Dzieje Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego dla Niesłyszących i Słabosłyszących w Raciborzu

Wychowawca | 4 maja 2022

Dzieje Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego dla Niesłyszących

i Słabosłyszących w Raciborzu

we wspomnieniach ks. Jana Szywalskiego, duszpasterza niesłyszących

Ksiądz Prałat Jan Szywalski przez kilkadziesiąt lat swojej posługi kapłańskiej służył osobom niesłyszącym, był dla nich „szczególnym mostem do Boga”. Ze środowiskiem osób niesłyszących związał się w 1962 roku, dwa lata po święceniach kapłańskich. To właśnie wtedy został przeniesiony z Zabrza do Raciborza, ze względu na funkcjonującą w tym mieście szkołę dla głuchych i duże skupisko dorosłych osób niesłyszących. Tym samym ksiądz Jan wkroczył w szeregi kapłanów sprawujących duszpasterstwo niesłyszących i związał swoje losy z tą niezwykłą szkołą, która obchodziła w roku 2021 jubileusz 185-lecia.

fot. Ks. Jan

Swoje wspomnienia ksiądz Jan rozpoczął od cytatu, który przyświeca działalności Ośrodka. Są to słowa prof. Marii Grzegorzewskiej, patronki ośrodka: „Każdy człowiek ma prawo do szczęścia i swojego miejsca w społeczeństwie. Nie ma kaleki – jest człowiek”.

Ksiądz Prałat świetnie zna historię i działalność Ośrodka na przestrzeni niemal dwóch wieków i opowiada o tym z wielką pasją. Tej opowieści przysłuchuje się siostra Monika, Maria Polok, ze Zgromadzenia Misyjnego Służebnic Ducha Świętego w Raciborzu, która jest związana z Ośrodkiem od kilkudziesięciu lat. Siostra Monika, katechetka, jest autorką kilku publikacji na temat szkoły m.in. Nasz Ośrodek – nasz dom, czy Głusi mówią, gdzie autorka zebrała opowieści osób niesłyszących o ich życiu.

fot. s. Monika

Zakład dla Głuchoniemych w Raciborzu, bo taką nazwę nosił wówczas Ośrodek, powstał w maju 1836 roku, z inicjatywy doktora Karola Kuha. Był to pierwszy na Górnym Śląsku zakład dla głuchoniemych. Profesor Karl Johann Kuh (1804–1872) był człowiekiem wybitnie zdolnym, wykształconym, mając zaledwie 22 lata uzyskał tytuł doktora nauk medycznych. Pochodził z bardzo bogatej rodziny. Był właścicielem majątków w Wojnowicach, Lekartowie, Bojanowie, a także w Krzanowicach i Samborowicach. Jako lekarz szczególnie zainteresował się chorobami oczu. Był specjalistą w dziedzinie okulistyki, specjalizował się w usuwaniu jaskry. W założonej przez siebie klinice chirurgicznej w Wojnowicach przeprowadził wiele operacji, najczęściej pro bono. Doktor Kuh zajmował się nie tylko medycyną. Wspólnie z księciem Lichnowskym zasłużył się dla Raciborza, zabiegając o budowę linii kolejowej, przebiegającej przez miasto. Dzięki temu Racibórz znalazł się na trasie kolei łączącej Wiedeń z Berlinem. Ksiądz Szywalski podkreśla, że dr Karl Kuh był dla Raciborza człowiekiem opatrznościowym i wielkim filantropem. Jako młody, ambitny lekarz marzył o otwarciu zakładu dla dzieci głuchoniemych. To marzenie, dzięki zorganizowanej wśród przyjaciół, znajomych i członków loży masońskiej zbiórce pieniędzy na ten cel, zrealizował w maju 1836 roku. Celem Zakładu było, wg statutu, wykształcić młode, zdolne do nauki osoby głuche, aby z „biernych i uciążliwych dla państwa konsumentów uczynić świadomych i użytecznych obywateli”.

Pierwsze lata istnienia Zakładu to mnóstwo trudności, przede wszystkim lokalizacyjnych. Brak funduszy i pomieszczeń spowodował, że pierwszy nauczyciel i jednocześnie kierownik Edward Weinhold przyjął wychowanków pod swój dach, w prywatnym mieszkaniu. Liczba uczniów zmieniała się z roku na rok. Początkowo było ich czworo, rok później już 11, a w kolejnym 1838 roku 15. W 1841 roku udało się zakupić parcelę przy obecnej ul. Wojska Polskiego, i po dokonaniu pewnych zmian adaptacyjnych już rok później instytut funkcjonował w nowym obiekcie. Dom posiadał własne podwórko do zabawy i ćwiczeń, a także ogród z budynkiem kąpielowym (woda, co niezwykłe, pochodziła z przepływającej obok rzeczki Psiny).

fot. Zakład Głuchoniemych przy dawnej ul. Pyrkoscha 2

Przez wiele lat nie było systematycznych wpływów, które pozwalałyby na komfort funkcjonowania. Zakład utrzymywał się z darowizn królewskich oraz publicznych zbiórek, urządzanych w kościołach. Polityczne zawirowania roku 1848 spowodowały jeszcze większe trudności finansowe dla placówki. Dopiero lata 80. przyniosły poprawę sytuacji i możliwość rozbudowy. Nastąpiła ona w 1883 roku. Postawiono wówczas drugi budynek (obecny przy ul. Miarki), w związku z tym można było przyjąć więcej wychowanków i zatrudnić więcej nauczycieli. Kilka lat później dobudowano boczne skrzydło do budynku przy ul. Wojska Polskiego i wybudowano salę gimnastyczną. Liczba wychowanków systematycznie wzrastała. Pod koniec XIX wieku szkoła liczyła już 291 wychowanków i 26 nauczycieli. Początek XX wieku przyniósł kilka zmian. W 1909 roku nastąpił podział Instytutu na część dla dziewcząt i chłopców. Liczba wychowanków przekroczyła 330 uczniów (177 chłopców, 160 dziewcząt). W roku 1907 zaczęto budować trzeci budynek (obecne I LO przy ul. Kasprowicza), który oddano do użytku na Jubileusz 75-lecia szkoły, w 1911 roku. Rok ten był również istotny dla historii szkoły, ponieważ przyniósł zmiany organizacyjno-prawne. Państwowe prawodawstwo nareszcie uznało i uregulowało szkolnictwo głuchych, wydając w dniu 7 sierpnia 1911 roku prawo o obowiązku szkolnym osób niesłyszących.

Największy rozwój, jak podkreśla ksiądz Jan, nastąpił tuż przed I wojną światową. W szkole przebywało już ponad 500 uczniów. Ksiądz w swojej opowieści podkreśla, że raciborski Zakład w owych latach był największym ośrodkiem tego typu na świecie. Warto dodać, że w budynku obecnego liceum znajdowała się aula, która miała pełnić rolę kaplicy dla trzech wyznań: katolików, ewangelików i dla żydów. Niestety, głuchoniemi nigdy z tej auli i budynku nie skorzystali z powodu wojny.

fot. Zakład Głuchoniemych przy dawnej ul. Zwingera 3

W czasie I wojny światowej obiekty szkolne przeznaczono na szpital dla żołnierzy. Wszystkie budynki zostały zarekwirowane przez władze wojskowe. Nadal prowadzone były zajęcia edukacyjne, ale dzieci mieszkały w domach prywatnych. Brak fachowej opieki pedagogicznej miał negatywny wpływ na ich moralność. Dopiero w 1917 roku mogły wrócić do placówki. Było to spowodowane zmianami politycznymi na mapie Europy. Z przedwojennej liczby ponad pięciuset wychowanków, po wojnie liczba ta zmalała do 200. Placówka nie była koedukacyjna, osobno uczyły się dziewczęta, osobno chłopcy. Wychowanków kształcono w kilku zawodach: stolarstwo, krawiectwo, szewstwo, gotowanie i prace domowe. Ksiądz w swojej opowieści podkreśla, że obok zajęć edukacyjnych kładziono również nacisk na wychowanie religijne.

W historii Ośrodka warto zwrócić uwagę na kilka nazwisk, kilka wybitnych postaci niezwykle ważnych dla działalności zakładu, które znane były również na całym świecie. Jedną z nich jest niewątpliwie wieloletni nauczyciel Konstanty Malisch (1884–1925), który przepracował w raciborskim ośrodku 41 lat. Opracował on nowatorską metodę nauczania całościowego, czym wniósł ogromny wkład w rozwój surdopedagogiki. Był prekursorem całościowych metod nauczania języka. Uważał, że nauczanie powinno się zaczynać od nauki wyrazów, a nawet zdań, a nie pojedynczych liter, prowadził naukę artykulacji, czytania i mówienia na całościach językowych. Metoda ta zakłada, że dziecko niesłyszące powinno zacząć naukę mowy czytania i pisania od wyrazów i zdań, ponieważ wyraz dla dziecka niesłyszącego jest o wiele prostszy i konkretniejszy od pojedynczej głoski.

Omawiając metodę Konstantego Malischa, ksiądz Jan przy tej okazji nawiązuje do historii nauczania dzieci niesłyszących, i mówi o innych metodach, stosowanych wówczas w szkolnictwie. Otóż, od XVIII w wieku ważyły się między sobą dwie metody nauczania: francuska i niemiecka. W 1870 roku odbywał się w Rzymie kongres surdopedagogów z całej Europy i tam zdecydowano, że to niemiecka metoda, polegająca na odczytywaniu mowy z ruchu warg, będzie stosowana w nauczaniu niesłyszących. Natomiast francuska metoda, polegająca na stosowaniu języka migowego, została odrzucona.

Inną ważną postacią w historii Ośrodka był doktor teologii ksiądz Felix Zillmann, nauczyciel, duszpasterz i kierownik szkoły dla chłopców. Dbał o wychowanie religijne wychowanków, przygotowywał ich do sakramentów. Wszelkie nabożeństwa, niedzielne Msze św., czy uroczystość I Komunii św. odbywały się w kaplicy św. Notburgi przy Domu Pomocy Społecznej przy placu Jagiełły w Raciborzu. Wyjątkowość księdza Zillmanna polegała m.in. na tym, że utrzymywał on kontakty z wychowankami nawet po zakończeniu okresu ich edukacji. Interesowały go losy absolwentów, pomagał im w znalezieniu pracy, w ich usamodzielnieniu się. To właśnie ksiądz Zillmann w 1920 roku był inicjatorem corocznej pielgrzymki osób niesłyszących na Górę św. Anny. Od 1932 r. ksiądz Zillmann sprowadzał do zakładu na praktykę księży, mających w przyszłości objąć lokalne ośrodki duszpasterskie dla głuchych. Ten wyjątkowy duszpasterz wydawał modlitewniki i katechizmy dla niesłyszących, co było na owe czasy ewenementem: Katholisches Gebetbuch für Taubstumme (Katolicki modlitewnik dla głuchoniemych), Katholische Religionslehre für Taubstumme (Katolicka nauka religijna dla głuchoniemych).

Okres międzywojenny to trudny czas dla szkoły. Lata 20., plebiscyt i powstania śląskie, zmiana granicy niemiecko-polskiej, która przebiegała tuż pod Raciborzem, to wszystko wpłynęło na ograniczony nabór uczniów. Wtedy również szkoła straciła budynek przy ul. Kasprowicza. Ale najtrudniejszy czas dla Zakładu przyszedł w latach 30. Polityka Niemiec hitlerowskich nie uznawała ludzi słabych, chorych, niepełnosprawnych. Osoby głuche, podobnie jak sto lat wcześniej, były traktowane jak osoby upośledzone. Warto tu dodać, że w ramach „czystki rasowej” z nakazu Hitlera, głuchoniemych obarczonych głuchotą dziedziczną poddawano sterylizacji. Niemiecki duch narodowo-socjalistyczny na pewno przenikał również za mury szkoły, a nauczyciele musieli stosować się do odgórnych zaleceń w kwestii wychowania młodzieży.

W 1936 roku obchodzono uroczyście 100-lecie powstania Zakładu dla Głuchoniemych w Raciborzu. Na tę okoliczność wydano publikację jubileuszową pt. 100 Jahre Taubstummenanstalt in Ratibor. 1836–1936. W tym okresie szkoła liczyła 156 wychowanków.

Wybuch II wojny światowej początkowo nie miał wpływu na działalność Zakładu. Dopiero lata 1944–1945 okazały się tragiczne zarówno dla szkoły, jak i całego Raciborza. W wyniku działań wojennych zniszczeniu uległo 80% miasta. Budynek szkolny przy ul. K. Miarki również został zniszczony. Spłonęła biblioteka licząca ok. 6 tys. fachowych książek. Remont spalonej części budynku trwał kilka lat. Adam Szymczak, pierwszy powojenny dyrektor, podjął się misji mającej na celu reaktywowanie szkoły dla głuchych. Szkoła otrzymała nazwę Państwowy Zakład Wychowawczy dla Głuchoniemych w Raciborzu. Ale tak naprawdę dopiero od roku 1950 można mówić o wznowieniu działalności placówki po wojnie. Przyjęto wówczas 70 wychowanków. W budynku funkcjonowało przedszkole, szkoła podstawowa i szkoła zawodowa, z warsztatami szkolno-produkcyjnymi: krawiectwa, tkactwa, stolarstwa i szewstwa. W kolejnych latach pojawił się zawód ogrodnika, tapicera i fryzjera.

W 1967 r. zmieniono nazwę zakładu na Ośrodek Szkolno-Wychowawczy dla Głuchych, a w 1972 r. odbyła się uroczystość nadania szkole imienia prof. Marii Grzegorzewskiej.

Z historią funkcjonowania Ośrodka na przestrzeni kilkudziesięciu lat nierozerwalnie wiążą się również metody nauczania dziecka niesłyszącego. Ksiądz Jan wspominał już wcześniej o Konstantym Malischu i jego metodzie nauczania całościowego. Trzeba tutaj dodać, że język migowy, jako forma komunikacji z niesłyszącymi, przez wiele lat był zabroniony. Powszechnie uważano, iż język migowy nie posiada gramatyki, jest prymitywnym, uproszczonym systemem, który nie zawiera pojęć abstrakcyjnych i ogranicza rozwój intelektualny. Wiemy, że takie opinie brały się przede wszystkim z nieznajomości języka migowego. Dopiero w 1987 r. wprowadzono metodę nauczania oralno-migową, co oznacza, że dopiero wtedy można było używać i nauczać w języku migowym, uznając go za pełnoprawny, autonomiczny system komunikacyjny. Ośrodek w Raciborzu był drugim w Polsce, który wprowadził tę metodę w swojej pracy.

Góra św. Anny to miejsce, które nierozerwalnie wiąże się z duchową historią Ośrodka dla Niesłyszących. Ksiądz Jan sięga do lat 60., kiedy nie było religii w szkołach i nie można było przygotować dzieci do I spowiedzi i Komunii św. oraz bierzmowania. Wtedy, dzięki zaangażowaniu księdza, poprzez kontakty z parafianami, nauczycielami z Ośrodka, udało się dotrzeć do rodzin dzieci niesłyszących z całego Śląska i zaprosić je na Górę Świętej Anny. Tam przez trzy wakacyjne tygodnie dzieci te mogły się przygotować do I Komunii Świętej. Przez kilka godzin dziennie uczestniczyły one w nauce religii, a na koniec przygotowań, w dniu 22 lipca, które w tych czasach było dla rodziców dniem wolnym od pracy, odbywało się na Górze św. Anny uroczyste przyjęcie Sakramentu. Te tygodnie przygotowań i nauki to nie tylko wyjazd edukacyjny, religijny, ale stanowił dla tych dzieci wspaniały wypoczynek rekreacyjny. Dzieci, które przystąpiły do Komunii św., przyjeżdżały tam co roku na Pielgrzymkę w pierwszą niedzielę sierpnia, żeby się ponownie spotkać w tym gronie. Siostra Monika dopowiada, że na każdym spotkaniu absolwentów Ośrodka, czy to po 10, czy 20 latach od jej ukończenia, z wielkim sentymentem wspominają właśnie wyjazdy na Górę św. Anny. Spotkania niesłyszących na Górze św. Anny nazywano „Heiratsmarkt” („rynek małżeński”), ponieważ spotykali się tam niesłyszący z wielu regionów, absolwenci raciborskiego ośrodka, często zawiązywały się tam przyjaźnie i związki małżeńskie. W ubiegłym roku minęło 100 lat pielgrzymowania Głuchych na Górę św. Anny. Do dzisiaj przyjeżdżają tam setki niesłyszących. Można śmiało powiedzieć, że dzięki zaangażowaniu księdza Jana i siostry Moniki, kilka pokoleń uczniów raciborskiego Ośrodka zostało przez nich doprowadzonych do życia religijnego, poprzez przygotowania do sakramentów: Komunii św. i bierzmowania, a po kilku latach, już poza szkołą, do małżeństwa.

Obecnie przygotowanie niesłyszących dzieci do sakramentu Komunii świętej odbywa się na krótkich, trzydniowych rekolekcjach w Raciborzu Miedoni, a uroczystość pierwszokomunijna w Klasztorze Annuntiata. Podobnie jest z sakramentem bierzmowania.

Na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku w znacznej części szkół dla niesłyszących usunięto religię z programu nauczania. Religia powróciła do Ośrodka w 1981 r., dzięki staraniom księdza Szywalskiego. Lekcje religii odbywały się po lekcjach w budynku internatu. Ksiądz prowadził katechezy dla chłopców, a siostra Monika dla dziewcząt. W latach 90. religia mogła już być nauczana w szkole.

Ksiądz podkreśla, jak ważną osobą dla Ośrodka jest pani dyrektor Agata Tańska i jej nieustanna, od ponad dwudziestu lat, troska o społeczność Głuchych, zwłaszcza tych mieszkających w Raciborzu i okolicach.

Kontynuując, ksiądz Szywalski mówi o tym, jak ważne jest to, że szkoła nawiązuje do początków placówki, kontynuuje tradycje i wykorzystuje bogactwo doświadczeń. To jedyna raciborska placówka, która obchodzi tak dostojny jubileusz 185 lat istnieniA!

Na koniec ksiądz przytoczył słowa św. Jana Pawła II, wypowiedziane w Rzymie na Kongresie dla duszpasterzy niesłyszących: Wiara jest ze słyszenia, ale tym, którzy nie mają zewnętrznego ucha trzeba otworzyć ucho wewnętrzne, żeby tę wiarę mogli przyjąć, wchłonąć.

Na pytanie, czego życzy Dostojnej Jubilatce z okazji jej 185. urodzin, ksiądz Szywalski odpowiada: po pierwsze, żeby istniała przez wiele kolejnych dziesięcioleci, żeby była dla dzieci DOMEM, w myśl zasady „Nasz Ośrodek – nasz DOM”, żeby szkoła była czymś, co wyróżnia Racibórz spośród innych miast, żeby szkoła była dla wszystkich uczniów, absolwentów, pięknym wspomnieniem, żeby wynieśli z jej murów wiedzę, zwłaszcza tę zawodową, ale też przygotowanie do życia rodzinnego, żeby wychowankowie szkoły zachowali ten wyższy, duchowy poziom życia. Ksiądz Szywalski mówi o pełnym rozwoju człowieka, a więc nie tylko wiedza, nauka, rozwój fizyczny, ale właśnie rozwój duchowy wychowanka. O tę dziedzinę należy dbać i rozwijać ją. Na potwierdzenie ksiądz przywołuje papieża Jana Pawła II, który mówił „o dwóch skrzydłach ducha ludzkiego – wiedza i wiara”. Cytuje także biskupa Alfonsa Nossola: „Wiara, nadzieja, miłość: dzięki Wierze widać więcej, przez Nadzieję widać dalej, przez Miłość widać inaczej”.

Wywiad przeprowadziła i spisała Agata Śliwicka

nauczyciel, bibliotekarz Specjalnego Ośrodka dla Niesłyszących i Słabosłyszących w Raciborzu

Zdjęcia: Archiwum Ośrodka, Duszpasterstwa Niesłyszących oraz prywatne archiwum. s. Moniki, Marii Polok

Zdjęcia ukazały się w książce: S. Monika, Maria Polok SSpS, Nasz Ośrodek – nasz dom. Jubileusz 180-lecia Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego dla Niesłyszących i Słabosłyszących w Raciborzu 1836–2016, Kolgraf Jan Koloch, 2016.