Wojna z narodem w obronie PZPR i w interesie Moskwy

Wychowawca | 13 grudnia 2021

Komuniści wprowadzając stan wojenny 13 grudnia 1981 r. chcieli stłumić dążenia wolnościowe Polaków i spacyfikować „Solidarność”. Mimo że fakty obalające lansowany przez twórców stanu wojennego mit „mniejszego zła” są znane od dawna, to, jak pokazują badania społeczne przeprowadzone w 2016 r., blisko dwie piąte Polaków (41% wg CBOS, 43% wg Kantar) uważa, że wprowadzenie stanu wojennego było decyzją słuszną, a tylko jedna trzecia (35% wg CBOS, 28% wg Kantar) uznaje ją za nieuzasadnioną. Wyniki tych badań pokazują, że powtarzane przez dziesięciolecia w lewicowych i liberalnych mediach kłamstwa propagandowe spełniły swą rolę.

Pełna gotowość

Strajki, które wybuchły latem 1980 r. na fali społecznego niezadowolenia, spowodowanego polityką PZPR i pogarszających się warunków bytowych, doprowadziły do powstania NSZZ „Solidarność”. Przystąpiły do niej miliony Polaków, wiążących nadzieję na zmianę sytuacji politycznej i społeczno-gospodarczej. Istnienie „Solidarności”, która była nie tylko związkiem zawodowym lecz także wielomilionowym ruchem społecznym, było nie do przyjęcia dla kierownictwa PZPR. „Jest to potworna, makabryczna kompromitacja dla partii, że po 36 latach sprawowania władzy trzeba jej bronić siłą milicyjną. Ale przed nami nie ma już nic. Trzeba być przygotowanym do podjęcia decyzji, która pozwoli uratować to, co podstawowe” – oceniał komunistyczny generał Wojciech Jaruzelski. Komuniści traktowali „Solidarność” jako przejściowe ustępstwo i zakładali, że zostanie ona zneutralizowana i poddana kontroli partii. Dlatego też od początku przygotowywali się do siłowej konfrontacji. O takim wariancie myślano już w sierpniu 1980 r. Uznano jednak wówczas, że nie można pacyfikować zmobilizowanego społeczeństwa, gdyż skala konfliktu jest zbyt duża, by była możliwa do stłumienia przy użyciu wojska i milicji. Powołany w sierpniu 1980 r. sztab w MSW do kierowania operacją „Lato 80”, na czele którego stanął wiceminister spraw wewnętrznych komunistyczny generał Bogusław Stachura, w ciągu kolejnych miesięcy doprecyzowywał plany wprowadzenia stanu wojennego. Systematyczne przygotowania rozpoczęto jesienią 1980 r. W pracach koordynowanych przez Komitet Obrony Kraju uczestniczyli przedstawiciele MON i MSW. Na początku września 1980 r. z funkcji I sekretarza KC PZPR odwołany został Edward Gierek. Zastąpił go cieszący się poparciem Moskwy Stanisław Kania. Kilkanaście dni później minister obrony narodowej – Wojciech Jaruzelski nakazał Sztabowi Generalnemu LWP pilne opracowanie planu wprowadzenia stanu wojennego.

W październiku 1980 r. gotowe były pierwsze listy osób przewidzianych do „izolacji”. Nie używano jeszcze wówczas pojęcia internowanie. W ciągu kolejnych miesięcy wykazy te były kilkakrotnie aktualizowane. Opracowano zestaw praw stanu wojennego, plany pacyfikacji największych zakładów, blokady łączności i granic, przejęcia środków masowego przekazu. Zabezpieczano odpowiednie siły i środki, zapasy broni, paliwa, żywności. Typowano też ośrodki internowania. Pomyślano również o zapewnieniu ochrony rodzinom funkcjonariuszy komunistycznego aparatu represji, aktywu partyjnego i administracyjnego oraz o ochronie budynków partyjnych i wojskowych. Wyznaczono miejsca koncentracji oddziałów ZOMO, wojska, zabezpieczono dla nich transport i wyżywienie. W szpitalach zapewniono dziesiątki wolnych łóżek, dodatkowe dyżury lekarzy, zapasy opatrunków i lekarstw. Do rozprawy z „Solidarnością” przygotowywano się kompleksowo.

Stanisław Kania nie podjął jednak decyzji o konfrontacji. Zirytowana nieudolnością swego namiestnika Moskwa doprowadziła do kolejnej zmiany. W październiku 1981 r. Kanię na stanowisku I sekretarza KC PZPR zastąpił Jaruzelski. Nazajutrz po objęciu funkcji deklarował Breżniewowi: „Zrobię Leonidzie Iljiczu wszystko jako komunista i jako żołnierz, żeby było lepiej, żeby osiągnąć przełom w sytuacji w naszym kraju, w naszej Partii”.

Uderzenie

Jesienią 1981 r. przygotowania do wprowadzenia stanu wojennego wkroczyły w ostatnią fazę. Po południu 12 grudnia 1981 r. do wszystkich komend wojewódzkich milicji i dowództw poszczególnych jednostek wojskowych wysłano rozkazy nakazujące uruchomienie przygotowanych od dawna procedur. Jeszcze przed północą rozpoczęto operację o kryptonimie „Azalia”, polegającą na opanowaniu węzłów łączności oraz ośrodków radia i telewizji. Wraz z wybiciem północy rozpoczęto działania opatrzone kryptonimem „Jodła”, czyli akcję internowania działaczy opozycji, a także dla „równowagi” niektórych przedstawicieli ekipy Gierka. W tym czasie do Warszawy przybywali członkowie Rady Państwa, którzy swoimi podpisali próbowali nadać stanowi wojennemu pozory legalności i legitymizowali powstałą wbrew zasadom PRL-owskiej konstytucji Wojskową Radę Ocalenia Narodowego. Bezprawne, nawet w świetle ówczesnego prawa, dekrety wojskowych Rada Państwa przyjęła niemal jednogłośnie.

Niedzielnym rankiem 13 grudnia 1981 r. Polacy włączyli radia i telewizory, ale zamiast ulubionych programów dobiegało powtarzane niemal bez przerwy przemówienie Jaruzelskiego o wprowadzeniu stanu wojennego. Telefony nie działały. Na ulicach miast stanęły czołgi i wojskowe patrole. Obwieszczenie o wprowadzeniu stanu wojennego informowało o rozlicznych obostrzeniach nałożonych na Polaków. Zakazano organizowania strajków i zgromadzeń, zawieszone zostały związki zawodowe i większość organizacji społecznych, zmilitaryzowano wiele dziedzin gospodarki narodowej, wprowadzono godzinę milicyjną i przepustki niezbędne przy opuszczaniu miejsca stałego zamieszkania. W wielu przedsiębiorstwach i instytucjach władzę przejęli wyznaczeni przez WRON komisarze wojskowi. Zawieszono zajęcia w szkołach i na uczelniach. Zakazano publikacji prasy, pozostawiając tylko dwie centralne gazety: „Trybunę Ludu” i „Żołnierza Wolności”. W radiu i telewizji pozostawiono po jednym programie.

Za działalność w zawieszonych organizacjach, zrzeszeniach i związkach zawodowych groziła kara 3 lat więzienia, za udział w strajku 5 lat, a za drukowanie bibuły nawet 10 lat. Najdłuższy wyrok w stanie wojennym – 10 lat więzienia i 5 lat pozbawienia praw publicznych za rozpowszechnianie ulotki nawołującej do czynnego oporu przeciwko stanowi wojennemu otrzymała Ewa Kubasiewicz. Internowano blisko 10 tys. osób, około 12 tys. zostało skazanych przez sądy wojskowe i powszechne, wobec około 210 tys. tzw. kolegia do spraw wykroczeń orzekły kary. Kilkadziesiąt osób zginęło w trakcie pacyfikacji strajków i demonstracji lub zostało zamordowanych przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa. Prawie 2,5 tys. osób zmuszono do wyjazdu z kraju, tysiące zwolniono z pracy, rozerwano rodziny, setki dzieci internowanych i skazywanych trafiły do sierocińców. Trudno dokładnie oszacować wszystkie ofiary stanu wojennego. Nie sposób chociażby policzyć tych, którzy wzywali pilnie pomocy lekarza, lecz nie dodarła ona w porę, gdyż nie działały telefony.

Sami podjęliśmy decyzję”

W obronie PZPR i w interesie Sowietów Jaruzelski podjął wojnę z własnym narodem. Została ona pieczołowicie przygotowana nie tylko od strony wojska i aparatu represji, ale też od strony propagandowej. Najbardziej żywotnym jej dziełem stał się kreowany od jesieni 1981 r. mit „mniejszego zła”. Początkowo służył zastraszeniu społeczeństwa i osłabieniu ducha oporu, w kolejnej odsłonie miał być dowodem na patriotyzm i troskę ekipy Jaruzelskiego o ojczyznę. Dziś wiadomo, że ani Układ Warszawski, ani Związek Sowiecki nie planował zbrojnej interwencji w Polsce. Strategią Kremla było wywieranie ciągłej presji na władze PRL, by rozwiązały problem „własnymi rękoma”. To Jaruzelski apelował do Sowietów o „pomoc militarną”, czego mu odmówiono. Szef KGB Jurij Andropow podczas posiedzenia sowieckiego Politbiura 29 października 1981 r. mówił: „Towarzysze polscy wspominają o pomocy wojskowej ze strony bratnich krajów. My jednak powinniśmy trwać zdecydowanie przy naszej decyzji o niewprowadzaniu wojsk do Polski”. Natomiast minister obrony ZSRS Dimitrij Ustinow podkreślał: „W ogóle należy powiedzieć, że naszych wojsk wprowadzić do Polski nie wolno, Polacy nie są gotowi na ich przyjęcie”.

10 grudnia 1981 r. Andropow, podtrzymując wcześniejsze stanowisko, stwierdzał: „Nie mamy zamiaru wprowadzać wojsk do Polski. Jest to stanowisko słuszne i musimy trzymać się go do końca. Nie wiem, jak rozstrzygnie się sprawa, ale nawet jeżeli Polska dostanie się pod władzę »Solidarności«, to będzie to tylko tyle. Jeśli zaś przeciw ZSRR zwrócą się kraje kapitalistyczne, które już zawarły między sobą w tej sprawie porozumienie, opatrzone rozmaitymi ekonomicznymi i politycznymi sankcjami, będzie to dla nas bardzo niebezpieczne”. Wtórował mu ówczesny minister spraw zagranicznych ZSRS Andriej Gromyko: „…będziemy zmuszeni postarać się jakoś rozwiać złudzenia Jaruzelskiego i innych polskich polityków w sprawie wysłania tam wojsk. Wprowadzić wojsk do Polski nie można w żadnym razie”.

Obrońcy Jaruzelskiego argumentują, że nie mógł on znać szczegółów obrad sowieckiego Politbiura, co jest prawdą, zapominają jednak o tym, że komunistyczny generał sam apelował do Moskwy „o pomoc militarną”. Czynił też starania, by Układ Warszawski wydał oświadczenie grożące PRL interwencją. Wobec zdecydowanego sprzeciwu Rumunów i Węgrów, zabiegi te zakończyły się fiaskiem. Dla Sowietów, którzy w tym czasie prowadzili wojnę w Afganistanie, dodatkowe angażowanie się w sprawy Polski było niekorzystne.

Po 1989 r. Jaruzelski z Kiszczakiem w lewicowych mediach opowiadali o swoich duchowych rozterkach, podtrzymując mit „mniejszego zła”. Natomiast w gronie zaufanych osób z kierownictwa PZPR Jaruzelski nigdy nie wspominał o ewentualnej interwencji sowieckiej. Kilka dni po ogłoszeniu stanu wojennego, na posiedzeniu Biura Politycznego KC PZPR 22 grudnia 1981 r., polecał: „Stanowczo przeciwstawiać się propagandzie, że wprowadzenie stanu wojennego zostało narzucone z zewnątrz. To nas obraża. Sami podjęliśmy decyzję, sami zrealizowaliśmy i sami za nią odpowiadamy”.

Zarówno Jaruzelski, jak i jego najbliżsi współpracownicy uniknęli nie tylko sądowej, lecz nawet symbolicznej odpowiedzialności za wprowadzenie stanu wojennego i popełnione w czasie jego trwania zbrodnie.

Cecylia Kuta historyk, dr hab., naczelnik Oddziałowego Biura Badań Historycznych IPN w Krakowie, adiunkt na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie, członek redakcji periodyków naukowych „Pamięć i Sprawiedliwość”, „Zeszyty Historyczne WiN-u”, „Nasza Przeszłość”. Autorka wielu publikacji naukowych i popularnonaukowych poświęconych najnowszej historii Polski

fot. Manifestanci pod Wawelem, archiwum IPN.