Na krętych ścieżkach historii – życie i działalność Wojciecha Narębskiego

Wychowawca | 5 lipca 2021

Ciało może już mdłe, ale duch wciąż ochoczy. Starałem się iść przez życie z uśmiechem i z piosenką. Tego i Wam wszystkim życzę. Wsparciem w chwilach trudnych, szczególnie jako więźniowi, a potem żołnierzowi była mi zaś wiara w Boga. To bardzo ważna rzecz w życiu. Dlatego jestem wierzący do dziś”1. Prof. Wojciech Narębski

Wojciech Narębski urodził się 14 kwietnia 1925 roku we Włocławku. Jego rodzice poznali się w Warszawie na początku lat 20. Stefan Narębski, ojciec Wojciecha, odbywał tam studia architektoniczne, zaś matka, Zofia Olszakowska, pracowała jako kreślarka. Pierwsze lata małżeństwa spędzili we Włocławku, rodzinnym mieście Zofii, tam Stefan pracował wspólnie ze swoim teściem, również architektem. Wojciech Narębski miał dwoje rodzeństwa: starszą siostrę Barbarę (1921–2000) i młodszego brata Juliusza (1927–1993). Cała trójka przyszła na świat we Włocławku, ale już w 1928 roku cała rodzina przeniosła się do Wilna, rodzinnego miasta Stefana Narębskiego. Ojciec Wojciecha kontynuował tam pracę jako architekt miejski. Był bardzo zaangażowany w swoją pracę, a szczególną uwagę zwracał na zabezpieczenie zabytkowej tkanki urbanistycznej przedwojennego Wilna. Zofia po ślubie ze Stefanem poświęciła się rodzinie i nie kontynuowała pracy zawodowej, to na jej barkach spoczął ciężar opieki nad dziećmi i domem.

Młodzi Narębscy wynieśli z rodzinnego domu bardzo staranne wychowanie. Zofia i Stefan wpajali swoim dzieciom elementarne zasady oparte na postawach chrześcijańskich, Uczyli pracowitości i uczciwości, przykładali dużą wagę do kształtowania postaw patriotycznych.

Wojciech Narębski swoją edukację na poziomie podstawowym odbywał w domu, co w przedwojennej Polsce nie było niczym nadzwyczajnym, szczególnie w rodzinach, którym zależało na odpowiednim wykształceniu swoich dzieci. Atmosfera rodzinnego domu bardzo pomagała w kształtowaniu umysłów młodych ludzi, dom był zawsze otwarty dla gości, chętnie odwiedzali go przyjaciele Zofii i Stefana stanowiący elitę intelektualną ówczesnego Wilna. Byli to artyści, profesorowie związani z Uniwersytetem Stefana Batorego, czy reprezentanci środowiska prawniczego.

W roku 1937 Wojciech rozpoczął naukę w Gimnazjum im. króla Zygmunta Augusta w Wilnie, słynącym z bardzo wysokiego poziomu nauczania. Poza typowo szkolnymi zajęciami, Wojciech zaangażował się także w działalność harcerską. Przy jego gimnazjum działała wodna drużyna harcerska Błękitna Jedynka Żeglarska, organizacja, która wywarła na niego mocny i trwały wpływ. Dzięki wodnemu charakterowi drużyny, Wojciech miał okazję uczestniczyć w żeglarskich obozach na jeziorem Narocz, gdzie oprócz typowych sprawności harcerskich nauczył się pływać. Choć, jak sam wspomina, nigdy za tym nie przepadał.

Czas dzieciństwa i wczesnej młodości Wojciecha brutalnie zakończyła rozpoczynająca się II wojna światowa. Wileńszczyzna była dość specyficznym terenem na tle reszty kraju, działania wojenne dotknęły ten obszar Polski po 17 września, kiedy w granice Rzeczypospolitej wkroczyła Armia Czerwona, łamiąc pakt o nieagresji. Co ciekawe, pierwsza okupacja sowiecka trwała tam krótko, bowiem już od 26 października 1939 r. została ona zamieniona na okupację litewską. Wilno było przedmiotem sporu pomiędzy Polską a Litwą właściwie przez całe dwudziestolecie międzywojenne. Stosunki dyplomatyczne nawiązano z Litwą dopiero wiosną 1938 r. Jak się później okazało na krótko. Okres okupacji litewskiej, czwartego okupanta Polski, był trudny dla Polaków ze względu na bezwzględną lituanizację całego dotychczasowego życia publicznego i szykany w stosunku do ludności polskiej. W sierpniu 1940 r. po raz kolejny zmienił się okupant Wileńszczyzny, znów na Sowietów. Wiązało się to z dalszym prześladowaniem Polaków, a także ze znaczącym pogorszeniem się zaopatrzenia ludności w podstawowe artykuły spożywcze.

Nowe warunki nie sprawiły, iż Polacy zarzucili starania o przywrócenie Ojczyźnie niepodległości. Jeszcze jesienią w różnych częściach kraju pojawiły się organizacje podziemne. To samo dotyczyło Wileńszczyzny. Wojciech Narębski, mimo swego młodego wieku, nie wahał się, przystępując do jednej z takich organizacji. Był to Związek Wolnych Polaków, który z czasem stał się częścią Służby Zwycięstwu Polski (później ZWZ i Armii Krajowej). Jako niespełna 16-letni chłopiec został przyjęty do organizacji, a po złożeniu przysięgi rozpoczął działalność pod pseudonimem „Justyn”. Jego zadaniem był kolportaż podziemnej prasy oraz zabezpieczenie powielacza, przechowywanego w schronie przeciwlotniczym na zapleczu domu rodziny Narębskich.

Niestety już wiosną 1941 r. służby okupanta wpadły na trop Związku Wolnych Polaków. Sowieckie NKWD w kwietniu tego roku przeprowadziło aresztowania zidentyfikowanych członków konspiracyjnej organizacji. Wśród nich był również Wojciech Narębski. Jednak śledztwo w tym przypadku nie zostało dokończone przez wybuch wojny pomiędzy Związkiem Sowieckim a niemiecką III Rzeszą w dniu 22 czerwca 1941 r. W związku z szybkim postępem wojsk niemieckich więzienia w Wilnie były pospiesznie ewakuowane koleją w głąb ZSRS. W jednym z takich transportów znalazł się Wojciech Narębski, który ostatecznie trafił do Gorkij. Tam był przetrzymywany, ale nie przesłuchiwany w sprawie swojej działalności konspiracyjnej. Ten traumatyczny okres został szczęśliwie przerwany dzięki układowi pomiędzy władzami polskimi na uchodźstwie a ZSRS, zwanemu układem Sikorski–Majski. Na jego mocy Polacy zostali zwolnieni z sowieckich więzień. Jednocześnie powstawać zaczęła polska armia w Związku Sowieckim.

Po uwolnieniu Narębski rozpoczął wędrówkę do Buzułuku, gdzie formowano Armię Polską na Wschodzie. Dotarł tam w październiku 1941 r. i został wcielony do kompani wartowniczej. Z powodu awitaminozy, będącej konsekwencją pobytu w więzieniu, Narębski trafił na pewien czas do szpitala.

W marcu 1942 r. rozpoczęła się ewakuacja całej Armii Polskiej na Wschodzie z terenów ZSRS do Persji (Iranu). W jednym z pierwszych rzutów Narębski przepłynął Morze Kaspijskie, opuszczając „nieludzką ziemię”. Z Persji polskie oddziały zostały skierowane do Palestyny. Tam Narębski kolejny raz trafił do szpitala, niestety z poważniejszej przyczyny – zapalenia płuc. Szczęśliwie lekarze, początkowo szkoccy, później polscy, wyleczyli chłopca. Jednak jego organizm był na tyle wyczerpany, że o liniowej służbie nie mogło być mowy. Został skierowany do pododdziałów pomocniczych i tak trafił do 22 Kompani Transportowej (później 22 Kompanii Zaopatrywania Artylerii). Tej samej, w której już był „Duży Wojtek” – niedźwiedź-maskotka kompani. Czas spędzony w Palestynie był bardzo owocny dla strzelca Wojciecha Narębskiego. W pierwszych miesiącach służby zdobył prawo jazdy na wojskowe ciężarówki, jesienią 1943 r. został skierowany na kursy maturalne do obozu Barbara, gdzie mógł wreszcie ukończyć gimnazjum i zdać „małą maturę”.

Kiedy Wojciech kończył kursy maturalne, rozpoczynała się ofensywa wojsk sprzymierzonych we Włoszech. Oddziały 2 Korpusu Polskiego pod dowództwem gen. Władysława Andersa również ruszyły do boju. Niezwłocznie po egzaminach Narębski podążył w ślad za swoją kompanią do Włoch. Tam czekało go pierwsze frontowe zadanie, czyli transportowanie amunicji na stanowiska artylerii polskiej w pobliżu masywu Monte Cassino.

Po przełamaniu obrony niemieckiej i otwarciu drogi na Rzym, 2 Korpus przeszedł do walk pościgowych. W ślad za walczącymi oddziałami niestrudzenie ciągnęły kolumny zaopatrzeniowe, w tym 22. Kompania. Droga ta, wraz z posuwaniem się na północ linii frontu, stawała się coraz dłuższa i niebezpieczna.

Latem 1944 r. 2 Korpus gen. Andersa otrzymał bardzo ważne zadanie zdobycia portu w Ankonie. Było to szalenie istotne dla wojsk sprzymierzonych. Położony w połowie „włoskiego buta”, port znacznie usprawniłby zaopatrzenie walczących wojsk. Zadanie to polskie oddziały wykonały wzorowo.

Zima przełomu 1944/1945 r. była czasem wytchnienia dla każdej ze stron konfliktu. Walki nie były już tak intensywne. Okoliczności sprzyjały luzowaniu żołnierzy i kierowaniu ich do wojskowych szkół. Narębski został odkomenderowany do Szkoły Podchorążych we włoskiej Materze. Odbywał tam naukę w zakresie zaopatrzenia wojsk. Po kursie na krótko wrócił do swojej kompani. Był to już jednak okres, kiedy oddziały niemieckie we Włoszech dogorywały, a perspektywa zakończenia wojny stawała się coraz bliższa. Narębski wrócił do Matery jako instruktor. Tam też zastał go koniec wojny.

Latem 1945 r. Narębski został odesłany do Alessano, gdzie rozpoczął naukę w polskim liceum dla żołnierzy, którym wojna odebrała tę możliwość. Rok później, latem 1946 r., wszystkie polskie jednostki, a także szkoły, zostały przeniesione z Włoch do Wielkiej Brytanii. Tam Wojciech Narębski ukończył liceum i zdał maturę. W tym czasie odzyskał również kontakt ze swoją rodziną, utracony w momencie aresztowania. Wojciech Narębski zdecydował się na powrót do Polski w 1947 r.

Wypadki wojenne sprawiły, że państwo Narębscy musieli opuścić Wilno i zamieszkać w Toruniu. Tam też ze swojej wojennej tułaczki latem 1947 r. dotarł Wojciech i rozpoczął studia z chemii na tamtejszym Uniwersytecie Mikołaja Kopernika. Praca naukowa pochłonęła zdolnego studenta i jeszcze przed uzyskaniem tytułu magistra został on asystentem w katedrze chemii.

W trakcie studiów Wojciech poznał także swoją przyszłą żonę Leokadię Orzechowską, którą poślubił w 1952 r. Niedługo później oboje zdecydowali o przeprowadzce do Krakowa. Było to związane z otwarciem przewodu doktorskiego Wojciecha w zakresie geochemii. Kraków był wtedy jedynym miejscem w Polsce, gdzie można było to uczynić. Od tamtej pory Narębscy związali swoje życie z Krakowem.

Po obronie doktoratu kontynuował swoją pracę naukową, będąc zatrudnionym w Muzeum Ziemi PAN, w Pracowni Mineralogiczno-Petrograficznej. Narębski specjalizował się początkowo w syderytach karpackich, później ciężar badań przeniósł na analizy mineralogiczne konkrecji węglanowych z Pienin, zajmował się również podmorskim wulkanizmem fosforytów. Był bardzo cenionym badaczem, który wypracował wiele nowych metod porównawczych minerałów. Swoje badania zawsze opierał wyłącznie o własne analizy chemiczne i fizykochemiczne. Habilitował się w 1965 r., tytuł profesora nadzwyczajnego uzyskał w roku 1973, na stopień profesora zwyczajnego został mianowany w 1986 r.

Wojciech Narębski bardzo chętnie współpracował z zagranicznymi ośrodkami naukowymi i inicjował taką współpracę, szczególnie ze środowiskiem włoskim. Dzięki doświadczeniom wojennym biegle posługiwał się językami: włoskim, angielskim i rosyjskim.

Obok geochemii Narębski niezwykle chętnie podejmował tematy związane z historią nauki oraz, co nie powinno dziwić, z historią wojskowości. Jako kombatant i harcerz był bardzo zaangażowany w działalność społeczną, stał się wychowawcą wielu pokoleń młodzieży związanej z krakowskimi skautami. Przekazywał im nie tylko harcerskie wartości, ale dbał też o pamięć o bohaterach ostatniej wojny, a w szczególności o tych, z którymi przyszło mu przebyć szlak bojowy.

W swojej historycznej twórczości Wojciech Narębski szczególną uwagę zwraca na geologiczne uwarunkowania prowadzonych podczas II wojny światowej w Italii działań. Podkreśla, pomijane często przez historyków, zależności między rodzajem terenu a taktyką prowadzonych operacji. Ponadto Narębski wiele miejsca poświęca zagadnieniom edukacji młodych żołnierzy z Armii Polskiej na Wschodzie. Sam wszak zdawał maturę, „małą” i „dużą”, jako żołnierz. Wielkie znaczenie w tej kwestii miała determinacja gen. Andersa, który zwracał wielką uwagę na uzupełnienie wykształcenia swoich małoletnich podwładnych. Zaskarbił sobie tym wielki szacunek ludzi, którzy mimo wszelkich wojennych trudności mogli, w ekstremalnie trudnych warunkach, zdobywać wiedzę i wykształcenie.

Prof. Wojciech Narębski, mający obecnie 96 lat, wciąż jest aktywny w kontaktach z młodzieżą harcerską i zaraża swoje otoczenie energią i nieodłącznym uśmiechem. Przez całe życie kieruje się prawem harcerskim i zgodnie z jego przesłaniem zawsze stara się „być pożytecznym” i wyciągać pomocną dłoń.

18 marca, będąc z wizytą u prof. Wojciecha Narębskiego, miałem przyjemność przekazać na jego ręce kilka egzemplarzy „Sagi rodu Narębskich”, wydanej przez Archiwum Nauki PAN i PAU w Krakowie. Saga…” jest ukoronowaniem wieloletnich wysiłków i żmudnych archiwalnych poszukiwań prof. Narębskiego. Prof. Wojciech Narębski zebrał w pracy dzieje własnej rodziny, wplecione w burzliwy okres historii Polski. Publikacja uzupełniona jest fragmentem wspomnień siostry oraz tekstem pamiętnika ojca, Stefana Narębskiego, z przedmową i w opracowaniu Patryka Gawrychowskiego. Redakcji i wydania materiałów podjęło się Archiwum Nauki, spełniając tym samym marzenie swego Przyjaciela, jakim jest Wojciech Narębski.

Maciej Łyszczarz – absolwent historii na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pracuje w Archiwum Nauki PAN i PAU w Krakowie jako archiwista

Literatura (wybór):

  1. W. Narębski, Saga rodu Narębskich, Kraków 2020.

  2. W. Narębski, A. Kobos, Zostawić po sobie ślad [w:] A. Kobos, „Po drogach uczonych”, tom 3, Kraków 2008.

  3. D. Bottero, N. Davies, M. Patricelli, M. Łyszczarz, Wojciech Narębski. Za naszą i waszą wolność. Od Sybiru po Monte Cassino, Warszawa 2020.

1 za: anders.org.pl/index.php/2020/04/14/95-urodziny-prof-narebskiego-zalozyciela-wspolnoty-andersa/

fot. Archiwum Chóru SCC w Krakowie