Dojrzewanie miłości rodzicielskiej
Wychowawca | 15 grudnia 2023Wychowywanie to przekazywanie postaw duszy, ale oznacza także podnoszenie dziecka do stanu dojrzałego człowieka. Drodze do dorosłości i dojrzałości towarzyszy wielki wysiłek. Słownik podaje, że człowiek dojrzały to osoba będąca w pełni rozwoju i gotowa do wypełniania określonych zadań. Nie musi to być człowiek, który ma wiele lat i mnóstwo doświadczeń. Niektórzy młodzi ludzie, a nawet małe dzieci, charakteryzują się wielką dojrzałością. To sposób postępowania decyduje o tym, czy człowiek osiąga pełnię swych możliwości.
Dziś obserwuje się niepokojące zjawiska związane z brakiem dojrzałości na różnych etapach życia: brak dojrzałości szkolnej u dzieci, brak dojrzałości do małżeństwa, rodzicielstwa, długi okres ,,inkubacji” młodych ludzi, zwłaszcza mężczyzn, którzy mieszkają z rodzicami niemal do czterdziestego roku życia, itp. Przyczyna tkwi między innymi we wszechobecnej atmosferze konsumpcjonizmu, hedonizmu, czy niechęci do wzięcia odpowiedzialności za siebie i drugiego człowieka. Może to spore uproszczenie i na pewno jest wielu młodych, odpowiedzialnych ludzi, niemniej problem jest ogromny i tkwi w błędach wychowawczych, popełnianych już wobec najmłodszych dzieci.
Słowo ,,dojrzałość” kojarzy się często z owocem. Słusznie, ponieważ to owoc starań, pracy nad sobą i wysiłku wychowawczego. Tak jak jabłka na drzewie – nie wszystkie dojrzewają w tym samym czasie, potrzebują słońca, deszczu, powietrza – tak dzieci dojrzewają do nowych zadań, ról społecznych i nowych sytuacji życiowych. Mówimy o dojrzałości dziecka w różnych dziedzinach życia: osobowościowej, duchowej, chrześcijańskiej, społecznej, emocjonalnej, intelektualnej, fizycznej czy psychicznej. Trudno je czasami od siebie oddzielić, ponieważ wzajemnie się uzupełniają i rozwijają równolegle.
Jak pomóc dziecku osiągnąć pełnię dojrzałości i przygotować do życia? Jak prowadzić dziecko, by umiało odnaleźć się w świecie, poradziło sobie w różnych sytuacjach, by było samodzielne, odpowiedzialne i… szczęśliwe?
Odpowiedź tkwi w samych rodzicach i wychowawcach. Czymś niezwykle pięknym jest miłość rodziców do dziecka, jeśli wzrasta w swych przejawach tak, jak rośnie dziecko. Często nie zdajemy sobie sprawy, że tak jak dziecko wyrasta z za małych ubrań, tak samo wyrasta ze stawianych mu do tej pory wymagań.
Mądra miłość i wychowanie dziecka do miłości muszą ewoluować, dojrzewać i wzrastać. Musi rozwijać się tak, jak dorasta dziecko. Jest takie powiedzenie: ,,Kto stoi w miejscu, ten się cofa”. Można je odnieść również do wychowania dzieci. Dojrzali rodzice wychowają dojrzałe dziecko, a brak rozwoju miłości rodzicielskiej wyrządza dziecku wielką krzywdę. Jest wiele zagrożeń, które uniemożliwiają dojrzewanie rodzicielstwa: życie obok dziecka i brak czasu, brak podstawowej wiedzy pedagogicznej, niezrozumienie prawdziwych potrzeb dziecka, a także wspomniana wcześniej atmosfera świata, w jakim żyjemy. Nie sprzyja ona skupieniu się na tym co najważniejsze, ale ciągle rozprasza: media, tkwienie w smartfonach i komunikatorach kradną cenne momenty na codzienne, normalne sprawy i życie z dzieckiem tu i teraz.
Co oznacza w praktyce dojrzewanie miłości rodzicielskiej? To między innymi:
– Przykład dojrzałości rodziców i pokora wobec planu Bożego dla dziecka.
– Stawianie dziecku wymagań, stosownie do jego wieku.
– Uczenie samodzielności i rozwijanie cnót ludzkich w codzienności, bez dziwactw, po prostu tak żyjemy i już.
– Budzenie wiary i ufności we własne możliwości.
– Traktowanie przeciwności jako zadań do wykonania, a nie końca świata…
– Zasada: POMÓŻ MI ZROBIĆ TO SAMEMU!
– Unikanie narzekania.
– Docenianie wysiłków dziecka, nie tylko efektów końcowych jego starań.
– Unikanie skrajności: ani miłość zaborcza, ani brak czasu dla dziecka nie są właściwą drogą ku dojrzałości.
– Weryfikowanie sposobu mówienia do dziecka, zwracania się do niego, a także przejawów miłości. To nie oznacza braku czułości i wyrażania przywiązania. Oznacza natomiast wychowanie emocjonalne i wychowywanie uczuć.
Jedną z najważniejszych spraw w dojrzewaniu rodzicielstwa jest obserwowanie dziecka. Jest w nich naturalne pragnienie rozwoju, chęć uczenia się nowych rzeczy, chcą być jak mama i tata. Czekają na kolejne urodziny i z dumą mówią, że mają już ,,aż pięć lat!”. Trzeba te pragnienia dobrze wykorzystać. Tak bardzo skupiamy się czasami na przekazywaniu różnych treści, że zapominamy o wzajemności relacji. Dziecko to mały człowiek, któremu należy się godność i szacunek (wynikający z dziecięctwa Bożego i godności osoby ludzkiej: od poczęcia, przez dzieciństwo, młodość, dojrzałość do starości i śmierci). Przewaga dorosłego człowieka nad dzieckiem jest miażdżąca. Dziecko jest wobec niego bezbronne, wielu rzeczy nie rozumie, wyraża niezadowolenie: krzycząc lub płacząc. To mechanizmy komunikacji i obrony, a nie robienie na złość mamie, tacie, czy pani w przedszkolu. Trzeba mu objaśniać świat, a nie gorszyć się jego zachowaniem. Z pomocą przychodzi tak zwana pozytywna dyscyplina, która polega na uczeniu wartościowych umiejętności, wzajemnym szacunku, skutecznej komunikacji, zachęcie i pozytywnej przerwie (w przypadku niewłaściwego zachowania) zamiast metody ,,kija i marchewki”.
Czego możemy nauczyć się obserwując dzieci?
Uczenie się dzieci i od dzieci jest wyrazem dojrzałości rodziców. Stawianie wymagań i zrozumienie konieczności podnoszenia poprzeczki dziecku spotyka się często ze sprzeciwem. To normalne. Ale nie można kapitulować przy sprzeciwie, lecz mądrze reagować. Różne kryzysowe sytuacje są dobrą okazją, by spróbować zrozumieć serce i motywacje dziecka. Z kryzysów bierze się wzrost, a w słabości doskonali się moc.
Dzieci są ciekawe świata i zdolne do refleksji. To, co dla nas jest stratą czasu, dla nich jest sensem. Nie potrafią wyrazić myśli słowami, ale ciekawość świata sprawia, że potrafią dociekać i zastanawiać się nad najprostszymi sprawami. Dają lekcje prostoty, optymizmu i ufności. W ich oczach wszystko jest nowe, cudowne i świeże. Potrafią cieszyć się z drobnych zwycięstw i najmniejszych rzeczy.
Jeśli rodzice mają żywą wiarę, razem z dzieckiem się modlą, opowiadają mu o Panu Jezusie, to dzieci potrafią podzielić się tym z sąsiadką w windzie, czy z kolegą w przedszkolu. Są wspaniałymi apostołami, nie zdając sobie z tego sprawy…
Wyrazem dojrzałości rodzicielskiej jest pozwolenie dziecku być dzieckiem. Dlatego nie wyśmiewajmy szczerości i prostoty dziecka. Choćby nasze intencje były najlepsze i wynikały z rozczulenia nad tym, że dzieci są tak ,,słodkie”, kiedy wypowiadają swe małe ,,mądrości” – potraktujmy je poważnie. Wtedy wzrasta również autorytet dorosłego w oczach dziecka, a jest on konieczny na każdym etapie rozwoju wychowanka.
Może gdyby dziecko potrafiło wypowiedzieć i nazwać to, co tkwi w jego podświadomości – pragnienie dobra i rozwoju – zwróciłoby się do nas, dorosłych, z takim apelem:
-
Nie psuj mnie, dając mi wszystko, o co cię poproszę. Pewnymi prośbami badam twoje granice.
-
Nie pozwól mi nabrać złych nawyków. Pomóż mi wykryć je w zarodku.
-
Nie karć mnie w obecności innych. Najbardziej mi pomaga, gdy upominasz mnie spokojnie i dyskretnie.
-
Nie ochraniaj mnie przed konsekwencjami. Potrzebuję również bolesnych doświadczeń.
-
Nie gderaj, bo będę udawał głuchego.
-
Nie udzielaj mi pochopnych obietnic, czuję się bardzo zawiedziony, gdy ich później nie dotrzymujesz i niszczysz swój autorytet w moich oczach.
-
Nie zmieniaj swoich zasad ze względu na układy.
-
Nie mów mi, że mój strach i obawy są głupie. One są bardzo realne dla mnie.
-
Nie zbywaj mnie, gdy stawiam ci pytania, bo przestanę cię pytać, a odpowiedzi poszukam gdzie indziej.
-
Nie zapominaj, że szybko rosnę. Jest ci zapewne trudno dotrzymać mi kroku, ale proszę: postaraj się.
(źródło: Apel Twojego dziecka wg Janusza Korczaka, fragmenty)
Postarajmy się!
Beata Nadolna
– pedagog z ponad 37-letnim stażem pracy, dyrektorka katolickiego przedszkola w Poznaniu, autorka książek o wychowaniu przedszkolnym i programów przygotowań dzieci do Pierwszej Komunii Świętej. Matka dwóch córek i babcia pięciorga wnucząt
fot. 123rf.com