Kilka słów o zdalnym nauczaniu

Izabela Gajewska | 15 września 2020

Nauczanie zdalne wciąż budzi i pewnie długo jeszcze będzie budzić ogromne emocje. Z dnia na dzień uczniowie, ich rodzice i nauczyciele, stanęli przed ogromnym wyzwaniem. W obliczu niepewności, lęku o zdrowie własne i bliskich, pracę czy dostęp do służby zdrowia i żywności, musieliśmy odnaleźć się w „domowej szkole” – bez żadnego przygotowania. Było to o tyle trudne, że tak jak nie wszyscy rodzice, tak i nauczyciele wykazywali się różnym poziomem umiejętności komputerowych oraz mieli różny dostęp do niezbędnego sprzętu i Internetu. Szybko pojawiło się mnóstwo platform, które odpowiadały na potrzebę prowadzenia zajęć online. Szkoła podstawowa, w której pracuję, stanęła na wysokości zadania. Oczywiście początki nie były dla nikogo łatwe, ale metodą prób i błędów oraz dzięki dużemu zaangażowaniu całej społeczności udało się wypracować zasady, których wszyscy staraliśmy się trzymać, a także ujednolicić pracę – uczniowie korzystali z e-maili klasowych i jednej platformy, co pozwoliło uniknąć chaosu i nieporozumień. Edukacja wczesnoszkolna i przedszkolna miała zdecydowanie najtrudniejsze zadanie. Złość, żal i frustracja rodziców, której wciąż doświadczamy przeglądając fora internetowe, jest – w moim odczuciu – w dużym stopniu uzasadniona. Spadła na nich duża odpowiedzialność za edukację własnych dzieci. Przecież bez względu na to, czy w danej szkole lekcje prowadzone były online, czy nie, to właśnie rodzic małego dziecka, najczęściej pomiędzy obowiązkami domowymi a pracą (często także zdalną), musiał pokierować własnym dzieckiem – odebrać wiadomość od nauczyciela, otworzyć książki na odpowiedniej stronie, włączyć nagranie czy wreszcie zalogować dziecko na platformę, ponieważ z przyczyn oczywistych mały uczeń nie był w stanie zrobić tego samodzielnie. Duża grupa rodziców świetnie sobie poradziła, choć było to trudne i wyczerpujące. Ci, którzy nie mieli dotychczas częstej styczności z komputerem, zostali postawieni w bardzo kłopotliwej sytuacji.

Zdalne nauczanie spowodowało dużo nierówności, a rozmowy z rodzicami i lekcje online ujawniły wiele problemów dzieci, które w czasie nauki stacjonarnej były pod kontrolą i łatwiej można było szybko oraz skutecznie zareagować. Nie zapomnę lekcji, na której po poproszeniu ucznia o odpowiedź, gdy włączył mikrofon, ja i cała klasa usłyszeliśmy kłótnię rodziców. Wtedy dotarło do mnie, że wielu z moich uczniów ma w danym momencie znacznie poważniejsze problemy niż słaby Internet…

Dla mnie, nauczyciela z pięcioletnim doświadczeniem, zdalne nauczanie było wielkim wyzwaniem. Mimo tego, że dobrze odnajduję się w pracy z wykorzystaniem TIK, potrafię sprawnie poruszać się w Internecie i szybko nauczyłam się obsługi platformy, na której przyszło mi pracować, nie było to proste. Wymagało przeorganizowania czasu i miejsca do pracy, a skutkowało zaniedbywaniem obowiązków domowych i pojawieniem się nieobserwowanego wcześniej bólu oczu i kręgosłupa.

Nauczyciele, tak jak każda grupa zawodowa, są różni, z pewnością większość wykazuje się dużym zaangażowaniem i pasją, ale są również ci mniej elastyczni i podchodzący do swojej pracy z mniejszą energią. Boli przysłowiowe wrzucanie wszystkich do jednego worka, ale jest to w dzisiejszych czasach nieuniknione, choć dla wielu krzywdzące.

Co przyniesie wrzesień? Gdy piszę te słowa na początku wakacji – jeszcze tego nie wiemy. Miejmy nadzieję, że spotkamy się wszyscy w naszych szkołach. A jeśli będzie inaczej – praktyka kilku miesięcy zdalnego nauczania, a także przerwa wakacyjna z pewnością pozwolą lepiej przygotować się do kolejnych miesięcy pracy w domowej szkole, jeśli taka konieczność zaistnieje.

Izabela Gajewska