Cnota szczerości

Wychowawca | 8 marca 2023

Wychowawca to ktoś, kto odnosi najpierw sukcesy w wychowywaniu samego siebie. Jednym ze sprawdzianów dobrego samowychowania jest szczerość w kontakcie z Bogiem i ludźmi. Warunkiem takiej szczerości jest uczciwość wobec samego siebie, czyli szczere mówienie sobie prawdy na własny temat, zwłaszcza prawdy o własnych słabościach, błędach i grzechach.

Człowiek potrafi oszukiwać samego siebie

Wszystko, co dobre w życiu człowieka, zaczyna się od uczciwości. Uczciwość jest fundamentem wszystkich innych cnót, norm moralnych i wartości. Brak uczciwości i szczerości wobec samego siebie blokuje pracę nad własnym charakterem i prowadzi do takich relacji interpersonalnych, które są toksyczne, bo oparte na kłamstwie. To nie przypadek, że diabeł jest mistrzem kłamstwa, pozorów i manipulacji. Kto poważnie błądzi i nie nawraca się, ten używa zdolności myślenia po to, żeby nałogowo oszukiwać samego siebie, czyli żeby wmawiać sobie, że postępuje dojrzale i że nie ma potrzeby, by siebie zmieniać. Radykalna nieuczciwość wobec samych siebie jest typowa dla ludzi uzależnionych i dla tych, którzy drastycznie krzywdzą innych ludzi. Potrafią oni tak bardzo manipulować swoim myśleniem i sumieniem, że zamieniają poczucie winy w poczucie krzywdy. Człowiek nieuczciwy widzi drzazgę w oku brata, ale nie widzi belki, ani nawet całego lasu wad i grzechów we własnym oku.

Oszukiwanie samego siebie ma na celu zagłuszanie poczucia winy oraz zwalnianie samego siebie z obowiązku pracy nad sobą. To właśnie dlatego alkoholik wmawia sobie, że nie jest alkoholikiem, narkoman, że nie jest narkomanem, a erotoman, że nie jest erotomanem. Człowiek nie ma granic w oszukiwaniu samego siebie, gdyż nie ma granic w błądzeniu. Nie ma takiego głupstwa czy takiego absurdu, którego człowiek nie mógłby sobie wmówić, jeśli oszukiwanie samego siebie pomaga mu trwać w złu. Błądzący człowiek jest w stanie uznać jedynie te prawdy o sobie, które jest już gotowy wykorzystać w pracy nad sobą. Gdy uświadamiamy sobie skalę zła i nieskończoną miarę podłości, do jakiej zdolny jest człowiek nieuczciwy, to wtedy tym lepiej rozumiemy słowa Jezusa, który wyjaśnia, że prawda nas wyzwoli. Prawda wyzwala także wtedy, gdy nas najpierw zaboli, jak do gorzkich łez zabolała św. Piotra prawda o tym, że trzy razy zaparł się swojego ukochanego Mistrza.

Uczciwość ratuje życie

Człowiek uczciwy wie, że mówienie sobie bolesnej prawdy jest trudne, ale przynosi błogosławione owoce. Przekonał się o tym syn marnotrawny z przypowieści Jezusa. Ów młody człowiek uczciwie uznał całą – wyjątkowo bolesną! – prawdę o sobie. Powiedział najpierw sobie, że zgrzeszył przeciwko Bogu i przeciwko własnemu ojcu, że nie uszanował jego ojcowskiej miłości i troski. Równie szczerze uznał konsekwencje swoich grzechów – że nie jest już godzien być synem. Uczciwie przyjął na siebie dźwiganie tychże konsekwencji. Chciał być odtąd jednym z najemników u ojca, byle tylko żyć odtąd w uczciwy sposób i blisko tego, kto kocha. Tak radykalna przemiana sprawiła, że przestał być synem marnotrawnym, a stał się synem nawróconym, który zamknął bolesną przeszłość i zaczął mieć dobrą teraźniejszość.

Uczciwość wobec siebie zaczyna się od stanowczego powiedzenia sobie, że nie zmienię na stałe mojego postępowania i nie przestanę błądzić dopóty, dopóki nie zmienię siebie: mojego charakteru, mojego sumienia, mojej hierarchii wartości. Tak, jak skuteczne leczenie ciała zaczyna się od postawienia trafnej diagnozy, tak skuteczne leczenie nieuczciwości zaczyna się od powiedzenia sobie prawdy o tym, jaki jestem, a nie tylko o tym, jak postępuję. Uczciwość wymaga uczciwego przyjrzenia się sobie, żeby szczerze zobaczyć, z jakich moich słabości i wad charakteru, z jakich zaniedbań i niedojrzałych motywów działania, a także z jakich moich uwikłań w złe relacje wynikały błędy, jakie popełniałem w przeszłości.

Szczerość w relacji z Bogiem i ludźmi

Człowiek radykalnie uczciwy jest szczery w kontakcie z Bogiem i z bliźnimi. Jestem uczciwy i szczery wobec Boga wtedy, gdy uznaję, że to ja zawiniłem wobec Niego i że On nigdy nie zawinił wobec mnie. To my, ludzie, ukrzyżowaliśmy i nadal krzyżujemy Boga, a nie On nas. Jestem wobec Boga uczciwy wtedy, gdy uznaję, że On ma zawsze rację i że wszystkie Jego przykazania są słuszne. Jestem uczciwy wobec Boga, gdy szczerze postanawiam słuchać Go nie tylko bardziej niż ludzi, lecz także bardziej niż samego siebie: niż mojego ciała, popędów, instynktów czy emocji.

Gdy chodzi o relacje z innymi ludźmi, to podstawą uczciwości jest szczere mówienie im prawdy według zasady, jakiej uczy Jezus: Niech wasza mowa będzie: tak, tak; nie, nie (Mt 5,37). Człowiek uczciwy nie kłamie. Wie, że nie ma obowiązku ze wszystkiego zwierzać się innym ludziom, ale też wie, że nie wolno mu wprowadzać bliźnich w błąd. Ważnym aspektem uczciwości w relacjach z bliźnimi jest uczciwość w sprawach finansowych. Człowiek uczciwy nie żyje ponad stan. W terminie spłaca wszystkie swoje zobowiązania. Uczciwie płaci podatki. Nie oszukuje i nie kradnie w miejscu pracy, ani w żadnym innym miejscu. Nie jest skorumpowany, ani nie wiąże się z ludźmi skorumpowanymi. Jeśli jest pracodawcą, to zawiera z pracownikami uczciwe umowy i terminowo wypłaca im uczciwe wynagrodzenie. Jeśli jest pracobiorcą, to uczciwie wypełnia swoje obowiązki. W żadnej sytuacji nie żyje kosztem innych ludzi.

Najważniejszym miejscem weryfikacji uczciwości i szczerości są relacje z naszymi bliskimi. Uczciwość małżeńska wyklucza wprowadzanie w błąd, kłamstwo czy jakąkolwiek inną formę oszukiwania małżonka. Od strony pozytywnej uczciwość wobec żony czy męża polega, m.in. na szczerym mówieniu o tym, co czynię i co zamierzam czynić, o tym, co myślę i co przeżywam. Dobrym ćwiczeniem w praktykowaniu uczciwości małżeńskiej jest popatrzenie na mijający dzień „cudzymi oczami” – czy jeśli obok mnie (np. w pracy, na spotkaniu ze znajomymi) byłby obecny mąż/żona, to czy moje zachowanie i słowa byłyby inne? Jeśli tak – warto zrobić szczery „do bólu” rachunek sumienia i mocno postanowić poprawę. Człowiek szczery nie czyni niczego w tajemnicy przed małżonkiem, na przykład nie zaciąga kredytów, nie prowadzi podwójnego życia. Nie ma ukrytych źródeł dochodu. Nie spotyka się potajemnie z innymi osobami. Radykalna uczciwość i szczerość to warunek nawrócenia, rozwoju i świętości, czyli tego, co przynosi radość, jakiej ten świat ani nam dać, ani zabrać nie jest w stanie.

Szczera spowiedź

Miejscem, w którym w szczególnie istotny sposób weryfikuje się nasza uczciwość, jest sakrament pokuty i pojednania. Kto wobec Boga i spowiednika nie jest szczery nawet w czasie spowiedzi, ten tym bardziej nie będzie szczery w innych formach kontaktu z Bogiem i ludźmi. Szczerość w konfesjonale zaczyna się od uczciwego rachunku sumienia. Sensem takiego rachunku nie jest dręczenie siebie czy rozdrapywanie ran z przeszłości, lecz wchodzenie na drogę świętości. Kolejne warunki szczerej spowiedzi to serdeczny żal za grzechy i stanowcze odcięcie się od popełnionego przez nas zła. Szczerość powinna obejmować nie tylko uczciwe wyznanie poszczególnych grzechów, lecz równie szczere szukanie oraz wyjawienie na spowiedzi motywów naszego grzesznego postępowania. Kto nie jest jeszcze tego świadomy, ten nie przygotował się wystarczająco uczciwie do szczerej spowiedzi i ten jeszcze zbyt mało powiedział sobie prawdy na temat samego siebie.

Nie jest łatwo w sposób szczery i otwarty mówić Bogu – w obecności spowiednika – o swoich grzechach i słabościach. Nie jest łatwo mówić o tym nawet samemu sobie. Zwykle nawet w obliczu lekkich grzechów przeżywamy zawstydzenie i trudności, by zdobyć się na całkowitą szczerość. Te trudności są tym większe, im bardziej poważne grzechy ciążą nam na sumieniu. Niektórzy próbują wyznawać swoje grzechy w pośpiechu, po cichu, żeby nie wybrzmiały one w konfesjonale w całej swojej powadze. Inni usiłują coś nie dopowiedzieć, lub wręcz zataić przed spowiednikiem. Kto tak postępuje, ten wyrządza krzywdę samemu sobie. W obliczu zawstydzenia czy niepokoju stawia bowiem chwilową ulgę ponad pragnienie, żeby stawać się coraz zdrowszym moralnie i żeby uwolnić się od grzesznej przeszłości.

Każdy z nas jest w stanie oszukać nie tylko spowiednika, lecz także samego siebie. Nie jesteśmy natomiast w stanie oszukać Boga i na dłuższą metę uciec od obiektywnej prawdy o naszym postępowaniu. Nieszczera spowiedź drastycznie pogarsza naszą sytuację. To tak, jakbym zachorował i wymagał poważnej operacji, ale idąc do chirurga sfałszowałbym wyniki badań lekarskich, żeby chirurg uznałby mnie za człowieka zdrowego, który nie potrzebuje operacji. Skutkiem takiego oszustwa mogłaby być śmierć nieszczerego pacjenta. Nieszczera spowiedź to ogromna krzywda, jaką człowiek wyrządza samemu sobie, bo skazuje siebie w ten sposób na śmiertelnie groźną chorobę ducha i sumienia. Mam prawo przeżywać szczególny lęk przed szczerą spowiedzią u konkretnego księdza, na przykład tego, który mnie osobiście zna, czy który mnie jakoś zranił w czasie poprzedniej spowiedzi. W takiej sytuacji wolno mi poszukać innego spowiednika. Kościół daje w tym względzie prawo wyboru. Nikomu nie wolno mi nakazywać, u kogo mam się spowiadać. Gdy już jednak zdecyduję się na spowiedź, to jedynie całkowita szczerość w czasie wyznawania grzechów sprawia, że moja spowiedź ma sens i że może przynieść błogosławione owoce.

Szczere wyznanie grzechów jest szczególnie trudne wtedy, gdy ktoś spowiada się nie na skutek nawrócenia i z potrzeby serca, lecz na przykład dlatego, że tego oczekują od niego bliscy czy że ma taki obowiązek, na przykład przed zawarciem sakramentu bierzmowania czy małżeństwa, albo w ramach spowiedzi wielkanocnej. Szczera spowiedź jest możliwa wtedy, gdy wynika z miłości do Boga i z dojrzałej miłości do samego siebie. W każdym innym przypadku nie będzie to spowiedź szczera i owocna. Przed każdą spowiedzią powinienem zatem postawić sobie jasne pytanie: z jakich motywów chcę pójść do spowiedzi. I czy rzeczywiście moje spowiadanie się jest wynikiem mojej świadomej i dobrowolnej decyzji?

Im dojrzalszy jest człowiek, tym bardziej jest świadomy miłości, jaką otrzymuje od Boga i od Bożych ludzi, i tym bardziej boleśnie przeżywa to, że rozczarował samego siebie oraz zadał ból tym, którzy go kochają. Każda spowiedź powinna być powiązana ze szczerością aż do bólu. Niepokojącym znakiem jest sytuacja, gdy ktoś bez bólu i zawstydzenia mówi o swoich grzechach. Także wtedy, gdy są to „tylko” grzechy powszednie. Niektórzy wręcz „przechwalają się” swoimi grzechami i sprawiają wrażenie, że spowiadają się jedynie po to, żeby odczuć ulgę w obliczu poczucia winy, a nie po to, żeby stanowczo mobilizować się do ofiarnej miłości tu i teraz. „Bezstresowe” wyznawanie grzechów to zwykle przejaw duchowej niedojrzałości, albo rodzaj psychicznego ekshibicjonizmu. Tego typu niedojrzałość sprawia, że ktoś obnosi się publicznie ze swoimi grzechami i „spowiada się” z nich najchętniej w świetle telewizyjnych kamer.

Spowiedź to nie magiczna „pralnia” grzechów, lecz pojednanie z Bogiem, który jest Miłością i który wzywa nas do nawrócenia, czyli do miłości. Dojrzały człowiek rozumie, że sensem wyznawania grzechów nie jest uniżenie siebie, lecz przemiana siebie poprzez spotkanie z Bogiem, który nas rozumie, kocha i uczy kochać, i któremu mam odwagę powiedzieć o moich grzechach więcej niż samemu sobie, gdyż On kocha mnie nieskończenie bardziej niż ja potrafię pokochać samego siebie. Ból szczerego wyznania grzechów prowadzi do doświadczenia niezasłużonej miłości od Boga i Bożych ludzi, a nie do zawstydzenia w obliczu samego siebie, spowiednika czy Boga. Przeżywanie spowiedzi głównie jako stresu czy bólu to skutek skupiania się na sobie i na własnych przeżyciach, a nie na spotkaniu z Bogiem, który w sakramencie pokuty i pojednania zaskakuje nas swoją miłosierną miłością i nawet słowem nie wypomina nam grzesznej przeszłości.

ks. Marek Dziewiecki

kapłan diecezji radomskiej, wykładowca akademicki, psycholog, rekolekcjonista, dyrektor telefonu zaufania „Linia Braterskich Serc”. Autor ponad stu książek i audiobooków z zakresu małżeństwa i rodziny, wychowania, komunikacji międzyludzkiej, a także profilaktyki i terapii uzależnień

fot. unsplash.com