Opowiadanie – Moja zdalna szkoła
Malgorzata Sasin | 22 września 2020Moja zdalna szkoła
Wychodząc do szkoły pewnego marcowego dnia nie sądziłem, że będzie to mój ostatni w niej pobyt w tym roku szkolnym. A wszystko za sprawą tego paskudnego koronawirusa, który rozpanoszył się po całym świecie, nie omijając również naszego kraju.
– Od jutra, aż do odwołania nie będzie w szkole zajęć. Zostajecie w domu – oświadczyła pani. Momentalnie zrobiło się spore zamieszanie. Wszyscy z ożywieniem rozmawiali tylko o pandemii. Niektórzy nieudolnie próbowali ukryć strach, inni (wśród nich byłem i ja) cieszyli się na te nieoczekiwane ferie. Nikt wówczas nie przypuszczał, że potrwają aż do wakacji.
Wracając do domu snułem plany na wypełnienie wolnego od lekcji czasu. Postanowiłem, że każdego poranka będę wysypiał się do woli. Może wyciągnę Kacpra na plac zabaw lub pójdziemy z chłopakami na boisko pograć w piłkę.
Gdy tylko wpadłem do domu, z wielkim przejęciem opowiedziałem rodzicom o tym, co wydarzyło się w szkole i o moich w związku z tym zamiarach.
– Wojtku, siedzisz w domu. Spotkania z kolegami poczekają na lepsze czasy – tata w mgnieniu oka ostudził moje emocje. No i siedziałem w domu, a właściwie siedzieliśmy prawie wszyscy: Aśka – moja starsza siostra i mama. Tata musiał wychodzić do pracy. Wówczas poznałem nowe słowo: zdalne.
Zdalna nauka Aśki i jej lekcje z nauczycielami online oraz zdalna nauka moja, nie online, ale za to z zadaniami do wykonania, które pocztą elektroniczną przesyłała pani. Jeszcze do tego zdalna praca naszej mamy. I w całym domu jeden komputer. Szaleństwo! Całe szczęście, że wujek pożyczył nam swój laptop.
Na początku podobała mi się ta zdalna nauka. Pani przesyłała ciekawe zadania, filmy, prezentacje, zdjęcia i mnóstwo innych interesujących rzeczy. Im dłużej jednak trwała, tym coraz niechętniej do niej się zabierałem. W lekcjach wspierała mnie mama. Wkrótce jednak zacząłem przeciw takiej nauce otwarcie buntować się.
– Już wolę codziennie chodzić do szkoły! Chcę by były normalne lekcje z panią, przerwy z kolegami, nawet sprawdziany i klasówki przeżyję. Już nie dam rady! – wykrzyczałem rozgoryczony.
I wtedy na odsiecz mojemu załamaniu przyszedł tata. Pomógł mi ustalić zasady, których postanowiłem solidnie przestrzegać. Codziennie wstawałem wcześnie rano, potem jak zwykle poranna toaleta, śniadanie i o godzinie ósmej w pełnym rynsztunku szedłem do mojej zdalnej szkoły, czyli do mojego pokoju. Ułożyłem plan zajęć i przerw między nimi. Zaplanowałem czas na zabawę i kontakt przez skypa z kolegami. I chociaż czasem było mi trudno, wytrwałem. Aśka też wytrwała i rodzice z nami, i naszą zdalną nauką również.
Najbardziej z tego przymusowego siedzenia w domu podobało mi się to, że wspólnie całą rodziną spędzaliśmy ze sobą dużo czasu i dzięki temu odkryliśmy w sobie zupełnie niezwykłe talenty. Aśka – talent do gotowania, mama do szycia. Tata zainteresował się historią Polski, czym zaraził też i mnie. Razem zrobiliśmy makietę Bitwy Warszawskiej. Gdy wrócę do szkoły, pokażę ją całej klasie. Wiem, że moi koledzy też będą mieli się czym pochwalić. A wy?
Małgorzata Sasin