Posłuszeństwo
Wychowawca | 8 lutego 2023Żyjemy w świecie krzykliwych haseł i pseudowolnościowych idei. Domaganie się wolności decyzji ze świata dorosłych transponujemy do świata dziecięcego. Efekty widzimy w szkołach, a nawet w przedszkolach. Dzieci nieużywające żadnych form grzecznościowych, brak respektu i szacunku do dorosłych, niekończące się dyskusje maluchów z rodzicami i wychowawcami.
Posłuszeństwo trafiło nie tylko na listę archaizmów, ale wręcz próbuje się nam wmówić, że jest szkodliwe. Miałyby za tym przemawiać nagłaśniane afery, w których przełożony wykorzystuje swoją władzę oraz tzw. ślepe posłuszeństwo podwładnego i wyrządza mu krzywdę. Są to jednak patologiczne sytuacje, w których dojrzałość, mądrość i odpowiedzialność przełożonych zastąpiona zostaje niedojrzałością, głupotą i umiejętnością manipulacji.
Posłuszeństwo pojawia się po słuchaniu. Żeby być posłusznym, najpierw trzeba słuchać. Warto zauważyć, że zawsze jesteśmy komuś posłuszni, będąc równocześnie komuś innemu nieposłuszni. Zawsze kogoś słuchamy. Ewa będąc posłuszna szatanowi, stała się nieposłuszna Bogu. Nie ma próżni. Nieposłuszeństwo nie jest tylko buntem wobec kogoś, ale zarazem jest uległością wobec kogoś innego.
Zatem pytanie: Kogo i czego słuchamy?
Dzieci słuchają rodziców i do pewnego momentu jest to ten rodzaj posłuszeństwa, który nazywamy ślepym. Nie ma innej opcji. Dziecko do pewnego wieku nie posiada jeszcze umiejętności samodzielnego myślenia, weryfikacji poleceń i zakazów. Stąd cała odpowiedzialność za dziecko spoczywa na rodzicach oraz innych dorosłych. Z czasem posłuszne dziecko rozwija samodzielność myślenia, ale wciąż podlega władzy rodzicielskiej. Powoli uczymy je podejmowania mądrych decyzji, angażujemy w rozmowy i dyskusje nad właściwymi wyborami. Ale wciąż ostatnie zdanie należy się rodzicom. Władza rodzicielska winna być oparta na miłości i odpowiedzialności. Tak jak władza Boga przejawia się w Kościele przez miłość i „przychodzi do nas w postaci słowa i sakramentu, również dzisiaj jest światłem, które nam świeci – nadzieją, która daje życie i przyszłość” (Benedykt XVI, Nowa pieśń dla Pana).
Jeżeli ktoś bardzo chciałby żyć w nieposłuszeństwie, czyli w buncie, to jednak niewiele w ten sposób osiągnie. Uczenie się czegokolwiek opiera się zasadniczo na posłuszeństwie. Wyobraźmy sobie treningi sportowe, mecze, gdzie wszyscy podważają czyjeś polecenia, wytyczne, dyskutują na każdy temat i próbują działać nie bacząc na trenera.
Wychowałam się pod żaglami. Na rejsie, szczególnie w sytuacjach kryzysowych, czyli sztormowych, nie ma czasu na dyskusje z kapitanem. Nie ma czasu na rozważania, czy warto wykonać komendę, czy może lepiej kombinować po swojemu. Taka postawa może kosztować całą załogę życie. Jest komenda, jest natychmiastowe jej wykonanie. Później, na spokojnie, można o tym rozmawiać, ale w trakcie żeglugi, szczególnie przy silnym wietrze, liczy się absolutne posłuszeństwo. Jeżeli decyzje kapitana okazały się dobre, docenił wysiłek, współpracę i posłuszeństwo załogi, to jego autorytet nie będzie już opierał się tylko na pozycji, jaką zajmuje, ale będzie umacniał się przez kompetencje, umiejętności i stosunek do innych. Zdobędzie zaufanie. Podobnie jest we wszystkich relacjach, które mogą być tylko formalne, albo które mogą nabrać życia, czyli oprzeć się na miłości i zaufaniu.
W relacji mistrz–uczeń posłuszeństwo pojawi się w sposób naturalny. Inaczej nie będzie mistrza i nie będzie ucznia. Wielkość mistrza na dalszym etapie będzie polegała także na tym, że będzie pytać o zdanie ucznia, będzie się z tym zdaniem liczyć, ale to wciąż uczeń chce słuchać mistrza.
Ucząc się gry na instrumencie, na początkowym etapie nie ma miejsca na żadną swobodę ucznia. Nauczyciel musi niejako wyrzeźbić muzyka. Uczy dziecko trzymać instrument, czytać nuty i wielu innych umiejętności. Dopiero na bardzo dalekim, zaawansowanym etapie może pozwolić uczniowi na jakąś swobodę. Ale to już będzie praca mistrza z uczniem, który osiągnie już dojrzałość i umiejętności muzyka.
Nauka gry na instrumencie uczy posłuszeństwa już przy samym rozczytywaniu utworu. Nie można ominąć żadnej nutki. Rytm musi być odczytany idealnie, żeby później wszystko współgrało z akompaniamentem. Tu nie ma miejsca na „róbta co chceta”. Dzięki posłuszeństwu zapisowi nutowemu pojawia się harmonia, ład, spokój… Efekt końcowy jest wynikiem ogromnej pracy, wysiłku i dyscypliny ucznia. To wszystko dzięki posłuszeństwu nauczycielowi.
To jest trudna rzeczywistość dla kogoś, kto spędza cały rok szkolny przed komputerem, smartfonem, wożony codziennie pod drzwi szkoły samochodem. Dla kogoś, kto nie może się zmęczyć, nie może się schylić, podnieść. Dla kogoś, komu rodzice wszystko wymyślą, załatwią i zorganizują oraz spełnią wszystkie zachcianki, w imię dbania o dobre relacje z dziećmi.
Rodziców, którzy wymagają od swoich dzieci posłuszeństwa, oskarża się o tresowanie. Zwrócenie dziecku uwagi, że ma podnieść z podłogi papierek i wyrzucić do kosza na śmieci, traktowane jest jako forma przemocy. Zaczynamy funkcjonować wśród absurdów. Wszystko w imię jakiejś krzywo pojmowanej wolności, niezależności itp.
I tu może dojść do tragedii. Człowiek, który jest zniewolony swoim uporczywym dążeniem do wolności, sam dla siebie staje się niebezpieczny. Najlepszym przykładem są topielcy. Przyjeżdżają nad morze, wczasy na bogato, a tu jakiś młody człowiek na wieży ratowniczej wywiesza czerwoną flagę, każe wyjść z wody, ostrzega, nawołuje. Taki ratownik może świeżo po maturze, a wydaje jakieś polecenia szefom wielkich firm. Nie może być! I idzie taki ojciec z dziećmi na upartego do morza poszaleć, bo gorąco, bo przecież po to przejechał pół Polski, żeby korzystać, a nie słuchać jakiego chłystka w koszulce z napisem RATOWNIK. I mamy później wielkie akcje ratunkowe i jeszcze większe dramaty, kiedy ktoś traci męża i dzieci na tym wymarzonym urlopie…
Topielcy nadmorscy to jeden z najlepszych przykładów jak wiele można stracić przez swoją butność, nierespektowanie zasad, nieposłuszeństwo osobom, które w danym miejscu i czasie zostały nad nami postawione. To jest bunt przeciwko uznaniu swojego miejsca w szeregu, w hierarchii, w jakimś porządku. Dziecko wobec rodziców, nauczycieli, plażowicz wobec ratownika – i można tak postawić wiele drabinek. Każdy ma swój szczebelek. Jeśli się zacznie buntować i przeciskać, to łatwo może spaść z tej drabinki i stracić życie. Żeglowanie z załogą pomaga w zrozumieniu znaczenia hierarchii. Każdy ma tutaj swoją funkcję, każdy inne zadania. Jeżeli wszyscy starają się dobrze wykonywać swoją robotę, rejs staje się piękną przygodą.
Dla chrześcijan wzorem posłuszeństwa jest Święta Rodzina. Maryja i Józef są posłuszni wskazaniom, które przynosi im od Boga Anioł Gabriel. Jezus posłuszny jest swemu Ojcu w Niebie aż do śmierci krzyżowej. To nie są łatwe decyzje. Każdy staje wobec wizji cierpienia albo wielkiej niewiadomej. Wbrew swoim planom.
Zdrowe posłuszeństwo zawsze wiąże się z zaufaniem. A naturalnie ufamy tym, których kochamy. Dlatego rodzic, który umie kochać dziecko, będzie umiał wychować je w posłuszeństwie, bo wie, że jest ono dla dziecka dobre. Posłuszeństwo zapewnia bezpieczeństwo. W drugą stronę też to działa. Dziecku, które czuje się kochane, będzie łatwiej być posłusznym, bo wie, że rodzic zakazując czegoś nie robi mu na złość, ale chce jego dobra. Ale to wciąż będą trudne sytuacje. Niewygodne dla naszego ego.
Jeżeli dobrze nauczysz się utworu muzycznego wg zapisu nutowego i wskazówek nauczyciela, to staniesz przed publicznością i zagrasz piękny koncert. Mając dobrego kapitana i będąc mu posłusznym bezpiecznie wrócisz do portu. Stosując się do wytycznych ratownika wrócisz z urlopu zadowolony i wypoczęty. Posłuszeństwo Bogu, który jest obecny w Kościele, pozwoli Ci dobrą ścieżką dotrzeć do celu życia.
Nasza wiedza, którą zdobywamy przez całe życie, nie powinna nas prowadzić ku zaufaniu sobie, ale ku umiejętności odczytywania znaków, ku umiejętności odnajdywania ludzi, którym możemy w życiu zaufać, ku umiejętności rozróżniania pomiędzy mądrymi i dobrymi a tymi, którzy chcą nami manipulować i nas wykorzystywać. Wiedza jest potrzebna, by umieć dobrze słuchać i być posłusznym. Żeby wiedzieć, że z morzem nie ma żartów, że w góry nie idziemy, kiedy pojawiają się ostrzeżenia przed burzą. Rodzic zabrania wkładać dziecku rąk do gniazdka z prądem nie dlatego, bo chce wykorzystać swoją władzę nad nim, ale po to, żeby ustrzec dziecko przed niebezpieczeństwem.
Warto docenić posłuszeństwo w czasach, w których świat je wyśmiewa.
Żeby być posłusznym, trzeba nauczyć się słuchać. To sztuka z dnia na dzień trudniejsza. Bo żeby usłyszeć, potrzebna jest cisza. Najpierw trzeba usłyszeć ciszę, a później w niej pojawiający się dźwięk. Muzyk jest uwrażliwiony na świat dźwięków, dlatego wciąż szuka ciszy. Dlatego w utworze muzycznym równie ważne jak nuty, są właśnie pauzy.
Żyjemy w świecie, w którym hałas dopada nas nie tylko na ulicy. Radio/odtwarzacz muzyki w domu, w pracy, w samochodzie. Właściwie każdy nosi go w kieszeni. Słuchamy, czytamy, zalewa nas chaos informacji na każdy temat.
Tymczasem trzeba na chwilę uciec od tego wszystkiego w ciszę. Może w góry, gdzieś na pustkowie, może na rekolekcje w ciszy, żeby zadać sobie zasadnicze pytanie: Kogo słuchać? Bo kogo słuchasz, temu będziesz posłuszny. Możesz być posłuszny np. Onetowi, Wirtualnej Polsce, popularnemu youtuberowi, blogerowi, możesz być posłuszny plotkującej, rozmiłowanej w intrygach koleżance, każdemu…
Możesz też każdy dzień rozpocząć od modlitwy i czytania słowa Bożego. „Kiedy Słowo dociera do człowieka, rodzi się posłuszeństwo, to znaczy takie słuchanie, które zmienia życie” (Jan Paweł II). Jeżeli dzień zaczynamy od słuchania Słowa stajemy się mu posłuszni, czyli ono zmienia nasze życie. Słowo staje się ciałem. Staje się naszym życiem. Ale nie wystarczy słuchać uchem. Trzeba usłyszeć sercem. Przyjąć Słowo do swojego życia. Pokochać je. Ono będzie kształtować nasze sumienie, nasze myślenie, nasze postawy.
To co mówimy do dziecka kształtuje to dziecko. Nasze słowo kształtuje myślenie innego człowieka. To jest właśnie posłuszeństwo. Pójście za słowem, które się słyszy.
Codziennie staram się słuchać słowa Boga i iść za nim, żeby ono mnie kształtowało. Bo w relacji z Bogiem – choć mam sześcioro dzieci – to ja jestem dzieckiem. I chcę być Jemu posłuszna, bo wiem, że On mnie kocha. To jest wzór relacji rodzic–dziecko. W żadnym podręczniku nie znajdę lepszego wzoru, lepszych rad i podpowiedzi, jak być dobrym rodzicem.
Na początku było Słowo i Słowo stało się Ciałem. Tak zaczyna się Dobra Nowina, spisana przez umiłowanego ucznia Pana Jezusa. Tak zaczyna się nasze chrześcijaństwo. „Przeto wiara rodzi się z tego, co się słyszy, tym zaś, co się słyszy, jest słowo Chrystusa” (Rz 10,17).
Alina Sikorska
– muzyk i muzykolog, publikowała m.in. w miesięczniku „List” oraz w magazynie muzycznym „Ruah”, redaktorka książki „Dzieci królestwa” autorstwa abp. Grzegorza Rysia. Prezes Fundacji Budzenie Pasji, mama sześciorga dzieci. Od 2020 prowadzi na Facebooku bloga PIĘKNO KOBIET.
fot. unsplash.com