Zawsze się radujcie!

Wychowawca | 4 maja 2023

Radość. Na dźwięk tego słowa mamy dobre skojarzenia. Radość kojarzy nam się z czymś dobrym, przyjemnym, z czymś co dotyka naszego wnętrza pokojem i siłą, która sprawia, że nasze działania stają się pełne optymizmu i dynamiki, pozwalającej pokonać nawet trudne przeszkody. Radość pomimo uśmiechu, którym może mieć rozjaśnioną twarz, nie jest pustą wesołkowatością, ani tym bardziej chichotliwością lub śmiechem, który brzmi frywolnością, lub boleśnie uderza w drugiego człowieka.

Czym jest radość?

Jeśli w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie zaglądniemy do Wikipedii, znajdziemy taką odpowiedź: Radość – stan emocjonalny, który wyraża w świadomości uczucie całkowitego spełnienia. Jest synonimem szczęścia w rozumieniu potocznym towarzyszącym zabawie, zadowoleniu lub satysfakcji z przeżywanych doznań, wykonywanych czynności lub przywoływanych w pamięci wspomnień. Jest uczuciem towarzyszącym przy wykonywaniu pracy fizycznej jak i umysłowej, działaniom twórczym lub rekreacyjnym, rozwiązywaniu zadań o umiarkowanym stopniu trudności. Odczuwanie radości jest przymiotem wszystkich istot żywych obdarzonych układem sympatycznym. Ładna, ale niewyczerpująca wiedzy o radości, jest powyższa definicja. Owszem, radość związana jest z emocjami, ale jednocześnie jest czymś więcej niż emocje. Gdyby ograniczała się tylko do emocji, byłaby ulotna jak emocje i zależna przede wszystkim od naszego dobrego samopoczucia. Wiemy, że człowiek może być szczęśliwy i przeżywać radość również w doświadczeniu bólu i cierpienia. Głęboka radość towarzyszy matce, która rodzi ukochane i wytęsknione dziecko. Radość, którą trudno wyrazić słowami, ale która mieszka w głębi duszy i serca, jest udziałem człowieka, który pokonuje własne ograniczenia i piętrzące się trudności. Wbrew tej definicji śmiem twierdzić, że radość może być i jest połączona również z zadaniami i przeżyciami związanymi z wielkim stopniem trudności. Jednak takie rozumienie radości możliwe jest tylko wówczas, gdy radość przyjmujemy i rozumiemy jako cnotę.

Czym jest cnota radości?

Znowu zaglądamy do Wikipedii, w której czytamy: Radość – chrześcijańska cnota, polegająca na drobnym wysiłku, by opanować szorstkość w zachowaniu, by uniknąć niegrzecznego słowa, aby się uśmiechać, kiedy jesteśmy zmęczeni lub brak nam siły. Radość jest owocem miłości. Radość to także jeden z owoców Ducha Świętego.

Patrząc na radość jako na cnotę, odkrywamy znacznie głębsze jej znaczenie. Pamiętamy, że cnota jest to stały nawyk czynienia dobra. Radość zawsze jest dobrym darem dla bliźniego. Świat, w którym żyjemy, potrzebuje światła naszej dobrej, ludzkiej radości. Radości, która rzeczywiście jest owocem Ducha Świętego, i rodzi się w sercu tego, kto otworzył swoje serce na doświadczenie Bożej Miłości. Każdy, kto poznał Boga jako miłość i to miłość miłosierną i zmartwychwstałą zachowuje głęboką, wewnętrzną radość we wszystkich doświadczeniach życia. Nie bierze jej bowiem z siebie, z własnych sił, poglądów czy wysiłków, ale czerpie ją z Ducha Świętego, który jest Miłością. A Miłość uszczęśliwia, Miłość rozpogodzić może każde ludzkie oblicze.

Oczywiście życie cnotą radości związane jest z wysiłkiem pracy nad sobą, nad pokonywaniem własnego egoizmu oraz niskich odruchów pychy i zazdrości. Radość bowiem jest w pełni bezinteresowna i z natury nastawiona na dobro drugiego człowieka. Radość daje i z dawania czerpie siłę. Cnotę radości należy i można rozwijać przez całe życie. Św. Jan Paweł II w Liście apostolskim Dies Domini pisał: „Radości nie należy bowiem mylić z przelotnym doznaniem zaspokojenia i przyjemności, które często upaja zmysły i uczucia, później jednak pozostawia w sercu niedosyt, a czasem gorycz. Radość rozumiana po chrześcijańsku jest o wiele trwalsza i przynosi głębsze ukojenie: (…) w pewnym sensie jest «cnotą», którą należy rozwijać”.

Radość w gruncie rzeczy związana jest z każdą cnotą. Św. Josemaria Escriva pisał: „Prawdziwa cnota nie jest nigdy smutna i przykra, przeciwnie, jest uprzejmie radosna”. Trudno wyobrazić sobie, że uprzejmość, życzliwość, przyjaźń, szlachetność czy wyrozumiałość mogą być pozbawione radości i uśmiechu. Bez radości staną się sztywne i zimne jak żelazo, które rani i zabija.

Z jakimi cnotami przyjaźni się cnota radości?

Śmiem powiedzieć, że w gronie przyjaciół i przyjaciółek radości znajdują się wszystkie inne cnoty. Jednak są wśród nich takie, które stanowią najbliższe grono przyjaciół radości.

Najbliższa radości jest bez wątpienia miłość. To ona sprawia, że radość może być naszym udziałem, również w trudzie codzienności. Miłość bowiem uczy szukać dobra i szczęścia tego, kogo kocham. A że miłość ze swej natury kocha wszystkich, będzie zapraszała radość do wszystkich relacji, spotkań, wysiłków i działań.

Pokora jest niemal bliźniaczą siostrą miłości i radości. I choć uroda pokory ma specyficzne cechy, odmienne od tych, które ma radość, zawsze trzyma radość za rękę i trwa przy jej sercu. Bez niej radość przemieniałaby się w wyniosłość, chełpliwość i poczucie wyższości, przeniknięte kpiną i złośliwym uśmieszkiem.

Dar z siebie, zwany inaczej zapomnieniem o sobie, również chodzi w parze z radością. To właśnie radość czyni nasze poświęcenie pełnym uroku i delikatnym oraz miłym dla tego, kogo obdarowujemy darem z siebie. Bez radości oddanie czegoś z siebie drugiemu człowiekowi byłoby darem przykrym i obciążającym.

Czy naprawdę zawsze można się radować?

Tak! Ale tylko wtedy, gdy właściwie rozumiemy radość. Jeśli wiemy, że radość jest owocem Ducha Świętego, czyli darem, który przez nas przyjęty możemy pomnażać i cieszyć się nim nieustannie, wtedy radość może zawsze nam towarzyszyć. Jest to jednak radość, która sięga głębiej niż najgłębsze emocje i nie ma na nią wpływu ani odczucie wesołości, ani też odczucie smutku. Radość, o której piszę, nie ma bowiem źródła w człowieku, ale wypływa z obdarowania i przyjęcia Bożej miłości. A Bóg kocha nas zawsze i w każdej sytuacji naszego życia. Kiedyś, gdy pracowałam w szpitalu, poznałam kobietę, której serce opromieniała właśnie taka radość. Miała 36 lat. Była ciężko chora na złośliwy nowotwór. Po chemioterapii jej ciało pokryły bolesne i jątrzące się rany. Wiedziała, że powoli umiera. Gdy weszłam po raz pierwszy na salę, na której leżała, uśmiechnęła się promiennie i powiedziała: „ Jak dobrze, że Siostra przyszła. Niech mi Siostra pomoże się modlić i uwielbiajmy razem Boga, bo On dał mi w życiu tylko to, co dobre, dał mi tyle miłości! Wiem, że umieram, ale jestem spokojna i przepełnia mnie pokój i szczęście. Jestem pewna, że Bóg zatroszczy się o moich bliskich”. Często wspominam tę kobietę i nazywam ją w swoich myślach Anną od Bożej Radości.

Czy można nauczyć się żyć cnotą radości?

Z całą pewnością można! Można i trzeba, bo smutne jest życie bez radości. Ucząc się żyć radością, warto zaprzyjaźnić się z jej siostrą wdzięcznością i każdego dnia znaleźć choć kilka spraw, rzeczy, osób, wydarzeń, za które mogę dziękować Bogu i ludziom. Wdzięczność otwiera serce i czyni je gotowym do przyjęcia i pomnażania radości.

Dziękuję, że przeczytałeś ten artykuł do końca! Dziękuję!

s. M. Urszula Kłusek SAC

pallotynka, wieloletnia katechetka. Autorka artykułów i książek dla dzieci, rodziców, katechetów i nauczycieli. Prowadzi spotkania dotyczące współczesnych zagrożeń w wychowaniu i rozwoju dzieci