O telefonach i wychowaniu

bp Piotr Turzynski | 5 listopada 2020

Wszyscy mamy kłopot z nowoczesnością. Z jednej strony nam służy i chyba już nie potrafimy bez niej żyć, korzystając z jej szybkich metod komunikacji i zdobywania informacji, rozrywki, a z drugiej strony łatwo się uzależniamy, zgadzając się na jej totalitarną siłę, zasłaniającą wszystko inne. Po ostatniej przerwie zimowej został mi w głowie przykry obraz. W schronisku, znajdującym się stosunkowo niewysoko, przy stoliku obok zatrzymało się małżeństwo z dziećmi. Maluch, może czteroletni, otrzymał tablet z filmem do oglądania, starsza siostra zajęła się grą na swoim smartfonie, a rodzice wyciągnęli swoje telefony, kładąc je na stole przy sobie, by co chwila do nich zaglądać, odczytując i pisząc SMS-y. Gdy rozejrzałem się dookoła, podobnie było i przy innych stolikach. Czy nie za łatwo rezygnujemy z rozmowy i sobą się nudzimy, uważając, że tam gdzieś po drugiej stronie w wirtualnym świecie i daleko od nas jest lepszy i ciekawszy świat? Myślę, że coraz częściej widzimy taki świat. Nauczyciele w liceach mówią, iż bardzo często na przerwach uczniowie siadają osobno, zapatrzeni w mały ekranik, zamykają się w swoim wirtualnym świecie i własnym ja, a przez to nie potrafią nawiązywać więzi, rozmawiać ze sobą, być w grupie. Pozbawiają się w ten sposób pięknych doświadczeń i w pewnym stopniu po ludzku ubożeją, a nawet się degradują.

Psychologowie alarmują, rodzice czasem wprost nie są świadomi zagrożeń, albo są pedagogicznie niewydolni i po prostu bezradni wobec siły współczesności. Na jednym ze spotkań z małżonkami z Domowego Kościoła Ruchu Światło-Życie podjęliśmy temat, dzieląc się troską i doświadczeniami. Jedna z par słusznie zauważyła, że odbierając młodym gry i Internet, czy też ograniczając w znaczący sposób czas na te rzeczy, trzeba dać coś w zamian. Jest to przede wszystkim wołanie o to, by się młodymi zająć, by być kreatywnym w wychowaniu i uczyć dzieci oraz młodzież kreatywności. Warto ich w jakiś sposób bardziej zaciekawić „realem” oraz pozwolić rozwijać talenty i zainteresowania. Wszystko po to, by młody człowiek nie stał się bezdusznym cyborgiem, któremu wydaje się, że ma kilka żyć, wszystko może, a życie to zabawa.

Wydaje się, że potrzeba wielkich umiejętności i oddania młodym czasu, aby ocalić ich przed nudą, zafascynować realnym życiem i obronić przed uzależnieniem od elektronicznych mediów. To jest wielkie zadanie rodziców, szkoły, Kościoła i wszystkich, którym zależy na naszej cywilizacji.

Człowiek nieświadomy samego siebie, swojej psychiki i duszy, równocześnie jest niewrażliwy na duchowy, niewidzialny świat, na drugiego człowieka, a także na wiarę i Boga. Nie jest w stanie budować trwałych więzi, a więc nie potrafi tworzyć rodziny i wziąć odpowiedzialności za innych, także za społeczeństwo. Taki człowiek staje się odhumanizowany, po prostu nieludzki. Jeśli będą tylko tacy ludzie ,nasza cywilizacja nie ma przyszłości. A więc zadanie przed nami jest bardzo poważne.

bp Piotr Turzyński

adiunkt na Wydziale Teologii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II w Instytucie Historii Kościoła i Patrologii, Biskup Pomocniczy Radomski, Delegat do Krajowego Duszpasterstwa Nauczycieli przy Konferencji Episkopatu Polski