Zachwycić się ciałem

Wychowawca | 8 marca 2022

Myślę, że powinnam zacząć od wyrażenia wdzięczności mojemu przyjacielowi Robowi Corzine, który pewnej deszczowej soboty w marcu 2001 roku zabrał mnie do księgarni Katolickiego Uniwersytetu Ameryki. Tam, zwróciłam uwagę na książkę (wśród tak wielu innych tytułów) Teologia ciała, napisaną przez (wśród tak wielu innych autorów) Papieża Jana Pawła II. Kupiłam ją natychmiast i od tego czasu nic już nie było takie samo”.

Słowa te pochodzą z podziękowań napisanych przez amerykańską autorkę Emily Stimpson i zamieszczonych na początku jej książki These beautiful bones: An Everyday Theology of the Body (Te piękne kości. Teologia ciała w codzienności). W podsumowaniu podziękowań autorka pisze:

Ostatnie, ale z pewnością nie najmniej ważne – dziękuję Janowi Pawłowi II. Nie tylko za to, że odpowiedział na moje desperackie modlitwy związane z tym projektem, ale – co o wiele ważniejsze – za to, że dał nam teologię ciała. Kiedy znalazłam tę książkę jedenaście lat temu (pisała to w roku 2012), przeorientowała ona mój świat, pomagając mi odnaleźć drogę, na której po sześcioletniej walce poradziłam sobie z anoreksją i dzięki której weszłam w pełne katolickie zrozumienie daru mojego ciała i mojej kobiecości”.

Ogarnęło mnie zdumienie, kiedy po raz pierwszy przeczytałem (a raczej usłyszałem – bo słuchałem audiobooka) te słowa. Czytałem katechezy środowe Jana Pawła II i – przyznaję – kosztowało mnie to dużo wysiłku. Niezwykle głębokie, ale też napisane teologiczno-filozoficznym językiem, wydawały mi się znakomitym materiałem do pogłębionych studiów, ale z pewnością nie powodem rozwiązania konkretnego problemu psychosomatycznego, jakim jest anoreksja. Tymczasem Emily Stimpson odkryła na tych kartach coś więcej niż „bombę teologiczną” – jak to kiedyś nazwał papieski biograf George Weigel. Dla niej te rozważania stały się osobistym drogowskazem życiowym.

TOB

Wśród amerykańskich katolików teologia ciała wciąż jest omawiana i popularyzowana. Jeden z najbardziej znanych w USA kaznodziejów, o. Mike Schmitz opublikował na YouTube nagranie Why God Gave Us Bodies, w którym dokonuje karkołomnej, lecz udanej próby streszczenia TOB (Theology of the Body):

  1. Bóg stworzył Ciebie i ten świat w jakimś celu i z miłości. To znaczy, że Bóg nie pomyślał nagle sobie: „Jestem samotny, chcę, żeby mnie ktoś wielbił” albo: „Potrzebuję trochę uwagi, stworzę sobie świat”. Nie! Bóg jest zupełnie zaspokojony i pełny w swej dobroci, szczęściu i miłości. Chciał podzielić się tą radością, chciał stworzyć istoty, z którymi mógłby się dzielić swoją miłością.

  2. Bóg stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo. Pierwotnie człowiek żył w jedności i we właściwej relacji z Nim, z innymi i z samym sobą.

  3. Bóg stworzył istotę ludzką jako połączenie duszy i ciała. To znaczy, że człowiek jest zarazem swoją duszą i swoim ciałem. Jest to jawnie przeciwne niektórym nowoczesnym ideom czy ruchom myślowym. Na przykład obecnie kultura mówi: albo jesteś ateistycznym materialistą – jedynie zbiorem atomów, zbiorem komórek, albo że ten zbiór atomów nie jest twoją prawdziwą tożsamością. Prawdziwy „ty” to twój umysł, twoje psyche, twoja dusza, prawdziwe „ty” nie jest wcale związane z twoim ciałem.

  4. To, co robisz ze swoim ciałem ma znaczenie. Jan Paweł II powiedział: „Tylko ciało posiada zdolność do uwidaczniania niewidocznego, duchowego i boskiego. Więc samo ciało może wyrażać to co niewidzialne. Co jest niewidzialne? Twoja dusza, twój duch, twój umysł”.

  5. Jezus odkrywa najgłębszy sekret Boga. Czyli to, że jest On wieczną miłością, trzema osobami (Ojciec, Syn, Duch Święty). Więc jeśli jesteś stworzony na obraz i podobieństwo Boga to znaczy, że jesteś stworzony do miłości. Dlatego to, co robisz ze swoim ciałem ma znaczenie. Bóg jest miłością, dlatego twoją tożsamością/celem jest kochać. Możemy robić to na dwa sposoby: prawdziwie lub fałszywie. Nasze ciało ma swój język, więc możemy się z nim porozumiewać prawdziwie lub je okłamywać. Albo będziemy wobec ludzi szczerzy i prawdziwi, albo będziemy ich wykorzystywać, czyli damy się manipulować pokusom.

  6. Jezus odbudowuje nas i umożliwia nam nawiązanie relacji z Nim, z innymi ludźmi, pozwala zjednoczyć nas wszystkich – jeśli tylko jesteśmy Mu posłuszni. Nie możemy być całkowicie uzdrowieni na ziemi, ale już tu jest tak wiele darów Bożej łaski, że możemy iść, postępując zgodnie z teologią ciała, całkowicie odkupieni przez Bożą łaskę.

Obraz i podobieństwo

Dwa tygodnie przed ślubem Danuta Plebańczyk i Jerzy Ciesielski poszli na wycieczkę z Ptaszkowej do Krynicy. Towarzyszył im ich przyjaciel, ks. Karol Wojtyła. Nie była to zwykła wycieczka, lecz rekolekcje w drodze, podczas których chcieli się przygotować do wspólnej drogi sakramentalnej. W czasie pierwszej konferencji Wujek (jak nazywali Wojtyłę w gronie przyjaciół) mówił im o Trójcy Świętej i o tajemnicy życia wewnętrznego Pana Boga. Potem – o bogactwie i niebezpieczeństwach miłości małżeńskiej i rodzicielskiej. Zakończył rozważaniem o świętości w małżeństwie.

Dlaczego najpierw mówił o życiu wewnętrznym Boga? Po co potrzebny był taki temat pracownikowi Politechniki i absolwentce Akademii Wychowania Fizycznego? Wojtyła już wtedy był przekonany, że wyjaśnienie wielkiej tajemnicy, jaką jest miłość między mężczyzną a kobietą, można znaleźć dopiero, gdy spojrzy się na największą tajemnicę wiary chrześcijańskiej: jedności trzech Osób Boskich. To nie przypadek, że w Księdze Rodzaju znalazły się słowa: „Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył, stworzył mężczyznę i niewiastę”. To nie przypadek, że św. Paweł w Liście do Efezjan porównywał relację męża do żony z relacją Chrystusa do Kościoła i pisał, że małżeństwo to wielka tajemnica.

Idąc tym tropem, przyszły papież analizował prawdy wiary chrześcijańskiej: o Trójcy Świętej, o jedności Osób Boskich i o zmartwychwstaniu.

Czyż miłość małżonków nie jest pewnym obrazem Boga, który jest miłością? Czyż zespolenie dwojga ludzi nie przynosi owocu – dziecka, które jest odrębnym bytem, a jednocześnie świadectwem jedności rodziców? Czyż ich wzajemna miłość nie jest potem najcenniejszym podarunkiem dla dziecka, które dzięki temu może prawidłowo się rozwijać? Zaś naturalną konsekwencją przyjęcia nauki o zmartwychwstaniu ciała powinno być dla chrześcijanina uznanie wielkiej wartości ciała ludzkiego. A zatem seksualność nie jest tylko jakimś dodatkiem do kondycji ludzkiej, ale wielką tajemnicą, czymś, co stanowi o jej istocie.

Wystarczyło przypomnieć sobie tamtą wycieczkę z narzeczonymi, ślub, który odbył się dwa tygodnie później i pierwszą „konsekwencję” tego związku. Dwadzieścia lat przed wyborem na Stolicę Piotrową Wojtyła udzielał chrztu najstarszej córce Ciesielskich, Marysi. Była ona żywym świadectwem jedności jej rodziców. I choć dwanaście lat później Danuta została wdową, to jednak w jakiś sposób Marysia była przedłużeniem obecności Jerzego. Stąd wynikał kolejny wniosek: Dziecko jest obrazem powołania człowieka do nieśmiertelności.

Nic dziwnego, że na październikowe konklawe w 1978 roku kardynał Karol Wojtyła przyjechał z tekstem, który rok później ujrzał światło dzienne podczas głoszonych w środy papieskich katechez, zatytułowanych: Mężczyzną i niewiastą stworzył ich. Odkupienie ciała a sakramentalność małżeństwa.

Na początku

Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, i zadali Mu pytanie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?». On odpowiedział: «Czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich jako mężczyznę i kobietę? I rzekł: Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem.  A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela». Odparli Mu: «Czemu więc Mojżesz polecił dać jej list rozwodowy i odprawić ją?». Odpowiedział im: «Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych pozwolił wam Mojżesz oddalać wasze żony; lecz od początku tak nie było» (Mt 19,1–8).

Od początku”. Od tych słów wychodzi Jan Paweł II rozpoczynając katechezy środowe. Odwołuje się do pierwotnego zamysłu Boga wobec człowieka, który został precyzyjnie określony w pierwszych dwóch rozdziałach Księgi Rodzaju (nazwa tej księgi – Genesis pochodzi od pierwszych jej słów, które także odnoszą się do początku: „Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię”). Tam zawarte są fundamentalne prawdy o człowieku i jego powołaniu, a także o przyczynie współczesnych problemów małżeństwa: rozwodów, antykoncepcji, tzw. wolnych związków, nie mówiąc już o innych aberracjach.

Upadek pierwszych rodziców, którzy sięgając po owoc z drzewa poznania dobrego i złego postawili się na miejscu Boga, spowodował zafałszowanie relacji, które wcześniej kwitły w harmonii: relacji między człowiekiem a Bogiem, relacji między kobietą i mężczyzną i relacji ze stworzeniem. Adam i Ewa zobaczyli, że są nadzy i okryli się. Oznacza to, że zaczęli patrzeć na siebie przez pryzmat zagrożenia, nie widząc już, że są stworzeni jako dar dla siebie. Ukryli się przed Bogiem postrzegając Go jako groźnego Sędziego, a nie miłującego Ojca. Kłamstwo, które usłyszeli i za którym poszli, wdarło się w ich dusze i w ich ciało. Bo pierwotnie ciało miało stanowić wyraz komunikacji prawdy o miłości. Lecz po grzechu zaczęło służyć kłamstwu.

Kłamać można bowiem nie tylko za pomocą słów. Prawda o akcie miłości małżeńskiej to prawda o podwójnym i nierozerwalnym znaczeniu tego znaku. Niesie on bowiem w sobie wyrażenie jedności małżonków i płodności. Rozerwanie tej więzi oznacza, że cielesne zjednoczenie przestaje być aktem prawdziwej miłości (takiej, do której człowiek został przez Boga powołany „na początku”), a staje się przekazem fałszywym.

W filmie „Vanilla Sky”, główny bohater, grany przez Toma Cruise’a, przespał się ze swoją dziewczyną. Potem z jej ust padają słowa: „twoje ciało składa mi obietnice, nawet jeśli ty ich nie składasz”. Akt seksualny jest właśnie taką obietnicą, której treść brzmi: oddaję się całkowicie tobie. Gdy tej całkowitości nie ma, wówczas kobieta i mężczyzna komunikują sobie nieprawdę, czyli – mówiąc po prostu – okłamują się. Powrót na drogę prawdy wymaga wysiłku i współpracy z Tym, który jest Drogą, Prawdą i Życiem. Na końcu tej drogi czeka jednak spełnienie obietnicy radości, przekraczającej wszystkie dostępne na ziemi formy szczęścia.

Twoja świętość ma imię twojego współmałżonka

Wiosną 2016 roku bazylikę Santa Maria del Mar w Barcelonie wypełniła rzesza około czterech tysięcy osób, które przyszły pożegnać męża i ojca osiemnaściorga dzieci. Josemaria Postigo, mąż Rosy Pich zmarł w wieku zaledwie 55 lat. Kilkanaście miesięcy wcześniej małżonkowie byli w Polsce i wówczas miałem okazję z nimi rozmawiać.

Rosa: „Nasze drugie i trzecie dziecko zmarły w odstępie czterech miesięcy. Co do pierwszego lekarz orzekł, że nie będzie żyło dłużej niż trzy lata. Wtedy nasi przyjaciele mówili: <Rosa, proszę nie miejcie już więcej dzieci>. Macie jakiś problem z mężem. Lekarz mówił to samo. Jeśli masz troje dzieci i one umierają z powodu problemów z sercem, to następne też najprawdopodobniej będą miały te problemy. Rozmawialiśmy o tym z mężem. I stwierdziliśmy, że nikt nie będzie decydował, co dzieje się w naszej sypialni. To jest rzecz osobista. Nikt nie będzie decydował – ani ksiądz, ani lekarz, ani znajomi, ani rodzice, ani dziadkowie. Zdecydowaliśmy się, że będziemy mieli dużą rodzinę, i dziś mamy piętnaścioro dzieci, które żyją”.

Josemaria:Kiedy masz wiarę, to możesz zobaczyć, że to się może stać. Przecież Bóg jest też ojcem. Więc my się modliliśmy i byliśmy pewni, że On nam pomoże i będzie z nami. I że będziemy mieli więcej dzieci.

Rosa zaczęła pisać książkę o rodzinie, a ja powiedziałem jej, że jeden rozdział powinien być poświęcony intymności między mężem a żoną. To jest specjalny czas, nie chodzi tu tylko zjednoczenie ciał, to jest zjednoczenie dusz. W ciągu dnia potrzebujemy wiele razy przeżywać jedność dusz. Jest to bardzo trudne, ponieważ każdy ma swoje zadania, swoją pracę. Więc potrzebne są takie chwile, kiedy ciała i dusze są razem. Kiedy są otwarte na nowe życie. Tylko od nas zależy, że powołamy nowe życie. Nasz Bóg jest Stworzycielem, a my decydujemy, aby się otworzyć na życie. Możemy powiedzieć Panu Bogu – poczekaj. To zależy od nas. I Bóg czeka, daje nam wolność. Chodzi o to, aby moja wolność była otwarta na życie. Powołujesz nowe ciało, które przychodzi z niczego. Bóg czeka, aby stworzyć duszę dla tego ciała, które pochodzi z naszej miłości. To jest tak niezwykły moment. Gdyby ludzie to zrozumieli! W tej chwili oni mają przecież bezpośrednią łączność ze Stworzycielem. Wtedy zobaczyliby, że działanie ich ciał jest tylko częścią cudu, który się wydarza. To wielka tajemnica. W tej chwili działa Trójca Święta, ponieważ Bóg Ojciec czeka, aby stworzyć duszę, Jezus Chrystus – Syn czeka na nowego syna, a Duch Święty jest miłością, która prowadzi nas do stworzenia nowego chłopca, nowej dziewczynki. Gdyby ludzie to zrozumieli, to byliby naprawdę zdziwieni”.

Owego marcowego dnia w Barcelonie trumnę z ciałem ojca niosły jego dzieci. On dotarł już do swojego celu i pewnie był zadziwiony Miłością, która stała się jego udziałem. Ci, którzy pozostali na ziemi są żywym znakiem prawdy, że prawdziwa miłość jest możliwa. I że możliwa jest teologia ciała w praktyce.

Paweł Zuchniewicz

ur. 1961, autor powieściowych biografii Karola Wojtyły/Jana Pawła II (www.pawelzuchniewicz.pl), od kilku lat prowadzi na antenie Radia Warszawa audycje inspirowane nauczaniem Papieża o rodzinie (Radość miłości Radio Warszawa), wicedyrektor ds. wychowawczych w szkole ŻAGLE Stowarzyszenia STERNIK