Labirynt kontra punkt widokowy
Wychowawca | 1 czerwca 2021Z tutoringiem w szkole naszych dzieci mamy do czynienia już okrągłą dekadę; po takim czasie możemy z czystymi sumieniami dokonać refleksji i zasadności tej metody wychowawczej.
Istotą tutoringu jest spotkanie – które powinno odbywać się w atmosferze zaufania – oraz dialog, skupiający się na znajdywaniu najlepszych rozwiązań zarówno w domu, jak i w szkole. Stąd blisko już do określenia celu tutoringu, który widzimy jako wypracowywanie najlepszego wsparcia wychowanka zarówno przez nas – rodziców, jak i tutora (a poprzez niego także przez innych nauczycieli). Wsparcie to możliwe jest dzięki dążeniu do jak najlepszego poznania osoby wychowanka i środowiska, w którym on wzrasta. Dodajmy, że wsparcie to przybiera formę ciągłego procesu i jest pracą na żywym organizmie, przebiega więc raz burzliwie, intensywnie i skokowo – jak rozwój dziecka, a czasem łagodnie i naturalnie.
Jakie są nasze wzajemne zadania? Tutor dzięki naszym relacjom poznaje środowisko domowe swojego ucznia; my – dzięki tutorowi poznajemy szkolną rzeczywistość, w której wzrastają nasze dzieci. Środowisko domowe to nasza szeroko rozumiana rodzina, rodzeństwo, dziadkowie wychowanka, nasi przyjaciele i znajomi, nasze rodzinne zwyczaje, zainteresowania, styl pracy i odpoczynku, uwarunkowania i trudności. Środowisko szkolne, które przybliża nam tutor, to z kolei przede wszystkim relacje naszego dziecka z rówieśnikami i społecznością szkoły, stosunek wobec szkolnych obowiązków i panujących zasad.
Nasze dzieci uczęszczały także do szkoły, która praktykuje popularne „wywiadówki”. Był to okres, w którym rozwój dzieci obserwowaliśmy właściwie tylko w domu. Informacje, co z nimi dzieje się w szkole, były czasem jedynie szczątkowe. Na spotkaniach z nauczycielami poznawaliśmy sprawy organizacyjne klasy i szkoły, a ponieważ nasze dzieci nie sprawiały większych problemów wychowawczych, kontakt z nauczycielami najczęściej kończył się na przekazaniu mierzalnych postępów w nauce. Tym bardziej dostrzegamy różnice w kontaktach z nauczycielami tam, gdzie prowadzony jest tutoring rodzinny – zauważalnie poszerzyliśmy naszą wiedzę o tym, jak funkcjonują nasze dzieci poza domem. Mogliśmy skonfrontować ich zachowanie w domu z zachowaniem w szkole; stosunek do rówieśników w szkole i do domowników.
Nierzadko obserwacje przekazywane nam przez tutora wywoływały nasze zaskoczenie. Będąc blisko nie da się zobaczyć całości. Rozmowy z tutorem była czasem wycieczką do punktu widokowego, z którego widać było szerszą panoramę. Nasza ulubiona atrakcja turystyczna Dolnego Śląska – Zamek Książ obudowany jest niezwykłymi tarasami. Każdy taras ma swoją kompozycję z roślin, ławek i kamiennych elementów dekoracji. Można je podziwiać z bliska, przechadzając się misternie wytyczonymi ścieżkami. Ale zupełnie inny widok – w jakiś sposób pełniejszy – jest wówczas, kiedy te trasy ogląda się z wysokości zamkowych okien albo z tarasów położonych wyżej. Tak też czujemy się na rozmowach tutorskich – wychodzimy poza naszą warownię, czyli rodzinę, poza nasze codzienne widzenie dzieci i próbujemy zobaczyć każde z nich w pełni, z takiego punktu widokowego. Ciekawa jest ta inna perspektywa, w którą zabrać nas może tylko inna osoba, ale mająca ten sam cel: poznanie i wsparcie rozwoju naszego dziecka.
Efektów tutoringu może być wiele i na różnych płaszczyznach. My doceniamy budowanie u naszych dzieci poczucia własnej wartości, i to subtelne, ale mocne naprowadzanie, by poznawały same siebie, swoje możliwości i granice.
Lilianna i Paweł Sicińscy – rodzice czworga dzieci