O odpowiedzialności i nieodpowiedzialności wychowawców

Wychowawca | 6 czerwca 2023

Odpowiedzialność, jako termin filozoficzny oraz zjawisko charakteryzujące człowieka i opisujące międzyludzkie relacje, stała się w ubiegłym wieku przedmiotem pogłębionych analiz wielu naukowców, w tym filozofów, psychologów i pedagogów. Przyczyn swoistej kariery tego zjawiska można upatrywać w nagromadzeniu przeróżnych dwudziestowiecznych nieodpowiedzialności, znajdujących swój wyraz w wojnach, w eksterminacji całych narodów, w odejściu od szacunku dla ludzkiego życia, w zakwestionowaniu wszelkich zasad, które dotychczas porządkowały życie człowieka. Wiele z tych działań miało swoje źródło w przesadnym, czy może wręcz kultowym podejściu do wolności człowieka, rozumianej jako wyzwolenie od wszelkich ograniczeń. Viktor Frankl w reakcji na takie traktowanie wolności zaproponował, aby na zachodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych, dla równowagi, wybudować Statuę Odpowiedzialności. Wielu filozofów zaczęło bardzo mocno akcentować fakt, że człowieka powinno się charakteryzować przy użyciu zjawiska odpowiedzialności: jesteś człowiekiem bo jesteś odpowiedzialny.

W pedagogice i praktyce pedagogicznej XX wieku pojawiło się wiele nurtów celebrujących wolność dziecka i stawiających ją na szczycie piramidy wartości. Wolność stała się zarówno drogą, jak i celem wszelkich pedagogicznych oddziaływań. Była ona i bardzo często jeszcze jest utożsamiana ze szczęściem dziecka. Wielu wychowawców, nauczycieli i rodziców stało się orędownikami wychowania bez ograniczeń, bez stresu, a w konsekwencji także bez zasad. Zdrowy rozsądek, podpowiadający że człowiek jest odpowiedzialny za konsekwencje swoich czynów, oraz że człowiek nie jest samotną wyspą, a wolność to dopiero początek drogi, został odsunięty z pierwszego planu, jako przeżytek i przeszkoda w drodze do pełnego wyzwolenia jednostki – w domyśle do pełnego szczęścia pojedynczego człowieka.

Jakże łatwo można ulec nowoczesnym trendom i modom, oferującym prostą drogę do sukcesu w wychowaniu. Jak łatwo można zaakceptować przyjazny język, jakim posługują się twórcy tych koncepcji. Niestety, także bardzo łatwo można przeoczyć fakt, że u podstaw nowego trendu często leży błędne rozumienie człowieczeństwa – błędna antropologia, redukująca wielowymiarowość ludzkiego bytu. Tego typu redukcje są skutkiem nadmiernej koncentracji na jednym aspekcie funkcjonowania człowieka i zwykle prowadzą do sytuacji utraty wizji całości na rzecz jakiegoś, często ważnego fragmentu, ale jednak tylko fragmentu, zdecydowanie większej i nie do końca możliwej do ujęcia całości. Zamiast spójnej koncepcji człowieka, mamy wtedy do czynienia z procesem fragmentaryzacji – w zależności od przekonań, czy od wyznawanej ideologii, wybrany zostaje jeden aspekt i jest on podnoszony do rangi ujęcia całościowego.

Wychowanie człowieka wolnego jest niewątpliwie zadaniem godnym trudu wychowawców, jednak jeśli wychowanie miałoby zostać pozbawione wymiaru troski o odpowiedzialne zagospodarowanie wolności, to pytanie o zasadność takiego działania byłoby z pewnością usprawiedliwione. Pochopne uleganie trendom i modom wychowawczym może być powiązane z brakiem świadomości konsekwencji takich fascynacji, a także z brakiem całościowej i spójnej koncepcji antropologicznej. Znajduje to wyraz w koncentracji na technikach i metodach pedagogicznych oddziaływań, które niestety pozbawione są ducha.

Odpowiedzialność wychowawcy, ale także każdego człowieka, w najbardziej klasycznym rozumieniu, polega na świadomości konsekwencji swoich czynów i na wzięciu tych konsekwencji na siebie. Tak poważne zadanie, jakim jest wspieranie rozwoju człowieka ku samodzielności i dojrzałości ludzkiej, wymaga rozpoznania przez wychowawcę zakresu swojej odpowiedzialności. Refleksja nad solidnymi podstawami wychowawczego oddziaływania, poszukiwanie całościowej koncepcji człowieka oraz troska o człowieczeństwo niewątpliwie należą do tego zakresu.

Adekwatne rozpoznanie zakresu odpowiedzialności wychowawczej (za co jestem odpowiedzialny?) skutkuje takimi działaniami, które sprzyjają rozwojowi młodego człowieka. Jednak przy uświadamianiu sobie tego zakresu mogą pojawić się różne błędy, których następstwem jest brak samodzielności dziecka, spowodowany tym, że wychowawcy biorą za nie całą odpowiedzialność, nie dając mu szansy na doświadczenie konsekwencji swoich czynów. Przykładem takiego podejścia, może nie najbardziej spektakularnym, mogą być działania rodziców zakładających grupy na przeróżnych komunikatorach, aby załatwiać sprawy, którym dziecko nie podołało w szkole. Nie zapisało sobie co jest na zadanie domowe – rodzice zapytają innych rodziców i sprawa będzie załatwiona. Jednak w wychowaniu chodzi o to, aby dziecko stopniowo przejmowało odpowiedzialność, aby stawało się samodzielne, aby rozumiało związek swoich czynów z konsekwencjami tych czynów. Rodzice, którzy załatwiają sprawy swoich dzieci, z całą pewnością motywowani są troską o dziecko (czasem także o swój wizerunek, jako dobrych rodziców), ale to odbieranie szansy na zaistnienie odpowiedzialności może być uznane za jeden z poważniejszych błędów wychowawczych.

Rodzice, którzy nieustannie dbają o to, aby nie było niezałatwionych spraw i ochraniają dzieci przed wszelkimi negatywnymi konsekwencjami, są czasem nazywani rodzicami helikopterowymi, bo wciąż „krążą” nad swoimi dziećmi. Ta nad-odpowiedzialność i nadopiekuńczość bardzo utrudnia kształtowanie się autonomii dziecka. Można zaryzykować twierdzenie, że prowadzi w rezultacie do redukcji poczucia podmiotowości rozwijającego się człowieka i nie przyczynia się do kształtowania postawy odpowiedzialności.

Profesjonalni wychowawcy-nauczyciele nie są pozbawieni problemów z określeniem i przyjęciem zakresu odpowiedzialności. Szczególnie dotyczy to kwestii, dość sztucznego, podziału na dydaktykę i wychowanie w szkole. Są nauczyciele, którzy za wszelką cenę starają się odsunąć od siebie to, co ma związek z wychowaniem i forsują opinię, że za wychowanie odpowiedzialni są wyłącznie rodzice. Pojawia się wobec tego przejrzysty podział: my, nauczyciele: dydaktyka; wy, rodzice: wychowanie. Zatem nawet zachowanie ucznia podczas lekcji w klasie może być przyczyną skierowania skargi do rodziców, w której między wierszami możemy przeczytać, że nie wypełniają swoich funkcji wychowawczych we właściwy sposób. To ustąpienie z pola wychowania prowadzi do redukcji roli nauczyciela i depersonalizacji edukacji, która przestaje być troską o całościowy rozwój człowieka. Taka postawa może skutkować napięciami pomiędzy nauczycielami i rodzicami – zamiast współpracy i współodpowiedzialności, pojawić się mogą wzajemne pretensje i eskalacja niezadowolenia.

Dotychczas korzystaliśmy z klasycznego rozumienia odpowiedzialności. XX-wieczna filozofia dialogu i spotkania wzbogaciła możliwość opisywania tego zjawiska. Odpowiedzialność, w tym nowym ujęciu, to gotowość do udzielania odpowiedzi. Ta gotowość jest reakcją na spotkanie tego, kto odpowiedzi oczekuje. Odpowiedzialność przestaje być interpretowana w sposób „sądowy”: czyn i konsekwencje czynu, ale staje się swoistym dialogiem, międzyosobową relacją, która wymaga otwarcia się na drugiego człowieka i zaangażowania.

W dialogu odpowiedzialności działania wychowawcy są odpowiedzią na potrzeby wychowanka. Jestem odpowiedzialny, więc odpowiadam na twoje potrzeby – nie pozostawię cię bez odpowiedzi. W ten sposób mamy do czynienia z relacją, która może prowadzić do pojawienia się międzyludzkich więzi. Wychowanie staje się dialogiem, w którym obie strony słuchają się i mogą mówić. Ważne jest, aby potrzeby/głos wychowanka był dobrze rozpoznany. Niebezpieczeństwo może polegać na tym, że wychowawca nie słyszy dziecka, a zamiast tego słyszy tylko swoje potrzeby dotyczące dziecka, ewentualnie swoje lęki i obawy, których przyczyna może pochodzić z jego osobistych przeżyć i doświadczeń. Odpowiedź nie prowadzi zatem do dialogu, ale jest monologiem – wychowawca odpowiada sam sobie, a wychowanek z podmiotu staje się przedmiotem pseudowychowawczych oddziaływań. „Pseudo” oznacza, że jest to tylko udawanie wychowania, a tak naprawdę mamy do czynienia z czymś zupełnie innym.

Jeśli jednak potrzeby zostaną adekwatnie rozpoznane, to do udzielenia odpowiedzi (do podjęcia odpowiedzialności) konieczne jest posiadanie, jak to ujął Hans Jonas, „mocy sprawczej”. Ta moc, to kompetencje ludzkie i profesjonalne, które umożliwiają podjęcie skutecznych działań. Odpowiedzialność wychowawcy, który chce posiadać autentyczny wpływ na swoich wychowanków, nie może realnie zaistnieć bez posiadania takiego uposażenia. Zamiast autentycznego wpływu, mamy wtedy do czynienia co najwyżej z deklaracjami i moralizowaniem. Skąd bierze się „moc sprawcza”? Z proaktywnej postawy wychowawcy, z zaangażowania, pasji, a nawet miłości, ale przede wszystkim z pracy nad własnym rozwojem. Taka postawa charakteryzuje tego, kto chce być odpowiedzialny. Kto chce odpowiedzialność podejmować, kto chce odpowiadać.

Czy można nie chcieć odpowiedzialności? Tak, można jej nie chcieć i w związku z tym można od niej uciekać, bronić się przed nią, nie podejmować jej aktywnie. Szczególnie wtedy, gdy interpretuje się ją jako ciężar, a nie międzyludzką, pozytywną i osobo-twórczą relację. Można być odpowiedzialnym (to jest zakres mojej odpowiedzialności – świadomość) i równocześnie można jej nie podejmować (brak działania). Można też, jak zauważyliśmy wcześniej, błędnie określać zakres odpowiadania. W przypadku wychowawców takie odrzucenie, wycofanie się, oddanie pola i błędy mogą mieć destrukcyjny wpływ na kształtowanie się człowieczeństwa wychowanków. Potrzebni są wychowawcy, którzy w trosce o człowieczeństwo (swoje i wychowanków) podejmą wyzwanie odpowiedzialności.

Zgodnie z dotychczasowymi rozważaniami, moglibyśmy scharakteryzować odpowiedzialnego wychowawcę jako tego, kto adekwatnie rozpoznaje zakres swojej odpowiedzialności, nie ustępując pola i nie wycofując się mimo trudności, podejmuje odpowiedzialność, poszukuje autentycznego wpływu na swoich wychowanków, wsłuchując się w ich potrzeby i budując „moc sprawczą”, niezbędną do skutecznego działania.

Dokonywanie redukcji i koncentracja na wybranych aspektach człowieczeństwa mogłaby także nas doprowadzić do utraty całościowej wizji. Wolność i odpowiedzialność nie opisują całości. Dietrich Bonhoeffer w niedokończonym tekście o odpowiedzialności, w jednym z ostatnich zdań, pisze: „następnym krokiem będzie miłość…”.

Stanisław Kowal

doktor nauk humanistycznych, nauczyciel akademicki w Studium Pedagogicznym UJ, dyrektor i współzałożyciel szkół prowadzących edukację spersonalizowaną w Krakowie

fot. unsplash.com