12 Kroków do Miłości

wychowawca | 5 lipca 2021

Niemal każdy coś o nich słyszał: niektórzy nawet umieją skojarzyć „kroki” z Anonimowymi Alkoholikami. Są i tacy, którzy drogę 12 Kroków porównują do ćwiczeń duchowych Ignacego Loyoli. Nie brak i tych, którzy w wyniku poznania tej metody całkowicie zmienili swoje życie.

Od 1939 roku, kiedy to świat po raz pierwszy przeczytał o programie 12 Kroków w książce Anonimowi Alkoholicy, do dziś, program przestał być własnością tej czy innej wspólnoty, a stał się uniwersalnym i przepięknym skarbem całej ludzkości. Brzmi pompatycznie, ale nie sposób pisać o tym programie bez fanfar i zachwytów. Na pewno ci, którzy uwierzyli w siłę zawartą w tych 12 punktach i zaczęli wprowadzać je w swoje życie, zmienili się i ciągle zmieniają, zachwycając i zdumiewając swoich bliskich. Osobiście uważam, że program 12 Kroków powinien stać się obowiązkowym, całorocznym wykładem na pierwszym roku każdych studiów, a najlepiej w pierwszej klasie szkoły średniej. Czy tak się stanie, nie wiem, ale wiem, że jedną z największych bolączek człowieka w XXI wieku jest cierpienie z powodu nieznajomości siebie samego. Tkwiąc w klinczu pomiędzy marzeniami a bezradnością, stajemy się podatni na różnego rodzaju niewole, obietnice łatwego szczęścia, promocje byle czego, sprzedawane nam jak wyprawa na księżyc, z wygodami. Niestety, człowiek w poszukiwaniu szczęścia bywa niezmiernie sumienny, ale jednocześnie ślepy, naiwny czy głupi, szukając owego szczęścia nie tam, gdzie ono czeka, ale w byle czym i byle gdzie. Czy Program 12 Kroków jest w stanie w cudowny sposób to zmienić? Oczywiście tak i słowo cudowny nie jest ani trochę na wyrost, bo jak określić mierzone milionami ocalonych istnień ludzkich żniwo tego programu. O tym, że każdy człowiek jest zdolny do zmiany i nieustawicznego rozwoju, wie każdy dobry, czyli traktujący swój zawód jak misję, nauczyciel. To na oczach pedagogów z ostatniego łapserdaka rodzą się utalentowani wirtuozi, pracowici geniusze, uczciwi wynalazcy. Jak to się dzieje? Zapewne dróg do tego jest wiele, ale dziś o tej, którą mierzy się 12 krokami, która jest świetną i mądrą ściągą jak stać się najpiękniejszą wersją siebie samego. A zaczęło się od dwóch alkoholików Billa W. i dr. Boba, którzy spotkali się w Akron. Zarówno wtedy, jak i dziś, alkoholizm zbierał śmiertelne żniwo zarówno w objętych prohibicją (1919–1933) Stanach Zjednoczonych, jak i w komunistycznej Polsce. Na pewno osoby chore na alkoholizm były, są i będą sprawcami wielu nadużyć, przestępstw, źródłem potwornych cierpień, ale w tym artykule chcę wyrazić ogromną wdzięczność, jaką mam do pionierów ruchu AA i do wszystkich wspólnot wyrosłych na kośćcu 12 Kroków. Jest ich coraz to więcej. Zaczęło się od alkoholików, a potem narkomanów, współuzależnionych, hazardzistów; dziś pomaga wychodzić z niemocy depresantom, kredytoholikom, seksoholikom czy nałogowym grzesznikom. Ale o tym za chwilę, najpierw o początkach AA i co za tym idzie programu 12 Kroków w Polsce.

Pijemy

Każdego roku na alkoholizm, śmiertelną i nieuleczalną chorobę, zapada wiele tysięcy ludzi. Polska na pewno nie jest maruderem w tej śmiertelnej statystyce. Kiedy jesienią 1974 roku, w Poznaniu, powstawały pierwsze wspólnoty Anonimowych Alkoholików, panowało powszechne przeświadczenie, nie tak dalekie od prawdy, że w PRL-u pije każdy. Butelka była pożądanym prezentem, środkiem płatniczym, towarzyszką podpisywania umów oraz pieczętowania uroczystości rodzinnych i kościelnych. Była przedmiotem pożądania i zguby dla milionów. Czy dziś jest inaczej? Zmieniło się to, że nikt, kto uzależni się od alkoholu, nie jest pozostawiony samemu sobie. W całej Polsce odbywa się ponad 1200 mitingów. Nikt nie musi zostać bez pomocy.

Skoro alkoholizm jest chorobą nieuleczalną, to o jakiej pomocy mówią Anonimowi Alkoholicy? Krok siódmy, z dwunastu danych jako program powrotu do wolności, mówi o tym, że „pokornie prosiliśmy Boga, aby usunął nasze braki”. Alkohol może zostać usunięty z życia chorego na alkoholizm, ale nie zniknie. Będzie jak rozbrojona i położona w bezpiecznym miejscu bomba, którą uzbroi i uruchomi pierwszy wypity nawet po wieloletniej przerwie kieliszek.

Alkoholicy lubią powtarzać, że z kiszonego ogórka nigdy nie zrobisz już świeżego, oznacza to, że nie ma powrotu do kontrolowanego picia ten, kto stracił nad piciem kontrolę. Cała przygoda z rozpoczęciem abstynencji, a w konsekwencji trzeźwienia i odzyskania wolności, bierze swój początek w czymś, co świat uważa za totalnie niedopuszczalne i nieatrakcyjne. Aby zwyciężyć, muszę uznać swą klęskę. Przyznać, że jestem całkowicie bezsilny wobec alkoholu i przestałem kierować własnym życiem. Świat, zaludniany przez maczo od siedmiu boleści, nie pozwala nam tak myśleć i mówić. Powtarza: „dasz radę, walcz, musisz mieć silną wolę”. Program 12 Kroków, który z pomocą Boba i innych przyjaciół z AA spisał Bill W., stoi w całkowitej sprzeczności z wyścigiem szczurów, z bałwochwalstwem siły i pieniądza, jest zaprzeczeniem logiki świata saduceuszy i materialistów. Geniusz tego programu, potwierdzony milionami czystych, trzeźwych alkoholików oraz ludzi, którzy wychodzili z innych nałogów pozwala myśleć, że ten program dostaliśmy od Boga, przez ręce Billa W.
Program 12 Kroków Anonimowych Alkoholików to rozwinięcie pięciu warunków dobrej spowiedzi, to pogłębiona refleksja nad sobą i relacją z Bogiem, jak w Ignacjańskich Rekolekcjach, to także zaproszenie do potraktowania na serio Dekalogu, a szczególnie przykazania miłości.

Przebudzeni

Zanim Bill poznał Boba, wylądował na odwyku, w szpitalu Townsa w Nowym Jorku. Nie był to pierwszy z odwyków Billa, ale miał się okazać ostatnim. Był koniec roku 1934, Bill wracał powoli do życia po kolejnym zapiciu, poprzedzonym wielokrotnymi przysięgami i zapewnieniami, wygłaszanymi do jego żony Lois. Przysięgał na wszystko, także na Biblię, i w zasadzie wierzył w te przysięgi, ale ciągle myślał, że tylko w jego mocy jest pozostanie trzeźwym. Liczne próby skontrolowania picia kończyły się coraz boleśniejszymi konsekwencjami, gwałtowną i żałosną demoralizacją. Ale tamtego dnia, kiedy leżał na łóżku, Bill poczuł czyjąś potężną obecność. Pomyślał, że Ktoś musi stać koło jego łóżka, Ktoś bardzo potężny. Wówczas zapłakał i z oczami pełnymi łez zawołał: „Jeżeli jest Bóg, to niech mi się ukaże! Jestem gotów zrobić wszystko, wszystko!”. To był początek drogi Billa do nawrócenia. Zdarzyło się coś niezwykłego, co po latach w książce Anonimowi Alkoholicy wkraczają w dojrzałość, Bill wspominał tak: „Nagle pokój wypełniło wielkie białe światło. Wtrącony zostałem w ekstazę, której nie da się opisać słowami… I wtedy nagle poczułem się wolny… Towarzyszyło mi – we mnie samym i wokół mnie – wspaniałe poczucie Obecności. Pomyślałem wtedy: Więc to jest ten Bóg, o którym mówią z ambon”. To mistyczne spotkanie pomogło Billowi iść z posłaniem do innych alkoholików. Chodził po klubach, barach, knajpach w poszukiwaniu tych, którzy mogli i chcieli wysłuchać jego historii. Przez pięć miesięcy, zanim przyjechał do Akron, przeprowadził dziesiątki rozmów o swojej wizji i o tym, że alkoholizm to śmiercionośna pułapka. Choć przez pięć miesięcy nie udało mu się nikogo skierować na drogę trzeźwości, zdobył bezcenne doświadczenie, prawie pół roku własnej abstynencji. Zrozumiał, że trwał w trzeźwości właśnie w wyniku owych rozmów. To, że mógł się dzielić owocami swojego spotkania z Bogiem, zobowiązywało go i umacniało w słusznej decyzji wychodzenia z nałogu.

Korzenie

Wróćmy do czerwcowego popołudnia, kiedy Bill, szarpany złością po nieudanym spotkaniu biznesowym, dzwoni z Hotelu Mayflower do znalezionego w hotelowej książce telefonicznej pastora Waltera Tunksa. Prosi o pomoc w znalezieniu innego alkoholika. Wie dobrze, że tylko rozmowa z kimś, kto zna jego chorobę, może pomóc zatrzymać „nawrót”, czyli chęć ukojenia niechcianych emocji w hotelowym barze. Pastor Tunks początkowo myśli, że to jakiś żart. Alkoholik szuka drugiego alkoholika, nic dobrego z tego być nie może, ale jednak podaje Billowi kontakt do pani Henrietty Saiberling. Synowa najbogatszego człowieka w mieście doprowadza do spotkania Billa i Boba. Obaj cierpią na to samo, obaj pragną przestać pić i obaj są członkami Grup Oxfordzkich, chrześcijańskich organizacji, mających na celu wprowadzić etykę chrześcijańską do coraz bardziej pazernego świata biznesu. Rozmowa w domku – stróżówce rezydencji Saiberlingów początkowo miała trwać 15 minut, trwała kilka godzin. Panowie wychodzą z tej rozmowy odmienieni, pełni nadziei, planów i wzajemnego zrozumienia. Wiedzą, że ich trzeźwość musi być budowana na tych samych filarach, o których nauczały biznesmenów Grupy Oxfordzkie, tj. na absolutnej uczciwości, absolutnej czystości intencji i działań, absolutnej bezinteresowności i absolutnej miłości. Te filary rzeczywiście stają się podstawą spisanego trzy lata później programu. Programu, który nie tylko pomógł wielu ludziom odstawić alkohol, ale także odbudować człowieczeństwo, godność i radość życia milionom ludzi na całym świecie, niekoniecznie uzależnionym od alkoholu. Jak to się stało? Jest na to aż 12 powodów.

Dwanaście

Liczba dwanaście oznacza w Biblii porządek Boży, doskonałość. Wszyscy wiemy ilu było Apostołów, ile gwiazd jest nad głową Maryi w Apokalipsie Jana (Ap 12,1), mamy dwanaście bram pilnowanych przez dwunastu aniołów, które wiodą do nowego Jeruzalem w niebie (Ap 21,12), jest dwanaście pokoleń Izraela, dwunastu synów Jakuba, dwanaście koszy ułomków zebranych po cudownym rozmnożeniu chlebów (J 6,12–15) i wreszcie drzewo życia w Nowym Jeruzalem, wydające co miesiąc dwanaście rodzajów owoców przynoszących uzdrowienie narodom (Ap 22,2). Tyle symboliki. Ale o co chodzi konkretnie? Kroki spisane dla ratowania życia mają niezwykłą silę przeprowadzenia nas przez najtrudniejsze nawet wspomnienia, zranienia i lęki. Pomagają zarówno głęboko wejść w siebie, jak i odszukać w sobie wartość, sens i cel. Naszą misję tu na ziemi. Ten program zgadza się z tym, co mówił Jezus Chrystus. Uznaj, że potrzebujesz pomocy, wołaj Boga, a On przyjdzie i da Ci wszystko, czego pragniesz. Oczywiście nieprzyjaciel też zna program dwunastu kroków i robi wiele, byś go nie poznał i nie zastosował. Więzy zniewoleń, urazów, złości, nienawiści w kolejnych stopniach programu pękają jak zrobione z papier-mâché, choć zdawały się być ze stali. 

Od jeden do siedem

Gdy w pierwszym kroku uznam bezsilność i niekierowanie, w drugim uwierzę, że jest Bóg i że jest po mojej stronie, w trzecim powierzę Mu życie w opiekę, zaczyna się prawdziwa przygoda. Krok czwarty daje mi szansę wnikliwego przyjrzenia się sobie, kim jestem i dlaczego? Piąty krok pomaga opowiedzieć o tym wszystkim Bogu, który choć nas zna, chce byśmy my także się poznali. Dlatego, po rozmowie z Bogiem, następuje rozmowa z sobą samym i z drugim człowiekiem, tak by odkryta z pomocą Boga istota moich błędów nie umknęła mi. W kroku szóstym dojrzewam do gotowości rezygnacji ze swoich wad, krok siódmy weryfikuje tę gotowość. Ciekawe, że grzechów głównych jest właśnie siedem. Pokornie proszę Boga, by uwolnił mnie od mych wad, jeśli nie uwalnia, znaczy to tyle, że choć proszę o wolność wcale jej nie pragnę, może nawet nie umiem jej pragnąć. To nie znaczy, że mam z tego kroku uciec z płaczem. Wszyscy praktycy dwunastu kroków mówią jasno: kroki są na zawsze, nie do jednorazowego użytku. A skoro tak, moja dojrzałość przyjdzie, nie teraz, to może za godzinę, nie za godzinę to może jutro, albo za dziesięć lat. Ważne jest, by iść.

Od osiem do wolności

Prawdziwe Himalaje duchowości zaczynają się w kroku ósmym. Nie na darmo osiem błogosławieństw nazywany jest programem dla hardcorowców. Krok ósmy to zaproszenie do sporządzenia listy ludzi, których skrzywdziłem. Ta lista nie ma być kolejnym wyrzutem sumienia czy powodem do samobiczowania, to lista zadań. Dotarcie do ludzi umieszczonych na liście i zadośćuczynienie im, to krok dziewiąty. Nie chodzi o „przepraszam”, ale o zapisane także w pięciu warunkach dobrej spowiedzi szczere zadośćuczynienie. To jest tak naprawdę moment, w którym szatan traci nad tobą jakąkolwiek kontrolę. Nie ma czym cię oskarżyć. Ale jest to, rzecz jasna, zadanie niezwykle trudne. Dobra wiadomość jest taka, że nie jesteś w tym sam. Prowadząc codzienny i odważny obrachunek moralny i nie zwlekając z przyznaniem się do błędów, realizujemy krok dziesiąty, a w jedenastym odnajdujemy Tego, który nas wymyślił, stworzył i zaprosił do pełni wolności. Modlitwa i medytacja to są miejsca codziennego spotkania i coraz pełniejszego poznawania Tego, który na zawsze pozostanie Tajemnicą. Został nam krok ostatni, który splata się z pierwszym, tworząc swoistą wstęgę Mobiusa albo znak nieskończoności. Przebudzeni duchowo w wyniku tych kroków, niesiemy posłanie tym, którzy nadal cierpią i co ważne stosujemy poznane zasady we wszystkich aspektach życia.

Program 12 Kroków to narzędzie, które może i powinno być lepiej znanym wśród nałogowych grzeszników, niezależnie czy identyfikują się z jakimś nałogiem, czy też nie.

W Kościele

Prymas Tysiąclecia Stefan Kardynał Wyszyński, który w tym roku zostanie wyniesiony na ołtarze, to jeden z najpotężniejszych apostołów trzeźwości. Jego Wielka Nowenna i odnowione Śluby Jasnogórskie, to wielkie i w pewnej mierze skuteczne wołanie o trzeźwość całego Narodu. Nie można, przechodząc do polskich wątków krokowych w obrębie Kościoła, nie wspomnieć o Kapucynach, inicjatorach Duszpasterstwa Trzeźwości w Zakroczymiu i zakonnego ruchu Społeczny Apostolat Trzeźwości. Zakładaniem bractw trzeźwościowych zajął się już w 1832 r. irlandzki kapucyn o. Teobald Mathew. Idee te podjął o. Beniamin Szymański, przełożony prowincjalny Ojców Kapucynów. W 1842 roku definitorium Zakonu Kapucynów wydało uchwałę ograniczającą podawanie alkoholu w uroczystościach domowych, a następnym aktem był zakaz przechowywania alkoholu przez przełożonych i częstowania nim współbraci, pod sankcją usunięcia z urzędu. Po II wojnie światowej, a tym samym po powstaniu wspólnoty AA w USA, ojciec Benignus Sosnowski kontynuował duszpasterstwo i Apostolat Trzeźwościowy, stając się z czasem kierownikiem duchowym i powiernikiem dla alkoholików, tworząc w Zakoczymiu pewną przystań w łonie Kościoła dla alkoholików i ich rodzin. Wielki żal, że rok 2020 wraz z pandemią poskutkował zamknięciem wydawanego właśnie w Zakroczymiu, od ponad 40 lat magazynu „Trzeźwymi Bądźcie”, miejmy jednak nadzieję, że pismo powróci.

W 2008 roku w Warszawie, na zaproszenie Wspólnoty Trudnych Małżeństw Sychar, działającej przy Centrum Pomocy Duchowej oo. Pallotynów przy ulicy Skaryszewskiej, Jacek Racięcki, terapeuta uzależnień, poprowadził warsztat „12 Kroków dla Chrześcijan”, a kilka miesięcy później zawiązał się pierwszy w Polsce miting Wspólnoty Świętego Jakuba – 12 kroków dla Chrześcijan. Dziś liczba mitingów stale rośnie, wspólnota rozwija się i w trudnym czasie pandemii niesie osobom zagrożonym uzależnieniami pomoc, poprzez media, internet i spotkania indywidualne. Czy „Wspólnota Jakubowa” wpisze się na stałe jako rzeczywistość pomocna do walki z grzechem duszy, zależy w dużej mierze także od czytelników tego tekstu. Ks. bp Tadeusz Bronakowski, ks dr Marek Dziewiecki, duszpasterze trzeźwości, przyjaciele i przewodnicy dla tysięcy ocalonych, znają doskonale siłę tego narzędzia. Trudno nie dostrzec coraz większej popularności wspólnot 12-krokowych w łonie Kościoła katolickiego, jako owocu Narodowego Programu Trzeźwości. Powtórzmy, co jest istotą 12 Kroków? Po pierwsze uznanie, że potrzebuję pomocy, po drugie uznanie, że to nie ja jestem Bogiem, a ten który Nim jest, kocha mnie i jest po mojej stronie. Dalej poprzez rachunek sumienia, wyznanie błędów, porzucenie starych wad i wreszcie zadośćuczynienie osobiste wszystkim skrzywdzonym, zbliżamy się do punktu, który jest sensem całego programu, czyli do budowania więzi z Bogiem, rozeznawanie Jego woli wobec nas i siłę do tej woli pełnienia. Oto perspektywa, która rysuje się przed tymi, którzy zawołają o pomoc i ruszą tropem 12 Kroków. Nie tylko alkohol, ale każde zło, które zagościło w nas, można wygonić przy pomocy tego narzędzia.

Czy zostaniemy bezczynni jak Adam podczas kuszenia, czy ruszymy w niesamowitą podróż, którą odmierza się dwunastoma krokami, a której celem jest wolność, godność, szczęście i spotkanie z Osobową Miłością? To wyłącznie nasz wybór.

Jakub

Dla tych którzy nie lubią długiego czytania, ale chcą mieć jakieś delikatne wyobrażenie o 12 Krokach, pozwolę sobie w kilku słowach opisać każdy z nich, biorąc za podstawę Wspólnoty Świętego Jakuba 12 Kroków dla Chrześcijan, która potocznie nazywana jest Wspólnotą Nałogowych Grzeszników. Dlaczego św. Jakub? To niezmiernie ciekawa sprawa. Kiedy Bill zamieszkał u państwa Smith, by pomóc doktorowi Bobowi w zachowaniu trzeźwości, każdego dnia spotykali się we troje, z żoną dr Anią i doktorem, na rozważaniach Listu św. Jakuba. Ten List, który zawiera niezmiernie dużo podpowiedzi jak żyć w zgodzie ze sobą i w zanurzeniu w miłości, stał się nie tylko natchnieniem do spisania 12 Kroków, ale także powodem, dla którego Bill i Bob chcieli nazwać swoją wspólnotę (późniejsze AA), wspólnotą Jakubową. Tak się nie stało, dzięki temu 11 lat temu, mogliśmy tej nazwy użyć, powołując do życia Wspólnotę św. Jakuba 12 Kroków dla Chrześcijan. Popatrzmy na owe kroki z bliska.

KROK PIERWSZY

Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec naszego uzależnienia i naszych problemów – i że nie możemy już dać sobie rady z naszym życiem.

Jak to rozumieć i co mam zrobić?

Przestań się „kopać z koniem”, uznaj ten prosty fakt, że nie jesteś Bogiem, nie jesteś wszechmocny, poddaj się i zgódź na tę trudną prawdę, że jesteś tylko i aż człowiekiem.

KROK DRUGI

Uwierzyliśmy, że moc większa od nas samych może przywrócić nam duchowe zdrowie.

Jak to rozumieć i co mam zrobić?

Skoro już wiesz, że to nie ty jesteś Bogiem, uznaj, że jest nim Ktoś inny, i że ten Ktoś umie ci pomóc.

KROK TRZECI

Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie Opiece Boga, na ile Go pojmujemy.

Jak to rozumieć i co mam zrobić?

Zmień proste wierzę w Boga w mistyczne wierzę Bogu, słowem uwierz, że On nie tylko może, ale i bardzo chce Ci pomóc i zgódź się na ową pomoc.

KROK CZWARTY

Zrobiliśmy radykalny i odważny obrachunek moralny w głębi duszy.

Jak to rozumieć i co mam zrobić?

Poznaj siebie, bez wstydu i oczekiwań zrób sobie dokładne badanie, takie duchowe ekg, usg, rentgen i tomografię, by zobaczyć kim jesteś.

KROK PIĄTY

Bez ukrywania wyznaliśmy sobie, Bogu i drugiemu człowiekowi istotę naszych błędów.

Jak to rozumieć i co mam zrobić?

Trzeba to zrozumieć dosłownie i naprawdę umówić się na owe trzy spotkania. Po co? Po to, by doświadczyć bezinteresownej i wszechogarniającej Miłości.

KROK SZÓSTY

Staliśmy się całkowicie gotowi, aby Bóg uwolnił na od wszystkich wad charakteru.

Jak to rozumieć i co mam zrobić?

Nazwać swoje wady i spróbować zrobić tak, by bardziej zależało ci na ich porzuceniu, niż z nich korzystania. Niełatwe, ale to jedyna droga do dojrzałości.

KROK SIÓDMY

Zwróciliśmy się do Niego w pokorze, aby usunął nasze braki.

Jak to rozumieć i co mam zrobić?

Pisałem o tym trochę wcześniej. To Bóg nas uwalnia, ale nigdy bez naszej zgody. W tym kroku mam opuścić swoje wady, nawet gdy są mi ciągle bardzo użyteczne.

KROK ÓSMY

Zrobiliśmy listę osób, które skrzywdziliśmy i staliśmy się gotowi zadośćuczynić im wszystkim.

Jak to rozumieć i co mam zrobić?

Przebacz w sercu swoim krzywdzicielom, a pokrzywdzonych odwiedź w pamięci, przywołaj ich twarze i spróbuj im spojrzeć w oczy. Po co? Po to, by wymyślić komu i jak powinieneś zadośćuczynić, jakie krzywdy ty zadałeś i w jaki sposób.

KROK DZIEWIĄTY

Zadośćuczyniliśmy osobiście wszystkim, wobec których było to możliwe, z wyjątkiem tych przypadków, gdy zraniłoby to ich lub innych.

Jak to rozumieć i co mam robić?

Zacznij naprawiać swoje relacje. Najpierw te najbliższe. Zdobądź się na wysiłek zadośćuczynienia, osobistego, odważnego, adekwatnego i bezinteresownego. Ten krok ma moc przywracania godności.

KROK DZIESIĄTY

Prowadzimy nadal rachunek moralny, z miejsca przyznając się do popełnionych błędów.

Jak to rozumieć i co mam robić?

To proste, rób codziennie rachunek sumienia, pamiętając, że jesteś zaproszony do codziennego rozwoju i nigdy nie będziesz w tym staraniu doskonały, zatem codziennie będziesz się mógł stawać coraz lepszy, porównując się nie z innymi, lecz z sobą samym sprzed godziny, dnia, miesiąca, roku czy dziesięcioleci.

KROK JEDENESTY

Dążyliśmy poprzez modlitwę i medytację do coraz doskonalszej więzi z Bogiem, na ile Go pojmujemy, prosząc jedynie o poznanie Jego woli wobec nas, oraz o siłę do jej spełnienia.

Jak to rozumieć i co mam robić?

To jest krok ujawniający cały sens i punkt dojścia wszystkich kroczących „12-tką”, tym celem jest wypełnienie polecenia Maryi z Kany Galilejskiej: „Zróbcie wszystko cokolwiek Syn mój wam powie” – dokładnie o to chodzi w 12 Krokach. Poznać siebie, potem Boga, pokochać Go i przyjąć jego miłość z wdzięcznością, poznawać Go co raz lepiej i pytać, do czego mnie zaprasza.

KROK DWUNASTY

Przebudzeni duchowo w rezultacie tych „Kroków”, staraliśmy się nieść przesłanie innym ludziom i stosować te zasady we wszystkich naszych poczynaniach.

Jak to rozumieć i co mam zrobić?

Podaj dalej. To znaczy najpierw wykonaj wszystkie 11 kroków, co nieuchronnie zmieni twoje życie, i wówczas z tym przemienionym ja możesz ruszyć do innych potrzebujących z tą prawdą, że są kochani – i jeśli tylko zechcą mogą być szczęśliwi.

Czego i Państwu bardzo życzę.

Rafał Porzezińskidziennikarz, trener terapii uzależnień, autor programu “Ocaleni” w TVP