Błąd: nieoczywisty sojusznik

Wychowawca | 8 lutego 2023

Zaznaczamy na czerwono. Wyliczamy sobie czy słuchaczom, ile ich popełniliśmy. Staramy się za wszelką cenę unikać, czasem wręcz wolimy zrezygnować z aktywności czy zadania, bo głosik w naszej głowie cedzi: „narobisz głupot, nie zrobisz tego porządnie, popełnisz błąd, będzie wstyd”.

Niestety, to samo podejście często fundujemy naszym dzieciom i wychowankom. Pracowicie wyliczamy, co zrobiły mniej niż idealnie w swoich zadaniach. Zupełnie niechcący wymyka nam się fraza: „jeśli ty będziesz tyle błędów robić, to ja nie wiem, jak zdasz ten egzamin (czy maturę)”. Pokolenie obecnych dzieci i nastolatków wyrasta w panicznym strachu przed porażką, a jako sposób na uniknięcie jej młodzi ludzie coraz częściej wybierają – ucieczkę. Tak bardzo boją się popełnić błąd i „wypaść z konkursu”, że wolą nie brać w nim udziału. Inni popadają w zupełnie dorosłe neurozy, usiłując utrzymać się w czołówce.

Transmisyjny system edukacji, który w polskim wykonaniu coraz bardziej osuwa się w „testozę”, umacnia ten obraz błędu jako groźnego wroga, który zagraża przyszłej edukacji i karierze.

Ale jaką karierę może zrobić człowiek, który nie potrafi się pomylić? Dodajmy też – nie potrafi współpracować, ponieważ w szkole „praca w grupach”, jako zdecydowanie bardziej wymagająca dla nauczyciela, jest rzadziej wykorzystywana niż samodzielna praca ucznia. W rzeczywistym świecie jest dokładnie odwrotnie: kooperacja, synergia, dzielenie się pomysłami i wspólne ich rozwijanie stanowią podstawę twórczej pracy zawodowej.

Jaki będzie ten dorosły, którego podstawową emocją będzie strach? Jaką będzie miał szansę na prawdziwy rozwój, prawdziwe szczęście i – prawdziwą mądrość? Czy mądry człowiek to taki, który się nie myli? Albo „uczy się na cudzych błędach”? Siedzi, obserwuje, wyciąga wnioski (dla siebie, tylko dla siebie), zapamiętuje prawidłową odpowiedź i… tyle?

Przecież to nieprawda, czujemy instynktownie, że zarówno szeroka wiedza, jak i mądrość życiowa wymagają doświadczenia pomyłki i porażki, która po prostu nie powstrzymała danej osoby przed dalszą pracą i poszukiwaniem.

Jest taka anegdota o Thomasie Edisonie, który przeprowadził setki nieudanych eksperymentów pracując nad wynalezieniem żarówki (Nikola Tesla żachnąłby się, że udanego nie przeprowadził wcale – autorstwo wynalazku nadal budzi kontrowersje). Pytano potem Edisona, czy nie miał ochoty zaprzestać prób po tylu porażkach. Miał na to odpowiedzieć: „Porażki? Dlaczego? Jestem w stanie wskazać ponad pięćset sposobów jak nie konstruować żarówki!”.

Ken Robinson, wybitny brytyjski pisarz i specjalista od edukacji, przez wiele lat nawoływał do przebudowania systemu szkolnego. „Jeśli nie jesteś gotowy, żeby popełnić błąd, nigdy nie zrobisz nic twórczego” – przekonywał, tłumacząc, że nasze społeczeństwo zmieniło się diametralnie od czasów rewolucji przemysłowej, kiedy to powstała szkoła w obecnym kształcie. Pracodawcy nie potrzebują uległych wyrobników, tylko ludzi kreatywnych i szybko przystosowujących się do zmian. Niestety, wśród absolwentów szkół, zwłaszcza tych, którzy osiągali wysokie noty, o kreatywność bardzo trudno – zginęła razem z dziecięcym entuzjazmem, przygnieciona „ocenozą”.

Najwyższy czas to zmienić, jeśli zależy nam nie tylko na karierze, ale też po prostu szczęściu naszych wychowanków. Pozwólmy im współpracować, znajdować nieoczywiste rozwiązania i popełniać błędy, które są absolutnie niezbędne w procesie edukacji. Wyrzućmy z głowy szkodliwy obraz nieomylności jako wzorca, nieomylność to bezczynność!

Marcelina Metera

nauczycielka Montessori Mountain Schools w Koszarawie i Krzyżówkach, pani od emocji i relacji, dużo gada i szybko czyta

fot. unsplash.com