Miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący

Wychowawca | 26 lipca 2023

Koncert zespołu folklorystycznego, który skupia dorosłych amatorów. Z jednym z tancerzy na próby przychodzi dorosła, niepełnosprawna córka. Przygląda się, spędza czas w przyjaznym środowisku, tańczy i śpiewa po swojemu – nie występuje. Na koncert przygotowano dla niej strój regionalny, „ciocie” zespołowe uczesały ją i zrobiły sceniczny makijaż – taki, jaki miały wszystkie tańczące panie. Zaproszono jej Mamę do wspólnego zdjęcia z córką, mężem i synem. Mama musiała uciec na chwilę za róg budynku, bo nie mogła ukryć silnego wzruszenia.

Do tramwaju, drzwiami przy motorniczym, wsiada nastolatek z ogromnymi lodami, przybrudzony na twarzy. Za nim postępuje starsza pani, także z lodami w ręce. Kierujący pojazdem uprzejmie mówi: nie można wsiadać z lodami. Pani komentuje z oburzeniem: wstydziłby się pan! To jest dziecko niepełnosprawne! Motorniczy powtarza, bardzo spokojnie: rozumiem, ale nie można jechać tramwajem z lodami. Pani zarządza wyjście wnuka z wagonu. Na przystanku już nie komentuje zdarzenia.

Praktyka śródroczna, hospitacja w V klasie SP. Jedno z dzieci śpi na ławce, nauczycielka nie zwraca na to żadnej uwagi. Opiekun praktyki dzieli się „po cichu” ze studentami niepokojem, że nie było żadnej reakcji prowadzącej na to zdarzenie. Przy omawianiu lekcji nauczycielka sama opowiada grupie, że dziecko ma bardzo trudną sytuację w domu rodzinnym, i nie wie, czy w ogóle spało tej nocy – niech więc wyśpi się spokojnie chociaż na lekcji. Dla studentów to była najważniejsza lekcja w życiu. Od czasu wspomnianej hospitacji minęło 25 lat.

Miłość w wychowaniu jest zarówno stawianiem wymagań i ich egzekwowaniem, jak i rezygnacją z nich, jeśli są większe racje niż „wypełnianie litery prawa”. Miłość to też stwarzanie naturalnych sytuacji, w których jesteśmy przy sobie nawzajem, a pomoc wynika właśnie z owego bycia razem, bez przymusu i nakłaniania. Schematy i stereotypy muszą ustąpić, jeśli nie chcemy, żeby nasze działania zamieniły się w bezosobową technologię edukacyjną, czy bezduszną metodykę wychowania – a tak może stać się bez miłości. Jeśli rozumiemy czym jest miłość, to nie możemy mieć wątpliwości, że w wychowaniu jest ona niezbędna (cierpliwa jest, nie szuka swego, nie unosi się pychą, nie szuka poklasku).

Rozpoznanie sytuacji, kiedy należy egzekwować wymagania, a kiedy będzie to błędem, nie zawsze jest łatwe, dlatego oprócz osądu serca i rozumu, włączmy działanie Ducha Świętego – niech nasza decyzja nie będzie wyłącznie „nasza”, bo jesteśmy omylni, jak wszyscy. Pomocna będzie też rozmowa z kimś zaufanym (mogą to być np. wychowawca klasy, inny nauczyciel, przyjaciel rodziny, duszpasterz), by z zaistniałej sytuacji wyciągnąć jak najwięcej dobra.

W sytuacjach niestandardowych, na które trudno nam się przygotować, najważniejsze jest nie to, jak radzimy sobie z dzieckiem (uczniem), ale jak radzimy sobie z samym sobą. I z tym pytaniem zostańmy przez wakacje.

Stanisław Kowal

doktor nauk humanistycznych, nauczyciel akademicki w Studium Pedagogicznym UJ, dyrektor i współzałożyciel szkół prowadzących edukację spersonalizowaną w Krakowie