Pełny kościół

Wychowawca | 10 kwietnia 2022

Wchodzimy z kolegą do kościoła oo. Dominikanów w Korbielowie. Trzeba było agresji putinowskiej, żeby Adam przekroczył próg świątyni, obok której mieszka od kilku lat, ale jakoś dotychczas się nie złożyło.

Jest jedynym młodym mężczyzną w zasięgu wzroku. Ławki są wypełnione przez kobiety w różnym wieku i całe gromady dzieci. Oprócz tego kilku wysokich nastolatków i trzej czy czterej panowie w wieku mocno emerytalnym.

Dzieci przeważnie na rękach, nawet te malutkie, bo wózków mało, nie było jak ich zabrać z Ukrainy. Szmer rozmów po ukraińsku i rosyjsku.

Z zakrystii wychodzi ojciec Krzysztof, proboszcz. Podchodzi do ambony, uśmiecha się serdecznie i zaczyna mówić. Ma ze sobą tłumacza, ale mam wrażenie, że zebrani rozumieją większość od razu. Ojciec zaczyna od wyjaśnienia, w jakim regionie Polski się znajdujemy, potem opowiada trochę o przybyciu dominikanów do Korbielowa i o łaskami słynącym obrazie w głównym ołtarzu. Wyjaśnia, że w promieniu stu kilometrów nie ma cerkwi prawosławnej i że bardzo zachęca wszystkich do przychodzenia do kościoła o każdej porze na modlitwę osobistą, na Msze Święte w tygodniu i oczywiście w niedzielę. Informuje, że od najbliższej niedzieli czytania będą w dwóch językach, od jutra rusza szkoła w klasztorze (prowadzona przez ukraińskie nauczycielki), a od dzisiaj można się zapisywać na dyżury w kawiarni społecznej Cafe Siena. W tejże kawiarni można zaraz po spotkaniu w kościele zgłosić swoje potrzeby materialne.

Siedzimy nad laptopem i notujemy oczywiste artykuły typu mydło i szczoteczka do zębów, a dalej: kapcie, kapcie, szlafrok, kapcie, piżama, kapcie. Stoją przed nami starsi państwo i młodziutkie dziewczyny, prosząc cicho i nieśmiało o domowe dresy, bieliznę, krople do oczu.

Następnego dnia w budynku OSP urządzimy „sklepik za dziękuję”, powszechnie zwany „szopem”. Można tam przynieść i odebrać potrzebne rzeczy codziennie od 16.00 do 18.00. 

Po południu idę na dyżur do Cafe Siena (to kawiarnia społeczna, prowadzona przez wolontariuszy). Towarzyszą mi trzy ukraińskie dziewczyny. Pracują znakomicie, pytam, czy któraś z nich jest baristką. Śmieją się serdecznie – nie, bynajmniej: jedna jest ekonomistką, druga kosmetyczką, trzecia pracowała w biurze. Mieszają w rondelku składniki na ciasteczka, bo ciągle napływają nowi goście i placek przygotowany na dzisiaj już się kończy.

Opowiadamy sobie nawzajem o dzieciach, która ma ile i w jakim wieku.

Nie pytam o ich mężczyzn. One się na ich temat słowem nie odzywają i tak już będzie. Mężczyźni są tematem tabu.

Lana mówi po ukraińsku bardzo szybko, ale wyraźnie i z szeroką gestykulacją. Ja odpowiadam po polsku, pewnie równie szybko, a przecież nie mamy żadnego problemu z wzajemnym zrozumieniem. Zapraszamy się do grona znajomych na Facebooku, przeglądam jej profil i natrafiam na zdjęcia z wizyty w oceanarium oraz jakieś śmieszne selfie z kotem.

To są wpisy sprzed trzech tygodni.

Dopiero teraz obie zaczynamy płakać.

Do 15 marca w Korbielowie, gdzie zameldowanych jest około 800 osób, zamieszkało ponad 300 uchodźców z Ukrainy.

Marcelina Metera

fot. arch. Klasztoru oo. Dominikanów w Korbielowie