Skąd się bierze dziecięca radość?

Wychowawca | 4 maja 2023

Czym jest radość? Łatwiej powiedzieć, czym nie jest. A więc nie jest przyjemnością, ani zadowoleniem. Te słowa ks. Jana Twardowskiego dobrze oddają głębię cnoty radości. Potwierdzają to słowa św. Josemarii Escrivy de Balaguer, który pisze: Powinieneś wyróżniać się nie ,,fizjologiczną” radością zdrowego zwierzęcia, lecz inną, nadprzyrodzoną, która wypływa z porzucenia wszystkiego i oddania się w miłujące ramiona Ojca, Boga. (,,Droga” pkt. 659).

W Ewangelii Pan Jezus stawia dorosłym dziecko za wzór. Odwrotnej sytuacji nie ma… Okres dziecięctwa musi zatem być wyjątkowy i szczególny, ale jakże niedoceniany jest ten etap w życiu człowieka. Dziecięce cechy, takie jak ufność, naturalne liczenie na pomoc dorosłych, ciekawość świata, nadzieja na szczęśliwą przyszłość (gdy dorosnę…) są wzorem dla nas, dorosłych i są fundamentalne w kształtowaniu postawy radości. Ufność, nadzieja oraz zawierzenie Bogu są źródłem wewnętrznej radości. Postawa dziecięctwa, bez zdziecinnienia i infantylizmu – i obserwowanie tych cech u dzieci – pomagają być optymistą, mimo trudności i przeciwności.

Pisząc o radości nie można pominąć sprawy, która radość blokuje – lęku. Dopiero kiedy zdamy sobie sprawę skąd się bierze lęk na różnych etapach życia i nauczymy się rozpoznawać te uczucia, będziemy potrafili lepiej sobie z nimi radzić, czy szukać pomocy. Lęk może pojawić się jako konsekwencja traumatycznych przeżyć, jako reakcja obronna organizmu na niebezpieczeństwo, może być wynikiem nieodpowiedniego traktowania dziecka, niezaspokojenia podstawowych potrzeb, takich jak:

– potrzeby fizjologiczne

– potrzeby bezpieczeństwa

– potrzeby przynależności i miłości

– potrzeby szacunku i akceptacji

– potrzeby samorealizacji.

To duży skrót obszernego, osobnego tematu. Lęk i stres to na pewno trudne uczucia. Często wpływają negatywnie na stan psychiczny człowieka, a ten z kolei na cały organizm. Jednak lęk jest również naturalną odpowiedzią organizmu, przygotowującą go do reakcji na niebezpieczeństwo. To rodzaj użytecznego radaru ochronnego w dziejach ludzkości.

Istnieje jeszcze jeden paradoks, o którym się zapomina…

Mianowicie: Rozwój i dojrzałość są możliwe, gdy podejmuje się nowe wyzwania, uczy się, poznaje świat, pokonuje trudności i swoje ograniczenia. Wszystko to wymaga wysiłku. Podejmowanie go jednym przychodzi łatwiej, innym trudniej. Wejście w nowe środowisko, zdawanie egzaminów, sprawdziany, a u małego dziecka, na przykład, rozstanie z mamą w przedszkolu to duży stres. Gdy podejmuje się jakieś wyzwanie, staje się on mobilizacją organizmu do działania, ,,przeskoczeniem siebie” i zdobyciem kolejnej sprawności, czy umiejętności. Ileż może być radości z pokonania siebie!

Życie niesie różne trudności i problemy. Przeżywają je również dzieci. Codzienność nie składa się ani z samych kłopotów, ani przyjemności. Nie każde cierpienie jest nieszczęściem, a nie każda przyjemność daje radość. Dojrzałość polega na umiejętności funkcjonowania w każdy okolicznościach życia i odnoszenia ich do Pana Boga. Wtedy wszystko ma sens…

Uczenie się od dzieci radości i wychowywanie dzieci do radości to dwie strony tego samego medalu.

Pierwsza sprawa dotyczy czerpania wzoru z naturalnej skłonności dziecka do uczenia się, poszukiwania i nadziei, że da sobie radę. Jest to jedna z przyczyn dziecięcej radości, w której samo tworzenie czegoś, uczenie się już jest radością. Dla dziecka nie tyle miejsce jest celem ,,podróży”, co sama podróż. Małe dziecko żyje tu i teraz – i nie ma poczucia czasu. To co dla dorosłego jest błahostką, dla dziecka jest wielką sprawą, a małe rzeczy sprawiają mu ogromną radość. Dziecko nie potrzebuje wakacji w odległych krajach. Jest najszczęśliwsze, gdy może pobawić się w piachu nad jeziorem z mamą, tatą i rówieśnikami. Przykłady można mnożyć.

Dzieci są mistrzami nadziei. Z ufnością patrzą w przyszłość, bo przecież są rodzice, którzy o wszystko się zatroszczą. Nasz Pan mówi, że powinniśmy żyć nie obawiając się o przyszłość i nie zamartwiać się tym, co było. Mamy być jak polne kwiaty i ptaki, o które Bóg się sam troszczy. Do nas należy jedynie chwila obecna. Dziecko rozumie i przeżywa TERAZ, które potrafi maksymalnie wykorzystać.

Prawdziwa radość to stan ducha i sposób życia. Wraz z tym, jak dziecko dorasta i widzi, że życie to nie „bajka ale walka” może zatracać ten pierwotny stan radości. Dlatego świadome wychowanie do radości pozwoli podtrzymywać optymizm i wpłynie na kształtowanie właściwej postawy życiowej wobec trudności i przeciwności. Traktowanie ich jak zadań do wykonania na chwałę Bożą, a nie ciężarów nie do udźwignięcia.

Niektóre dzieci posiadają talent do szukania tego, co daje im radość, innym trzeba wskazać drogę. Zależy to od wielu czynników. Trochę od wrodzonych cech, ale niepomiernie więcej od doświadczenia. Zdobywają je przez własne działanie i własne sądy, a na jedno i drugie ma wpływ wychowanie.

Pozytywne nastawienie do świata i ludzi, uśmiech mimo przeciwności losu, unikanie narzekania, dobry humor, inteligentny dowcip – to jedna z praktycznych recept na radość.

Druga sprawa to wychowywanie do radości. Jak tego dokonywać w praktyce?

– Niezmiennie dając dobry przykład optymizmu i pogody ducha, wypływającej z nadziei chrześcijańskiej. Parafrazując słowa Pisma Świętego – choćbyśmy szli przez ciemne i mroczne drogi życia, to zła nie mamy się lękać bo Pan Bóg jest z nami i je zwyciężył. Chrystus na krzyżu pokonał szatana, źródło zła i otworzył nam drogę do nieba, wiecznego szczęścia. Może to brzmi jak wiele razy powtarzany banał. Ale tak po prostu jest. Radość ma korzenie na kształt krzyża. Znów paradoks – z cierpienia i bólu wyrasta szczęście oraz wewnętrzna radość, jeśli jest złączone w krzyżem Chrystusa. Biedny jest człowiek, który bez tej wiary i nadziei męczy się i pomstuje na swój los.

– Dziecko cieszy się z małych, prostych, codziennych rzeczy. Cieszy się, gdy może być pomocne i użyteczne. Chce pomagać. Pozwólmy mu na to. Kiedy jest małe ,,pomaganie” wiąże się często z dodatkowym bałaganem. Trudno. Zdobywa nawyk, sprawność, umiejętność łączenia pomagania z pozytywnym uczuciem bycia użytecznym. Rozwija w sobie ducha służby.

– Jest takie przysłowie: Więcej jest radości z dawania, niż z brania. Rzeczywiście, służba bliźnim, obdarowywanie kogoś swoim czasem, pomoc choremu, dawanie prezentów, czy dobre uczynki dają wiele radości i satysfakcji.

Uczenie dzieci hojności jest bardzo ważne. Dom jest miejscem, gdzie dziecko odkrywa wartość ofiarności. Mądre wymagania, pozytywna dyscyplina, dobry przykład dorosłych wspierają kształtowanie postawy hojności u dziecka, a dziecka odkrywa prawdę zawartą w przysłowiu.

Nie należy jednak bać się radości z tego, co sami otrzymujemy. Wszystko jest darem od Pana Boga. Świadomość tego uczy wdzięczności, zarówno wobec Pana Boga, jak i ludzi, którzy nas czymś obdarowują. Przyjęcie dobrego słowa i pomocy od innych daje radość – i nie trzeba reagować fałszywą skromnością, ale zwyczajnie i szczerze podziękować.

– Jednym z dobrych momentów wychowania do radości są wspólne posiłki przy stole. Warto zadbać o to, aby w naszym zabieganym świecie, w którym ,,nie ma czasu”, zjeść wspólnie choć jeden posiłek. W pozytywnej atmosferze, bez omawiania problemów, kłopotów i narzekania, dzielić się radościami. Każdy może powiedzieć co dobrego mu się przydarzyło. Można zastosować zasadę ,,utopienia zła w morzu dobra”. Oczywistym jest, że życie to jest nie pasmo sukcesów, ale i trudności. Skupienie się na próbie rozwiązania ich i wyciągnięcia z nich maksymalnego dobra jest lepsze od biadolenia i tworzy atmosferę radości.

Słowo stało się Ciałem…. I nasze słowa, to co mówimy i wypowiadamy, też stają się ,,ciałem”. Niepozorne słowa mają zadziwiającą moc twórczą. Wypowiadanie dobrych słów, Bożych słów, odpowiedni sposób mówienia do dziecka, o dziecku i innych domownikach sprawia, że chce się być razem w rodzinie, w której panuje radość. Nie powoduje tego wesołkowatość i sztuczne unikanie problemów, ale prawdziwe i zdrowe relacje, oparte na wzajemnym szacunku i odpowiedzialności za wypowiadane słowa.

– Sport i ruch dają wiele radości, ponieważ uwalniają się wtedy endorfiny i fizjologicznie jest łatwiej o pozytywne uczucia. To ważne. Ale jeszcze ważniejsze jest nauczenie dziecka, że w sporcie nie zawsze się wygrywa (z sobą i z innymi), że bywają trudne momenty przegranej… Co wtedy? Jak sprawić, żeby odczuwać radość z czyjegoś sukcesu? Czy to w ogóle możliwe? To są te trudne momenty przeskoczenia siebie i złożenia gratulacji koledze, mimo wszystko… Można iść z nim na lody i cieszyć się wspólnie. Albo usiąść i płakać. Zawsze jest wybór. Na pewno nie wolno deprecjonować czyjegoś sukcesu i pomniejszać go. Trzeba natomiast dodać dziecku otuchy i wspierać bezwarunkową miłością.

– Wiele radości daje świadomość, że zawsze można wszystko zacząć od nowa. Nowy dzień, nowe życie.

Cnota radości jest ważna, ponieważ jesteśmy stworzeni do wiecznego szczęścia. Praktykując ją tu, na ziemi, będziemy przygotowani do radowania się w niebie – które będzie i wielkie, i wieczne. „Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują” (1 Kor 2,9).

Beata Nadolna

pedagog z ponad 37-letnim stażem pracy, dyrektorka katolickiego przedszkola w Poznaniu, autorka książek o wychowaniu przedszkolnym i programów przygotowań dzieci do Pierwszej Komunii Świętej. Matka dwóch córek i babcia pięciorga wnucząt