Moja droga do „Wychowawcy”

Wychowawca | 13 stycznia 2023

Z Marią Totą, jedną z inicjatorek powstania naszego miesięcznika, wieloletnią nauczycielką chemii i towaroznawstwa, autorką artykułów o wychowaniu, nieprzerwanie obecną w kolegium redakcyjnym „Wychowawcy” od pierwszego numeru, rozmawia Maria Kowal.

Pani Mario, zanim zapytam o początki „Wychowawcy”, proszę opowiedzieć, jak to się stało, że została Pani nauczycielką?

Przede wszystkim, w liceum handlowym w Krakowie, do którego chodziłam, miałam bardzo dobrych, przedwojennych nauczycieli, którzy imponowali mi wiedzą i kulturą. Lubiłam też młodzież i dzieci. Dlatego po studiach z towaroznawstwa na Akademii Ekonomicznej, gdy tylko nadarzyła się okazja, by pracować jako nauczyciel, od razu z niej skorzystałam. To było technikum w Sosnowcu – tam pracowałam rok i wróciłam do Krakowa. Szczęśliwym zrządzeniem losu spotkałam mojego dawnego nauczyciela, piastującego stanowisko dyrektora w nowo wydzielonej szkole, który zaprosił mnie do pracy „u siebie”. Ucząc przedmiotów zawodowych i chemii w różnych placówkach, pracowałam tak aż do przejścia na emeryturę. A później jeszcze przyjęłam „godziny” na kursach w szkole kosmetycznej – nie mogłam się z uczniami i uczeniem rozstać!

A kiedy pojawił się na Pani drodze „Wychowawca”?

Nim powstał sam „Wychowawca”, pojawiła się głęboka potrzeba założenia pisma dla nauczycieli. W 1972 roku pierwszy raz uczestniczyłam w Ogólnopolskiej Pielgrzymki Nauczycieli od 1 do 2 lipca, w podzięce za zakończenie roku szkolnego. Pozostałam tam na czterodniowych rekolekcjach zamkniętych. Odbywały się u sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, a prowadził ksiądz Edmund Boniewicz pallotyn, spowiednik księdza Prymasa Wyszyńskiego. Od tego czasu rokrocznie uczestniczyłam w Ogólnopolskiej Pielgrzymce dla Nauczycieli i rekolekcjach dla nich. Pośród nauczycieli przybywających na pielgrzymki byli ci, którzy w czasie II wojny światowej z narażeniem życia prowadzili nauczanie w podziemiu, przygotowując uczniów do matury. W spotkaniach uczestniczyła, m.in., pani Zofia Rymar z Krakowa, która przygotowała Akt Ślubowania Matce Bożej Częstochowskiej, zobowiązujący nauczycieli do wychowania uczniów w duchu miłości Boga i Ojczyzny. Pani Zofia opracowywała materiały pedagogiczne, wykłady dydaktyczne dla uczestników spotkań. Niestety, w połowie lat 80. zmarła – i zabrakło publikacji formujących i biuletynów. Uczestnicy rekolekcji coraz mocniej odczuwali potrzebę założenia pisma dla nauczycieli. Uzasadnieniem były przemiany społeczne, które zrodziły konieczność wykorzystania możliwości kształcących i wychowawczych dla nauczycieli. Uznano, że wydawnictwo winno znajdować się w dużym ośrodku o tradycjach historycznych, np. w Krakowie. I wtedy właśnie mnie polecono tę inicjatywę. Zareagowałam, jak to ja od razu i głośno: Nie jestem polonistą! Natychmiast padała też odpowiedź: – Nie szkodzi! Polecono mi w środowisku szkolnym Krakowa poszukać kolegów, którzy z pasją podejmą służbę sprawie. Przez trzy lata, na każdych kolejnych spotkaniach rekolekcyjnych, „przepytywano” mnie, co zrobiłam w tym kierunku.

Gdzie Pani szukała „kolegów z pasją”?

Na początku – w duszpasterstwie nauczycieli, które działało przy bazylice Ojców Dominikanów, obok „Beczki” – duszpasterstwa akademickiego. Spotykaliśmy się tam na ciekawych wykładach, dotyczących w dużej mierze edukacji, więc była nadzieja na znalezienie osób, które będą chciały współtworzyć pismo. Niestety mimo że wiele osób widziało potrzebę powstania takiego periodyku nie chciało się w zaangażować w jego tworzenie „od zera”, wybierając np. karierę naukową. Duszpasterstwo nauczycieli u Ojców Dominikanów w roku 1980 zostało bez uprzedzenia rozwiązane i zakończyło działalność.

Niedługo później powstała „Ostoja” Duszpasterstwo Nauczycieli u Ojców Cystersów w Mogile (Nowa Huta)…

Tak, duszpasterstwo nauczycieli powstało w marcu 1982 r., przy okazji wizytacji parafii Nowa Huta-Mogiła, przeprowadzonej przez bp. Stanisława Smoleńskiego . Zainteresowanie nauczycieli duszpasterstwem dla Nowej Huty było bardzo duże. Z czasem przyjęło ono nazwę „Ostoja”, jej duszpasterzem został ojciec dr Paweł Mynarz. Otoczył on opieką duchową nauczycieli, z dużym zaangażowaniem i pasją. Zostało założone Katolickie Stowarzyszenie Wychowawców, jako oddział krakowski. Pojawiła się nadzieja na powstanie grupy inicjatywnej wydawania pisma. Za zgodą ojca opiekuna, podczas spotkania, zrobiłam krótką ankietę, pytając zebranych nauczycieli, czy potrzebne jest czasopismo dla nauczycieli i jakie treści powinno zawierać. Wszyscy ankietowani potwierdzili taką potrzebę. W wypowiedziach można było przeczytać między innymi: aby wiernie stać przy Kościele katolickim i praktykować w życiu etykę katolicką, aby wychowywać dzieci i młodzież w duchu prawdy i miłości. Ojciec Paweł był nie tylko duszpasterzem „Ostoi”, lecz takżę nieocenionym filarem naszego kolegium. Serdecznie zachęcał i przyjmował do wspólnych spotkań członków duszpasterstwa i KSW. Został dyrektorem męskiego liceum ogólnokształcącego i służył doświadczeniem, rada i pomocą. O. Paweł widział wielką potrzebę istnienia pisma dla nauczycieli.

I co działo się dalej?

W 1992 roku na rynku wydawniczym pojawił się Tygodnik Rodzin Katolickich „Źródło”. W stopce redakcyjnej były znane już nazwiska dr. inż. Antoniego Zięby i dr Wandy Połtawskiej, co rozbudziło naszą nadzieję na dobre kontakty. Doktora inż. Ziębę, obrońcę życia, słuchałam w duszpasterstwie oo. Dominikanów jako odważnego, wykształconego pracownika Politechniki Krakowskiej, który wziął na siebie ryzyko podważania ideologicznej ustawy z 1956 roku dotyczącej dopuszczania przerywania ciąży „na żądanie”. Jego postawa odważnej wiary i siły ducha wzbudziła moją nadzieję na powstanie zamierzonego pisma dla nauczycieli i wychowawców, które będzie łączyć idee i wartości chrześcijańskie. Dr inż. Antoni Zięba przyjął naszą propozycję.

Kto miał wziąć na siebie ciężar wydania pisma?

Uzgodniono, że pismo będzie wydawane przez fundację „Źródło”, przy współpracy duszpasterstwa „Ostoja” oraz KSW, tak było przez kilka lat. Fundacja dysponowała małymi funduszami, lecz rozpoczęliśmy wspólnie się spotykać i budować kolegium redakcyjne, Ojciec Paweł Mynarz został asystentem kościelnym.

Jak długo przed wydanie pierwszego numeru spotykaliście się Państwo?

Wydaje mi się, że to było 9 miesięcy. Pierwsze spotkania w 5–6-osobowym składzie z dr. inż. Ziębą odbywały się w moim mieszkaniu. Na tej (ruch ręką) kanapie powstawał skład kolegium redakcyjnego, tu też wybraliśmy pierwszego redaktora naczelnego.

Kto zaproponował tytuł?

Pomysł, który miałam, to „Być wychowawcą”, natomiast na jednym ze spotkań dr inż. Zięba przyniósł wiadomość, że dr Wanda Półtawska proponuje tytuł „Wychowawca”. Został on jednogłośnie przyjęty.

Czym zajmowali się Państwo na tych „przygotowujących” spotkaniach?

Ustalaliśmy tematykę wynikającą z potrzeb uczących, jak wzory programów, lekcji wychowawczych, zagrożeń wychowawczych, doświadczeń dydaktycznych. Celem była formacja, promocja dobra, kształtowanie postaw obywatelskich uczniów, którzy widzą swoje miejsce w szkole, w rodzinie w środowisku, w społeczeństwie.

Jaka była atmosfera? Radość, napięcie? Czy nie obawiali się Państwo, że może się nie udać?

Co działo się po wydaniu pierwszych numerów?

„Wychowawca” został życzliwe przyjęty w środowisku katolickim i oświatowym. Został pobłogosławiony przez papieża Jana Pawła II i Kurię Metropolitalną w Krakowie. Niech to błogosławieństwo nadal służy „Wychowawcy”!

Bardzo dziękuję za te wspomnienia!