Cnota wytrwałości

Wychowawca | 31 marca 2025

Jedną z cech człowieka dojrzałego jest wytrwałość w dobru i cierpliwa stanowczość w pokonywaniu własnych słabości, a także w obliczu wyzwań, jakie przynosi nam twarda czasami rzeczywistość, w której żyjemy. Po grzechu pierworodnym wszystko, co dobre, wymaga wysiłku i wytrwałości. Jezus wzywa nas do trwania w Jego miłości i wyjaśnia, że zbawiony będzie ten, kto wytrwa do końca (por. Mt 10,22). Wytrwałość jest owocem mądrości i więzi z Bogiem. Dzięki mądrości rozumiemy, że warto wytrwale dążyć do dobra, a dzięki przyjaźni z Bogiem mamy siłę, by to czynić.

Skutki braku wytrwałości

Wytrwałość nie jest w naszych czasach cechą modną. Należy raczej do cnót przemilczanych. To cnota obca duchowi naszych czasów. Żyjemy bowiem w świecie, w którym wielu ludzi pragnie osiągnąć wszystko szybko, wygodnie i bez większego wysiłku. Chcą szybko odrobić lekcje, szybko zrobić karierę zawodową, szybko się dorobić, szybko zbudować przyjaźń, szybko doświadczyć radości, Chcą szybko spełnić wszystkie swoje marzenia i pragnienia. Naśladują wtedy syna marnotrawnego, który chciał szybko być szczęśliwym w oparciu o wyciągnięte od ojca pieniądze i w oparciu o wygodny tryb życia. Boleśnie przekonał się o tym, że szybko to można jedynie roztrwonić majątek, zmarnotrawić własne człowieczeństwo i znaleźć się w obliczu rozpaczy.

Brak wytrwałości w dobru prowadzi do popadania w coraz większy kryzys i do coraz większego cierpienia. Po miłym oczarowaniu perspektywą szybkiego i łatwo osiągalnego szczęścia przychodzi gorzkie rozczarowanie na skutek kolejnych życiowych porażek. Brak wytrwałości prowadzi do popadania w niecierpliwość i zniechęcenie. Powoduje utratę radości i nadziei. Człowiek, który nie jest wytrwały w dobru, szybko poddaje się w obliczu nieuniknionych przecież ciężarów i wyzwań, jakie niesie codzienność. Taki człowiek ucieka od odpowiedzialności. Nie jest w stanie wiernie wypełniać podjętych przez siebie zobowiązań – małżeńskich, rodzicielskich, kapłańskich czy zawodowych. Przeraża się na samą myśl o tym, że miałby zobowiązać się do czegoś na całe życie. Brak wytrwałości sprawia, że człowiek ulega lenistwu i nie wierzy, że stać go na osiągnięcie długofalowych sukcesów. W konsekwencji wpada w poczucie winy, albo myśli życzeniowo i naiwnie na zasadzie, że jakoś tam będzie.

Wytrwałość stawia wysokie wymagania

To nie przypadek, że cnota wytrwałości nie jest popularna w naszych czasach. Żyjemy bowiem w chorej cywilizacji, w której wielu ludzi nie aspiruje już do trwałej radości, lecz zadowala się szukaniem chwilowej przyjemności. Obecnie chętnie mówi się o prawach człowieka, a bardzo niechętnie mówi się o jego obowiązkach. To czasy, w których coraz mniej ludzi jest na tyle dojrzałych, żeby stawiać sobie wysokie wymagania i konsekwentnie je wypełniać. Wytrwałość wymaga podejmowania długofalowych wysiłków. Jest ona osiągalna jedynie dla ludzi zdyscyplinowanych i wolnych od uzależnień. Jest potwierdzeniem, że dana osoba osiągnęła wysoki stopień wolności. Naprawdę wolny jest jedynie taki człowiek, który ma największą władzę na ziemi, a mianowicie ma władzę nad samym sobą: nad własnym ciałem, popędami, instynktami i emocjami. Taki człowiek potrafi stanowczo i konsekwentnie przeciwstawiać się negatywnym naciskom, płynącym ze środowiska zewnętrznego. Dzięki temu wybiera to, co lepsze, a nie to, co łatwiejsze i co nie wymaga długofalowego wysiłku. Człowiek wytrwały nie kieruje się naciskami ciała czy emocją chwili. Potrafi asertywnie, czyli otwarcie i stanowczo, mówić „nie!” samemu sobie wtedy, gdy stoi w obliczu zniechęcenia, albo w obliczu pokusy, żeby nie wypełnić podjętych postanowień czy zobowiązań. Wytrwałość to trwanie w dobru, w przeciwieństwie do uporu, który oznacza trwanie w złu.

Wytrwałość jest błogosławieństwem

Wytrwałość to cecha człowieka, który naśladuje Jezusa. Wcielony Syn Boży wytrwał w miłości aż do końca, aż do śmierci na krzyżu. Człowiek roztropny wie, że warto wyrabiać w sobie cnotę wytrwałości, gdyż przynosi ona błogosławione owoce. Człowiek wytrwały jest wierny, odpowiedzialny, wiarygodny, odważny, zdyscyplinowany, niezłomny i nieugięty w dobru. To ktoś sumienny i prawy w życiu osobistym, rodzinnym, zawodowym i społecznym. Jak na Zawiszy mogą polegać na nim inni ludzie, gdyż wiedzą, że to człowiek, który dotrzymuje słowa, nie zmienia zdania, nie łamie zasad moralnych, nie wypacza hierarchii wartości. Człowiek wytrwały pozostaje wierny Bogu, sobie i bliźnim, niezależnie od tego, jaką cenę przyjdzie mu za to zapłacić. To ktoś odważny i zdyscyplinowany, kto nie lęka się podjęcia żadnego wysiłku i kto w tym wysiłku potrafi zaprzeć się samego siebie po to, żeby stać się silniejszym od własnych słabości.

Św. Paweł słusznie dumny był ze swojej wytrwałości. Wiedział, że przyniesie ona błogosławione owoce. Apostoł Narodów napisał słowa, które powinny inspirować każdego z nas: „W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem. Na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu odda Pan, sprawiedliwy Sędzia” (2 Tm 4,78). W naszych czasach przykładem niezwykłej wytrwałości w miłości do Boga i do ludzi stał się św. papież Jan Paweł II. Trwał on w posłudze Piotrowej także wtedy, gdy niemal nie był już w stanie poruszać się ani mówić. To właśnie wtedy najmocniej oddziaływał zwłaszcza na ludzi młodych. W przekonujący sposób świadczył o tym, że moc ducha większa jest niż siła ciała.

Uczenie się wytrwałości

Wytrwałość nie jest cechą wrodzoną, lecz nabytą. Po grzechu pierworodnym nikomu z nas nie przychodzi łatwo trwać w tym, co dobre. Cnoty wytrwałości trzeba uczyć się przez całe życie i trzeba się w niej wytrwale umacniać. Warto to czynić pomimo zmęczenia, zniechęcenia czy wyczerpania. Wytrwałość hartuje się i sprawdza zwłaszcza w obliczu nieuniknionych chwil zwątpienia, porażek czy okresów zastoju. Człowiek wytrwały wymaga od siebie konsekwentnego realizowania planu dnia, a także stanowczego respektowania planów, jakie wyznaczył sobie na przyszłość. Wytrwałość to dążenie do celu dzień po dniu, przez długi czas i bez oglądania się na innych ludzi. Człowiek wytrwały wie, że życie doczesne to start w maratonie, a nie w biegach sprinterskich.

Rozwijanie cnoty wytrwałości najtrudniej przychodzi w wieku rozwojowy. Dzieci i nastolatki w jeszcze większym stopniu niż dorośli pragną szybko spełnić swoje marzenia. To dlatego młodzi ludzie potrzebują rodziców i innych wychowawców, którzy w uczeniu się wytrwałości będą towarzyszyli im w sposób stanowczy i wytrwały, a jednocześnie pogodny i cierpliwy. Wzrastanie w wytrwałości wymaga wzrastania w mądrości i miłości, w łasce u Boga i u ludzi, w roztropności i wolności dzieci Bożych. Wymaga też stawania się coraz większym realistą, czyli poznawania własnych słabości, wad charakteru i ograniczeń. Zapanować możemy bowiem jedynie nad tymi naszymi słabszymi stronami czy zewnętrznymi zagrożeniami, z których zdajemy sobie sprawę. Podobnie jak w innych dziedzinach, tak również w odniesieniu do wytrwałości trening czyni mistrza. Nie chodzi jednak o trening narzucony z zewnątrz czy o umartwienie dla umartwienia. Chodzi o podejmowanie wysiłek przemyślanego, z pełnym przekonaniem i ze świadomością, że ostatecznym celem jest miłość, wierność i świętość. Nie ma miłości bez wytrwałości. Nie ma radości bez wytrwałości. Bez cnoty wytrwałości nie odniesiemy ani sukcesów doczesnych, ani nie zdobędziemy wiecznego zbawienia.

Warunkiem trwania w wytrwałości jest świadomość, że ona – podobnie jak wolność czy świętość – nie została przez nas osiągnięta raz na zawsze. Nosimy ją w kruchym naczyniu naszego człowieczeństwa, zranionego i nadal ranionego od Adama i Ewy. Człowiek wytrwały nie poddaje się kiedy przychodzi porażka, a swoje błędy wykorzystuje do tego, żeby wyciągać z nich wnioski i żeby ich nie powtarzać. Taki człowiek każdego dnia na nowo podejmuje trud nawrócenia i pracy nad sobą. Wie, że bez wysiłku byłoby gorzej, nawet jeśli na razie nie ma dużych sukcesów. Nie skupia się na wyrzutach sumienia czy na rozczarowaniu, lecz na wyciąganiu wniosków. Szuka pomocy wychowawców, przyjaciół, spowiednika.

Wytrwałość w glinianych naczyniach

W książce Ziemia, planeta ludzi Antoine de Saint-Exupéry opisuje historię pewnego lotnika, swojego przyjaciela. W czerwcu 1931 r. Guillaumet leciał samotnie małym samolotem pocztowym z Argentyny do Chile. Nad Andami wpadł w burzę śnieżną, która zmusiła go do awaryjnego lądowania. Osiadł na zamarzniętym jeziorze Laguna Diamante, na wysokości trzy i pół tysiąca metrów. Jezioro to jest otoczone szczytami, które sięgają wysokości sześciu tysięcy metrów. Przez dwa dni, w czasie szalejącej wichury śnieżnej, Guillaumet pozostawał uwięziony w samolocie. Gdy trzeciego dnia wichura ustała, postanowił ruszyć w drogę i walczyć o przetrwanie. Wydawało się to niemożliwe. Guillaumet musiałby wspiąć się na jeden z okalających jezioro szczytów, żeby liczyć na ocalenie. Musiałby kilka dni i nocy iść w śniegu, który sięgał mu po szyję i nie zamarznąć. Guillaumet podjął się tego zadania.

A. de Saint-Exupéry napisze później: „Słuchając twojej opowieści nocnej, widziałem cię idącego bez czekana, sznurów, żywności, pokonującego przełęcze na wysokości czterech tysięcy pięciuset metrów, albo posuwającego się wzdłuż pionowo spiętrzonych ścian skalnych, przy czterdziestostopniowym mrozie, z zakrwawionymi stopami i rękami. Wypompowany powoli z krwi, sił, myśli, szedłeś z uporem mrówki, wracałeś, by okrążyć przeszkodę, padałeś, wstawałeś z wysiłkiem, wspinałeś się na zbocza po to, by stanąć nad przepaścią, nie pozwalając sobie na najmniejszy odpoczynek, gdyż wiedziałeś, że nie zdołałbyś się podnieść z tego łoża ze śniegu”. Guillaumet szedł bez zatrzymywania się przez pięć dni i cztery noce.

Gdy Exupéry odnalazł go w indiańskiej wiosce i odwoził do szpitala w Mendozie, Guillaumet powiedział: „Niektóre znaki zapowiadały mi już bliski koniec. Musiałem zatrzymywać się mniej więcej co dwie godziny, żeby rozciąć jeszcze bardziej buty, natrzeć śniegiem nabrzmiałe stopy albo po prostu dać odpoczynek sercu. W ostatnich dniach zacząłem tracić pamięć. Już dawno byłem w drodze, gdy nagle zdawałem sobie sprawę, że czegoś zapomniałem. Po każdym odpoczynku stawałem się uboższy”. Następnie lotnik wypowiedział niezwykłe zdanie: „Tego, co zrobiłem, możesz mi wierzyć, nie zrobiłoby nigdy żadne zwierzę”. Guillaumet zdradził tajemnicę swego heroicznego wysiłku: „Mówiłem sobie: Moja żona, jeśli myśli, że żyję, myśli, że idę. Koledzy myślą, że idę. Wierzą we mnie”. Guillaumet nie szedł więc niesiony siłą ciała, lecz siłą miłości. Nie chciał rozczarować tych, którzy go kochali i którzy mieli nadzieję, że wytrwale walczy o ocalenie. Jedynie człowiek dysponuje największą siłą w kosmosie: siłą miłości i nadziei.

Wytrwali na wzór Jezusa

Doświadczenie dzielnego lotnika pokazuje, jak heroicznie wytrwały potrafi być człowiek, który kocha i który wie, że jest kochany. Tak wytrwali potrafią być ludzie, którzy żyją w szkole Jezusa: mężowie i ojcowie, żony i matki, kapłani i misjonarze, siostry zakonne i osoby świeckie, przyjaciele, wychowawcy i nauczyciele. Wytrwali w dobru aż do końca potrafią być wszyscy, którzy naśladują Chrystusa. W Ogrójcu i na krzyżu Syn Boży uczy nas tej miłości, która „cierpliwa jest, łaskawa jest, wszystko znosi, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje” (1 Kor 13,7–8). Św. Jakub, który był wiernym uczniem Jezusa, stwierdza: „Za pełną radość poczytujcie sobie, bracia moi, ilekroć spadają na was różne doświadczenia. Wiedzcie, że to, co wystawia waszą wiarę na próbę, rodzi wytrwałość. Wytrwałość zaś winna być dziełem doskonałym, abyście byli doskonali i bez zarzutu, w niczym nie wykazując braków” (Jk 1,2–4).

Jezus wyjaśnia, że najważniejszym przejawem naszej wytrwałości jest to, że zachowujemy Jego przykazania i że trwamy w Jego miłości (por. J 15,9). Dojrzały chrześcijanin wie, że nawet najbardziej wyczerpujący wysiłek będzie miał swój kres, a radość, która płynie z trwania w dobru, jest nieprzemijająca i będzie trwała na wieki. Upewnia nas o tym św. Paweł, gdy pisze: „Sądzę, że utrapień niniejszego czasu nie można porównać z przyszłą chwałą, która się w nas objawi” (Rz 8,18). Człowiek wytrwały to ktoś, kto ufa Jezusowi na wzór Apostołów, którzy całą noc podejmowali trud łowienia ryb i nic nie złowili. Mimo to na słowo Jezusa ponownie zarzucili sieci i dokonali cudownego połowu (por. Łk 5,1–11). Wielka wytrwałość zaczyna się od wierności w małych rzeczach i od korzystania w codzienności z pomocy Boga poprzez osobistą modlitwę i wieczorny rachunek sumienia, regularne korzystanie z sakramentów, korzystanie z pomocy stałego spowiednika. Pamiętajmy o słowach umiłowanego ucznia Jezusa: „Bądź wierny aż do śmierci, a dam ci wieniec życia” (Ap 2,10).

ks. Marek Dziewiecki

kapłan diecezji radomskiej, wykładowca akademicki, psycholog, rekolekcjonista, dyrektor telefonu zaufania „Linia Braterskich Serc”. Autor ponad stu książek i audiobooków z zakresu małżeństwa i rodziny, wychowania, komunikacji międzyludzkiej, a także profilaktyki i terapii uzależnień