O rodzicach i nowym zadaniu szkoły

bp Piotr Turzynski | 5 lipca 2021

Zacznę jak stary zrzęda. Dawniej to było inaczej. Rodzice nie mieli wykształcenia pedagogicznego, ani wiedzy psychologicznej, ale mieli jakąś naturalną miłość, intuicję, jak wychowywać i życiową mądrość. Dorosły to był dorosły, a dziecko to było dziecko. Rodzice nie kwestionowali autorytetu nauczycieli, a szkoła uczyła szacunku do starszych. I był pewien porządek świata. Oczywiście, że upraszczam. Ale po to, by pokazać realny problem. Dawniej też rodzice nie byli idealni, i dawne wychowanie nie było bezbłędne. Człowiek pozostaje w każdej epoce omylny, słaby i grzeszny. Ale bez wątpienia więzi rodzinne były silniejsze. Dla większości ludzi Ewangelia była autorytetem, jej normy były inspirujące i ważne. Nie było rozwodów i związanych z tym tragedii dziecięcych. Wydaje się, że była większa pokora wobec siebie nawzajem i uznanie autorytetów. Pani nauczycielka (obiektywnie, czy tylko subiektywnie) to była ta, która zna się na wychowaniu oraz nauczaniu dzieci i młodzieży. Inny był też świat, bez internetu i społecznościowych mediów. Problem jest w tym, że rozwijając cywilizację i ułatwiając sobie życie, równocześnie prokurujemy sobie sami nowe problemy. Człowiek przecież nie jest jednak doskonały i nie jest Bogiem. I oto trzeba, nie obrażając się na zmiany, stanąć wobec nowych wyzwań.

Wobec bardzo skomplikowanego świata wydaje się, że rodzice coraz częściej mają problem z podstawowymi kompetencjami wychowawczymi i z różnych powodów nie potrafią sobie poradzić z problemami swoich dzieci i dorastającej młodzieży. Ten problem rodziców to jest wielkie zadanie dla Kościoła, szkoły i całego społeczeństwa. Nie chodzi bynajmniej o to, by nauczać i podać receptę na wszystko. Bardziej chodzi o to, by zainspirować do myślenia, pracować nad świadomością, szukać zrozumienia i antidotum oraz podzielić się różnymi rozwiązaniami. W czasie rekolekcji wakacyjnych z rodzinami Domowego Kościoła Ruchu Światło-Życie, podczas długich rozmów odkryłem, że wielu rodziców szuka i znajduje lepsze czy gorsze rozwiązania wychowawcze i warto, aby jedni drugich przez własne świadectwo inspirowali.

Dziecko z pewnością nie jest Bogiem i nie oddaje mu się hołdu, chociaż jest to dziś dużą pokusą, a z drugiej strony trzeba zawsze szanować jego godność. Warto zdać sobie jednak sprawę, że wraz z liberalną demokratyzacją, a może jeszcze bardziej po grzechu pierworodnym, mały i młody człowiek może stać się egoistycznym tyranem, niszczącym przede wszystkim samego siebie. Wydaje się, że dzisiaj pilnym zadaniem jest wsparcie rodziców w trudnej sztuce wychowania. Trzeba wciąż podkreślać i przypominać, jak wielką rolę mają do spełnienia i przede wszystkim budzić świadomość, że w relacjach z dziećmi wszytko ma wymiar edukacyjny i decyduje o przyszłości młodego pokolenia. Chodzi o świadomość i odpowiedzialność. Rodzice na ogół przyjdą na wywiadówkę do szkoły i do kościoła na spotkania przed I Komunią Świętą – i to jest wspaniała okazja, by pokazać mechanizmy wychowawcze, zagrożenia, metody i cele wychowania. Cenne jest tworzenie takich środowisk, w których rodzice będą mogli dzielić się swoimi troskami, usłyszeć innych i spotkać się z dobrymi specjalistami z dziedziny wychowania. Współczesna szkoła, w imię dobra następnego pokolenia i w imię wierności własnej misji, nie może zignorować tego swojego zadania.

bp Piotr Turzyński

adiunkt na Wydziale Teologii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II w Instytucie Historii Kościoła i Patrologii, Biskup Pomocniczy Radomski, Delegat do Krajowego Duszpasterstwa Nauczycieli przy Konferencji Episkopatu Polski