O kanapkach, Sandrze, Pantaleonie i nadziei

Wychowawca | 9 grudnia 2021

Czasem się poważnie zastanawiamy, czy jest jakaś nadzieja dla świata? Czy jest nadzieja dla chrześcijańskiej cywilizacji? Myślimy z bólem i niepokojem o młodych, którzy rezygnują z katechizacji i o tych, którzy tracą wiarę, czasem również z naszego powodu. W numerze 61. adhortacji Ecclesia in Europa św. Jan Paweł II pisał 18 lat temu: „Zachęcam też Kościół w Europie, by coraz większą uwagę poświęcał wychowaniu młodych do wiary. Patrząc w przyszłość, koniecznie musimy zwrócić ku nim nasze myśli; musimy spotkać się z umysłami, sercami, osobowościami młodych, by dać im rzetelną formację ludzką i chrześcijańską”. Św. Jan Paweł II jest wielkim prorokiem naszych czasów, widział zagrożenie przerwy w międzypokoleniowym przekazie wiary. Dziś widzimy, że mamy tu bardzo wiele do zrobienia. Trzeba „większą uwagę poświęcić wychowaniu młodych do wiary”. Jest to zadanie rodziców, dziadków, kapłanów, wspólnot parafialnych, ale także chrześcijańskich nauczycieli.

Młodzi sami zawsze dają nam nadzieję. Mimo wszystko Kościół bogaty jest w młodych świadków wiary. Świętymi zostali Perpetua, Felicyta, Agnieszka, Łucja, Józef Sanchez del Rio, królowa Jadwiga, królewicz Kazimierz, Stanisław Kostka i bardzo wielu innych. Do tego wyjątkowego grona należy zaliczyć błogosławioną Karolinę Kózkównę, w ostatnich latach Klarę Badano, Karola Acutisa i beatyfikowaną 24 października tego roku w Rimini Sandrę Sabattini, młodą narzeczoną. Napisała już jako 11-letnia dziewczynka: „Życie bez Boga jest stratą czasu, nudą i płytką zabawą w oczekiwaniu na śmierć”. Studiowała medycynę i należała do Wspólnoty Jana XXIII, a swoją pasją uczyniła pracę wśród niepełnosprawnych i ubogich. Prowadziła dziennik duszy, miała kierownika duchowego, była narzeczoną. Nie miała doświadczeń mistycznych, nie była wystawiona na próby heroizmu i cierpienia, ale zawsze była pełna życia i energii. Sandra odkryła smak życia z Bogiem. Mówią, że należała do „normalsów”. Zginęła w wypadku samochodowym w niedzielę w oktawie Wielkanocy, czyli według dzisiejszej nazwy w Niedzielę Miłosierdzia 1984 roku, mając zaledwie 23 lata.

Wspaniali młodzi żyją wśród nas, czasem po cichu, normalni i niezauważeni. Na jednym z bierzmowań, ksiądz przyprowadził do mnie dziewczynę i poprosił: „powiedz, dlaczego wybrałaś takie imię?”. „ To jest imię mojej mamy, która tragicznie zginęła prawie rok temu”. Innym razem młodzieniec zapytany przez księdza tłumaczył się z wyboru św. Pantaleona na swojego patrona z bierzmowania. „Ja chcę być lekarzem, a on był medykiem i męczennikiem z początku IV wieku. Leczył za darmo”.

Wędrując uliczkami Rzymu w trakcie wizyty ad limina apostolorum byłem świadkiem niezwykłej sceny. Rozkrzyczana grupa młodych Włochów, wracających ze szkoły, nagle zatrzymała się obok żebrzącego w wąskiej uliczce człowieka. Jeden z chłopców zdjął plecak i wyciągnął z niego kanapki i owoce, po czym wręczył je człowiekowi mówiąc: „to dla ciebie”.

Jest nadzieja. Są młodzi, którzy mają w sobie szlachetność, idealizm, miłość i chrześcijańską wielkość. Trzeba im pomóc nieść je przez życie. Oni nas potrzebują, ale może jeszcze bardziej my potrzebujemy ich.

bp Piotr Turzyński

adiunkt na Wydziale Teologii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II w Instytucie Historii Kościoła i Patrologii, Biskup Pomocniczy Radomski, Delegat do Krajowego Duszpasterstwa Nauczycieli przy Konferencji Episkopatu Polski