Tajemnica wielodzietniej rodziny

s. Mirjana Filipič | 1 grudnia 2020

Głęboka radość na obliczu Maryi i Józefa, zapatrzonych w małego Jezusa w betlejemską noc, mówi nam o tajemnicy każdej rodziny. Bóg wybiera rodzinę, aby w jej życiu była ta miłość, którą Jezus przyszedł rzucić jak ogień na ten świat, aby ta miłość obfitowała w sercach matek i ojców, przyjmujących nowe życie.

Z miłości dwojga

Rodzina powstaje z dwojga kochających się osób, męża i żony, wzrastających całe życie do tego, by być jednym sercem w różnych sytuacjach życiowych i dojrzewać w tej miłości, jaką Jezus nas umiłował. Dziecko rodzi się z miłości swoich rodziców, z ich jedności i w ich staraniu się o jedność także wzrasta, rozwija świat relacji. Relacji pełnych zaufania, jeśli poczuje u rodziców zaufanie także w momentach trudnych, gdy kochać drugą osobę znaczy oddać życie za nią. Cechą takiej miłości jest to, że ona ciągle wzrasta i się rozwija, aż do całkowitego oddania się. Wzrost tej miłości daje sam Bóg. Mąż i żona w tym staraniu przyjmują nowe życie, którym obdarza ich Stwórca.

Jest to podobne do tajemnicy wzrastania Królestwa Bożego, którą Jezus porównał do ziarna gorczycy lub zaczynu. Taka wewnętrzna moc towarzyszy wielodzietnym rodzinom.

Jeśli małżonkowie budują na miłości, jaką umiłował nas Jezus, w tej miłości nie ma lęku, a zatem z odwagą przyjmują jako wezwanie słowa: Oddaje swoje życie, aby je znów otrzymać. Wiedzą, że cierpień teraźniejszych nie można porównać z tym, czego oczekujemy w przyszłości, i w świetle tej wielkiej nadziei przyjmują także trudności, związane z większą otwartością na życie.

Przyjąć dziecko w imię Jezusa

Zapatrzenie w małego Jezusa w betlejemską noc przywołuje moment, w którym Jezus stawia dziecko na środek i mówi: A kto by jedno takie dziecko przyjął w imię moje, Mnie przyjmuje (Mt 18,5). Przyjąć życie dziecka znaczy przyjąć samego Jezusa. Ile dobra i radości wnosi w rodzinę jedno dziecko, ile serca wymaga w swojej jedyności i niepowtarzalności. Wymaga od nas wszystkiego, ale też wszystko daje, wzbogacając najpierw nas samych, zbliżając nas do Królestwa Bożego, zmieniając nasz sposób myślenia, jak tego chciał Jezus, gdy powiedział: Jeśli się nie staniecie jak dzieci...

Biblijne matki przyjmowały nowe życie z rąk Pana Boga jako dar i wciąż na nowo oddawały je w ręce Pana Boga. Niektóre z nich do takiej postawy dojrzewały poprzez dłuższy okres niepłodności, w modlitwie i oczekiwaniu, w wierze, że dla Boga możliwe jest także to, co w naturalny sposób wydaje się niemożliwe.

Matka Machabejczyków przeżywała macierzyństwo w perspektywie wieczności. Nosić w sobie nowe życie, zrodzić, znaczy dotknąć samego Boskiego źródła życia, dotknąć jego nieśmiertelności: Nie wiem, w jaki sposób znaleźliście się w moim łonie, nie ja wam dałam tchnienie i życie, a członki każdego z was nie ja ułożyłam. Stwórca świata bowiem, który ukształtował człowieka i zamyślił początek wszechrzeczy, w swojej litości ponownie odda wam tchnienie i życie… (2 Mch 7,22–23). 

Opuścić, aby stokroć tyle otrzymać

Droga, którą ojciec i matka przechodzą razem z dzieckiem, od jego poczęcia aż do pójścia w świat, jest tą samą drogą, którą wciąż na nowo wybierają jako mąż i żona, aby sami wzrastali w jedności. To jest droga za Jezusem, droga, którą jest On sam, przyciągający nas do siebie, gdy oddaje się w ręce Ojca. Dziecko, dorastające w takiej rodzinie, będzie mogło w dojrzały sposób odpowiedzieć na miłość miłością, wsłuchując się w zamiary Boże.

W takiej rodzinie dojrzewa się do nowych relacji bycia braćmi i siostrami, jakich chciał Jezus, gdy powiedział: Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je (Łk 8,21). Dojrzewa się w rozeznawaniu Jego drogi, przygotowanej dla każdego człowieka od początku, zanim był ukształtowany w łonie matki. Jezus w szczególny sposób obiecuje mnóstwo nowych braci i sióstr tym, którzy idą za Nim: Każdy, kto dla mego imienia opuści dom, braci lub siostry, ojca lub matkę, dzieci lub pole, stokroć tyle otrzyma i życie wieczne odziedziczy (Mt 19,29). Bóg, miłując każdego w osobisty sposób, powołuje każdego do swoistego, niezastąpionego udziału w historii zbawienia.

Dzielenie pomnaża 

Rodzeństwo przeżywa relacje braterskie w tej miłości, jaką rodzice żywią do siebie. Jest to jak woń, napełniająca dom rodzinny. Także rodzeństwo ma trwać w miłości, którą Jezus nas umiłował. Dojrzewa się do tego poprzez wiele codziennych okazji, by ofiarować się za drugiego. W większej rodzinie jest takich okazji więcej, więcej jest konieczności, żeby starsze dzieci pomagały młodszym, a młodsze, wedle możliwości – starszym, trudniej jest od tego uciec. Ale jest też więcej światła, które z każdym dzieckiem pomnaża się, wnosi nowe bogactwo. Więcej jest piękna pochodzącego z różnorodności, więcej twórczych pomysłów, które rodzą się wśród zgranego rodzeństwa. Doświadczenie, że w różnorodności każdy jest bezcenny i niezastąpiony, rozszerza serca dzieci, wzbogaca i przygotowuje je do pójścia w świat. Dzieciom z dużych rodzin w tym sensie więcej jest dane i także więcej od nich wymagać się będzie. W kochającej się wielodzietnej rodzinie bardziej widoczne jest światło miłości wzajemnej, która pociąga i zmienia świat na lepsze. Jeśli w takiej rodzinie wszystko, co materialne, trzeba dzielić na więcej osób i niekiedy doświadczyć, że czegoś zabraknie, może to wzmocnić wiarę w Opatrzność Bożą w docenianiu skromnego sposobu życia. A miłości dzielić się nie da, każde dziecko kocha się całym sercem i przy wielu dzieciach miłość do każdego staje się jeszcze silniejsza. Sprawdza się zasada, że to, co duchowe, przez dzielenie pomnaża się.

Zakończenie

Za pięknem wielodzietnej rodziny ukrywa się moc ofiary rodziców, która płonie dla każdego dziecka i z każdym dzieckiem bardziej rozświetla im drogę. Rzuca światło na drogę także tym, którzy może stracili nadzieję, że coś takiego jest możliwe. Wskazuje na to, że w Bogu Ojcu wszyscy jesteśmy braćmi i siostrami.

s. Mirjana Filipič

Wspólnota Loyola