Edukacja z sensem – sens edukacji

Wychowawca | 15 lipca 2022

Rozumienie istoty i sensu edukacji ulegało wielu zmianom. Starożytna idea wychowania człowieka pięknego i dobrego była wyrazem dbałości o wieloaspektowy rozwój człowieka, o piękno ciała i ducha. Edukacja jako troska o człowieczeństwo ustępuje dzisiaj działaniom, które podporządkowane są zdecydowanie bardziej pragmatycznym celom.

Edukacja, w rozumieniu bardzo wielu, ma służyć przygotowaniu człowieka do wypełniania ról zawodowych. Konsekwencją tak zredukowanej edukacji jest redukcja polegająca na traktowaniu ucznia jako tego, który powinien zrobić wszystko, aby osiągnąć tak zdefiniowany cel, aby radzić sobie w tak zorganizowanym systemie. Powinien zatem uzyskiwać wysokie wyniki w wystandaryzowanych testach, powinien zdawać egzaminy, otrzymywać wysokie oceny, a wszystko po to, żeby zrealizować plan, który ma go doprowadzić do stania się człowiekiem pracy. Przykładem takiego podejścia do procesu kształcenia jest bardzo wczesne podejmowanie decyzji związanych z wyborem specjalizacji (np. tak zwanych rozszerzeń), które w perspektywie mają przyczynić się do uzyskania sukcesu na drodze ku upragnionemu zawodowi. Uczniowie, dokonując wyboru pewnych przedmiotów, decydują się niejako na ograniczenie własnego poziomu wykształcenia ogólnego na rzecz specjalizacji „zawodowej”. Nie jest to oczywiście wyrażone wprost, jako intencja edukujących, ale w praktyce tak właśnie się dzieje.

Testowanie i ocenianie to szkolne rytuały, które, jeśli są traktowane priorytetowo, skutecznie mogą przesłonić wszystkie inne aspekty rozwoju człowieka, czyli znowu może dojść do zastąpienia tego, co powinno być wieloaspektowe i całościowe, podejściem wybiórczym i w zasadzie jednowymiarowym. Choć definicje mówią nam, że edukacja powinna przyczyniać się do lepszego rozumienie siebie i relacji ze światem, skuteczniejszej kontroli własnych zachowań i większego sprawstwa wobec procesów zewnętrznych (Kwieciński), to w praktyce walka o oceny, inspirowana i moderowana przez nauczycieli (często także przez rodziców) i podejmowana bardziej albo mniej chętnie przez uczniów, staje się istotą szkolnej edukacji. Zasygnalizowane procesy i zjawiska mogą prowadzić do stanu, w którym troska o człowieka i człowieczeństwo stanie się czymś marginalnym, a może nawet niezrozumiałym i w efekcie niepotrzebnym, a edukacja nie będzie podejmować wyzwań związanych z całościowo rozumianym rozwojem osoby. Emocje, motywacje/wola, duchowość, moralność przestaną być pojęciami i zjawiskami, którymi warto się zajmować w szkole.

Viktor Frankl zwraca uwagę na to, że nasza współczesność może być charakteryzowana jako epoka egzystencjalnej pustki. Jeśli tak jest, to edukacja nie może ograniczać się ani sprowadzać do przekazywania młodzieży tylko wiedzy i tradycji. Powinna się raczej skupić na udoskonalaniu przez człowieka umiejętności odnajdywania tych niepowtarzalnych sensów, na które nie ma wpływu współczesny upadek uniwersalnych wartości. Narzędziem, które pozwala nam, według twórcy logoterapii, odnajdywać sens ukryty w niepowtarzalnych sytuacjach życiowych, jest nasze sumienie. Edukacja musi więc wyposażyć człowieka w środki umożliwiające mu odnalezienie sensu, a tymczasem często dodatkowo przyczynia się do powstania egzystencjalnej pustki (Wola sensu, s. 114). Sumienie, rozumiane jako narzędzie umożliwiające odkrywanie sensu, wymaga zatem rozwijania i kształtowania. To może być dość zaskakujący, albo raczej zapomniany cel dla wychowawców.

Sens i wartości, to dla Frankla prawdziwe edukacyjne wyzwania. Zastanówmy się, czy są one podejmowane w szkolnej codzienności. Czy jest na to czas, czy nauczyciele mają świadomość wagi tych wyzwań we współczesnym świecie? Czy to, co dzieje się w murach szkoły jest dla uczniów sensowne? Czy dzięki wsparciu nauczycieli-wychowawców młodzi ludzie mogą skuteczniej odnajdywać sens w sytuacjach życiowych? Czy nauczyciele odnajdują sens w tego typu zaangażowaniu się w rozwój ucznia? Pozytywne odpowiedzi na te pytania świadczyłyby o tym, że szkoła skutecznie przyczynia się do obrony uczniów przed egzystencjalną pustką, nudą i apatią, oraz że spełnia swoją rolę wychowawczą w trudnej współczesności.

W jednym z wywiadów przeprowadzanych z V. Franklem padło pytanie, czy możliwe jest nauczenie kogoś wartości. Psychiatra odparł, że wartości nie można nikogo nauczyć, wartościami trzeba bowiem żyć. Podobnie nie można nikomu podarować sensu; nauczyciel może jedynie dać uczniowi przykład zaczerpnięty z własnego życia i doświadczenia – przykład swojego zaangażowania w pracę, oddania prawdzie i sprawom nauki.

Zadanie nauczyciela, ale także wszystkich wychowawców i przede wszystkim rodziców, nie polega zatem na nauczaniu wartości i obdarowywaniu młodych ludzi swoją wizją sensu, ale przede wszystkim na świadczeniu swoim życiem i zaangażowaniem o wartościach i sensie. Taka postawa może przyczynić się do tego, że wartości pojawią się w życiu rozwijającego się człowieka jako coś godnego zaangażowania. Natomiast odkrywanie sensu w sytuacjach codziennych i tego sensu życiowego, a także – jak to określał V. Frankl – Nadsensu (Absolutu, Boga) stanie się autentyczną potrzebą. Rozumienie roli wychowawcy, który jest przede wszystkim świadkiem wartości i sensu, może stwarzać nadzieję na zaistnienie autentycznego wpływu wychowawczego.

Edukacja pozbawiona odniesienia do wartości i sensu staje się procesem zdepersonalizowanym, może nawet warto zaryzykować określenie staje się pseudoedukacją. Jeśli bowiem to co najbardziej ludzkie jest rugowane jako zbędne, niejasne i w końcu niepotrzebne, to edukacja przestaje być tym, czym ze swej definicji być powinna. Jeśli chcemy zmiany tej sytuacji, to nie powinniśmy czekać na mniej lub bardziej udane ministerialne reformy – one zwykle nie przynoszą w tym zakresie żadnych zmian. Trzeba zadbać o świadomość wychowawców i nauczycieli. Trzeba im wciąż przypominać, jak wiele zależy od ich postawy, od wyborów jakich dokonują, od sensu odkrywanego przez nich każdego dnia. Edukacja może się zmieniać i personalizować dzięki wychowawcom i nauczycielom, którzy widzą sens w trosce o osobowy rozwój swoich podopiecznych.

Takie zmiany mogą się zdarzyć, jeśli uda się wyzwolić szkołę, a może przede wszystkim świadomość nauczycieli, od zasygnalizowanych wcześniej redukcjonizmów. Jeśli szkoła będzie miejscem autentycznych osobowych spotkań, które nie koncentrują się na ocenach i ocenianiu, na testach i testowaniu, ale biorą pod uwagę wieloaspektowość rozwoju człowieka i są wyrazem prawdziwej troski o jego człowieczeństwo.

Stanisław Kowal

doktor nauk humanistycznych w zakresie pedagogiki, adiunkt UP w Krakowie. Od lat zajmuje się kształceniem przyszłych nauczycieli

fot. unsplash.com