O szkole raz jeszcze

bp Piotr Turzynski | 1 lutego 2021

O szkole raz jeszcze

Dziwny jest ten świat”. Rozwijamy cywilizację, czynimy sobie ziemię poddaną, a jednak otwieramy także nowe horyzonty dobra i niestety zła. Coś zrobimy dobrego, a obok przykleja się zło. Potrafimy się mylić. Chcemy dobrze, a czynimy źle. Św. Paweł w Liście do Rzymian tak opisywał kondycję ludzką: „nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę” (Rz 7, 19). Trzeba ciągle być uważnym i się korygować. Dla nas chrześcijan celem, ideałem i zwierciadłem jest prawda, która ma swoje źródło w Bogu. Chodzi o prawdę o człowieku, o jego naturze, wielkości i ograniczeniach, ale także o pochodzeniu i o ostatecznym przeznaczeniu. Ta prawda, skomplikowana i wielowymiarowa, trudna do uchwycenia, jest ukryta w Bogu Stwórcy. Prawda o człowieku jest bardzo istotna w psychologii, pedagogice i koncepcji szkoły, wizji jej zadań i misji. Oczywiście są także nowe wyzwania czasów oraz weryfikacja funkcji i owoców. To poszukiwanie prawdy staje także przed dzisiejszą szkołą.

W szkole chcielibyśmy mieć dobrego ucznia, ale już nie wszyscy rozumiemy, że wiedza to nie wszystko. Liczą się także kompetencje społeczne, pracowitość, czyli zdolność do ponoszenia trudów, kreatywność, zdolność syntezy, umiejętność wykorzystania zdobytej wiedzy i pewnie wiele innych cech, decydujących o charakterze i osobowości człowieka. Szkoła powinna wychowywać. Tymczasem widzimy, przy wielkiej dysfunkcji rodziny, dramatyczny upadek szacunku do starszych, do dziedzictwa kultury, brak ideałów i niszczenie wszelkich autorytetów. Wychowanie następnego pokolenia jest wielkim i niełatwym zadaniem szkoły.

W związku z rozwojem wielu nauk, programy nauczania zostały tak rozbudowane, że nie ma w nich czasu na pogłębienie i utrwalenie, więc siłą rzeczy wiedza uczniów, być może w założeniu rozległa, okazuje się powierzchowna i bardzo ulotna. Rodzice uczniów z młodszych klas mówią o przeciążeniu swoich dzieci. Nawet teraz, przy zdalnym nauczaniu, wszyscy nauczyciele chcą się wykazać liczbą ocen i ciągle robią sprawdziany oraz zadają prace domowe. Uczniowie średnio zdolni muszą siedzieć godzinami, aby zadośćuczynić wymaganiom. Nie ma w tym cnoty umiaru, a uczniowie są raczej traktowani przedmiotowo, jako ci, którzy nie są celem edukacji, ale są potrzebni nauczycielom do wykazania się wobec biurokratycznych wymogów. Bez wątpienia brak jest całościowego spojrzenia na wymagania stawiane uczniom i brak ograniczenia wybujałych ambicji twórców niektórych podstaw programowych. Jednak wydaje się, że nikt nad tym nie panuje.

Przerażająca jest nieumiejętność czytania. Duszpasterze prowadzący ministrantów mówią, że uczniowie siódmych i ósmych klas po prostu nie potrafią czytać, a co dopiero powiedzieć o czytaniu ze zrozumieniem. Nie można wybudować domu bez postawienia fundamentów.

Są też inne problemy. Jak to możliwe, że aby zdać egzamin maturalny trzeba chodzić na korepetycje? Przecież to nie tylko fakt, że powodzi się rodzinom lepiej i stać je na dodatkowe lekcje, to nie tylko nauczyciele, którzy chcą dorobić i nie tylko zmiany cywilizacyjne dotykające uczniów, ale po prostu niewydolność szkoły. To są poważne błędy koncepcyjne.

Szkoła i jej programy wymagają poważnego przemyślenia, ale jeszcze bardziej szkoła potrzebuje mądrych umysłów i szlachetnych serc nauczycieli. Bez tego żadne zmiany nie przyniosą oczekiwanych rezultatów.

bp Piotr Turzyński

adiunkt na Wydziale Teologii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II w Instytucie Historii Kościoła i Patrologii, Biskup Pomocniczy Radomski, Delegat do Krajowego Duszpasterstwa Nauczycieli przy Konferencji Episkopatu Polski