Cnota pokory
Człowiek pokorny uznaje całą prawdę o sobie. Dzięki temu zna swoje ograniczenia i wady, a z drugiej strony wie, że ma godność dziecka Bożego i widzi swoje dobre cechy oraz zdolności, którymi Bóg go obdarzył. Kto jest pokorny, ten nie ulega pokusie wyniosłości i pychy, ale też nie lekceważy i nie poniża samego siebie. Jest wdzięczny Bogu za swoje silne strony i z pokorą współpracuje z Bogiem w pokonywaniu swoich słabości.
Strzeż się pychy!
Cnota pokory to przejaw mądrości, uczciwości oraz realizmu. Człowiek pokorny żyje w prawdzie o samym sobie, a w konsekwencji w dojrzały sposób odnosi się do własnej osoby. Pokora to postawa, która nie przychodzi nam łatwo i spontanicznie. Przeciwnie, wymaga od nas czujności, samokrytycyzmu, ciągłej pracy nad własnym charakterem, a także stawiania sobie wysokich wymagań. Po grzechu pierworodnym każdemu z nas grozi popadanie w skrajności. Skrajność pierwsza to postawa pychy, wyniosłości i arogancji. Pyszałek przecenia własne możliwości i bezkrytyczne patrzy na samego siebie. Dostrzega wyłącznie to, co się jemu w samym sobie podoba. Bywa aż tak wobec siebie naiwny, że żyje w świecie miłych iluzji. Widzi w sobie pozytywne cechy, których w rzeczywistości w ogóle nie posiada. Pyszałek wytwarza sobie mit o własnej wielkości i w ten mit wierzy.
Pycha prowadzi do popadania w egoizm, narcyzm i samouwielbienie. Odbiera rozum i blokuje możliwość nawrócenia oraz duchowego rozwoju. Popadanie w pychę to popadanie w pułapkę, która prowadzi do coraz większego kryzysu i rozczarowania. Uleganie pysze jedynie na początku jest miłe. Na długą metę przynosi pustkę i cierpienie. Pyszałek oddala się bowiem od Boga i od miłości. Tworzy coraz bardziej zaburzone więzi, które ranią jego bliźnich, a jemu nie mogą przynieść szczęścia. Pyszałek uznaje siebie za kogoś doskonałego i niemal równego Bogu. Nie znosi żadnego słowa prawdy o sobie. Uważa, że wszystko, co myśli i czyni, jest dobre i powinno być akceptowane przez jego otoczenie. Przecenianie samego siebie, czyli pycha, stała się początkiem grzechu pierworodnego. Pierwsi ludzie wmówili sobie, że bez pomocy Boga odróżnią dobro od zła, czyli szczęście od nieszczęścia i że sami będą jak bogowie.
Pokora zaburzona lub udawana
Człowiek, który nie wyrabia w sobie cnoty pokory, może popaść w drugą – obok pychy – skrajność. Chodzi tu o postawę, którą można nazwać chorą pokorą. Taka niby „pokora” polega na tym, że dotknięty nią człowiek widzi w sobie wyłącznie negatywne cechy. Wmawia sobie, że nie ma żadnych talentów, dobrych stron, ani pozytywnych umiejętności. W konsekwencji ktoś taki gardzi sobą i nie dostrzega godności, jaką otrzymał od Stwórcy. Człowiek dotknięty tak wypaczoną „pokorą” poniża samego siebie, w niczym sobie nie ufa, za wszystko siebie krytykuje, popada w coraz większe kompleksy. Traktuje własne istnienie jak wielką i bolesną pomyłkę.
Zdarza się, że ktoś jest człowiekiem pozbawionym pokory, lecz swoją pychę i arogancję wyraża w przewrotny sposób. Dla zdobycia uznania i poklasku ze strony innych osób gra kogoś, kto na pierwszy rzut oka wydaje się osobą skrajnie pokorną, która uznaje swoje słabości i z miejsca przyznaje się do popełnianych przez siebie błędów. Czyni tak jednak w sposób faryzejski, czyli nie dlatego, że uznaje prawdę o sobie, a jedynie po to, żeby ludzie z jego otoczenia „pocieszali” go, żeby wbrew faktom mówili o jego dobrych stronach i żeby pomijali milczeniem popełniane przez niego błędy.
Paradoksalnie, zarówno pycha jak i chorobliwa „pokora” czy pokora udawana mają ze sobą coś wspólnego. Są to bowiem różne strategie uciekania od trudu nawrócenia się i od pracy nad sobą. Pyszałek nie widzi potrzeby rozwoju i stawiania sobie twardych wymagań, bo uważa siebie za kogoś doskonałego. Od innych ludzi oczekuje podziwu, a od samego siebie nie wymaga niczego. Z kolei ktoś, kto popada w chorą „pokorę”, dostrzega w sobie jedynie słabości i uważa, że nie jest w stanie zmienić się na lepsze. Kto zaś jedynie udaje pokornego, ten manipuluje bliźnimi właśnie po to, żeby się nie nawracać. Brak zdrowej pokory w każdej zatem wersji blokuje rozwój i czyni człowieka karykaturą samego siebie.
Pokora wobec Boga
Dojrzały chrześcijanin to człowiek, który w pokorze serca dziękuje Bogu za dar życia i za niesłychaną miłość, jaką Bóg obdarza wszystkich ludzi. W każdej sytuacji pozostaje wdzięczny Stwórcy za to, że Pan Wszechświata nas kocha, że stworzył nas na swoje podobieństwo, że jesteśmy cenni w Jego oczach, że oddał za nas życie, że naszym losem przejmuje się bardziej niż swoim własnym losem. Owocem szczerej pokory jest bojaźń Pańska, szacunek i pomyślność w życiu doczesnym (por. Prz 22,4). Ludzie „pokorni posiądą ziemię i będą się rozkoszować wielkim pokojem” (Ps 37,11). Bóg „sprzeciwia się pysznym, pokornym zaś daje łaskę” (Jk 4,6). Stwórca „wywyższa pokornych” (Łk 1,52), „zdobi pokornych zwycięstwem” (Ps 149,4), „rządzi pokornymi w sprawiedliwości” i pragnie „ożywić ducha pokornych” (Iz 57,15). Bóg wysłuchuje pragnień ludzi pokornych, umacnia ich serca i nakłania ku nim swoje ucho (por. Ps 10,17).
Człowiek pokorny wie, że wobec Boga jest w podobnej sytuacji jak małe dziecko wobec rodziców. Uznaje to, że nieustannie potrzebuje wsparcia i pomocy ze strony Boga, tak jak dziecko od obudzenia się do zaśnięcia potrzebuje obecności i opieki ze strony kochających rodziców. Kto jest pokorny, ten owocnie współpracuje z łaską Boga i nieustanne się nawraca. Kto ulega pysze i wyniosłości, ten zamyka się na miłość i pomoc ze strony Boga. Ktoś taki nie przyjmie pomocy od Boga, gdyż uważa, że żadnego wsparcia nie potrzebuje, bo sam zapewni sobie wszystko, co jest mu potrzebne do szczęścia. Pycha prowadzi człowieka do buntu wobec Boga i do upadku, który zwykle bywa wielki (por. Mt 7,27).
Człowiek pokorny słucha we wszystkim Boga. Dzięki temu w każdej fazie życia i w każdej sytuacji pozostaje czujny i zdyscyplinowany. Wie, że to, co w nim Boże i dobre, przechowuje w kruchym naczyniu ludzkiej niedoskonałości. Modli się, współpracuje z łaską Boga i codziennie na nowo podejmuje wysiłek, żeby chronić w sobie otrzymany od Stwórcy dar życia, miłości i wolności. Człowiek pokorny jest mądry. Wie, że najbardziej dojrzałą formą pokory jest świętość, czyli realizowanie Bożych, a nie własnych – choćby najpiękniejszych – pragnień i aspiracji. Dzięki czujności i wytrwałości w pracy nad własnym charakterem, człowiek pokorny staje się kimś bardziej podobnym do Boga niż do samego siebie.
Pokora w kontakcie z samym sobą
Człowiek pokorny to ktoś, kto w sposób szczery i otwarty uznaje całą prawdę o sobie: o swoich silnych i o słabszych stronach, o swoich wadach i o swoich zaletach. Świadomość własnych słabości mobilizuje człowieka pokornego do pokonywania zła, do dyscypliny, do wysiłku i nawrócenia. Z kolei świadomość otrzymanych od Boga talentów i umiejętności mobilizuje człowieka pokornego do rozwijania w sobie tego, co dobre i szlachetne. Człowiek pyszny potyka się o własne słabości, gdyż neguje ich istnienie. Człowiek pokorny dostrzega swoje słabości i dzięki temu jest w stanie je pokonywać. Kto kształtuje w sobie pokorne serce, ten w każdej sytuacji wzrasta w łasce i mądrości u Boga i u ludzi.
Zdrowa pokora prowadzi do zdrowej dumy, czyli do odkrycia, że najważniejsza prawda o każdym z nas jest piękna i wzruszająca. Jesteśmy przecież dziećmi Boga, za które wcielony Syn Boży oddał życie na krzyżu! Pokora pomaga chronić w nas i rozwijać to wszystko, co szlachetne i z czego słusznie możemy być dumni. Zdrowa duma to pełne wdzięczności zdumienie tym, że Bóg uczynił nas podobnymi do siebie i że nigdy nie przestanie nas kochać! Dzięki pokorze zdrowa duma dziecka Bożego nie zamienia się w chorą pychę. Człowieka pokornego nie opuszcza świadomość, że potrzebuje on czujności i codziennej pracy nad sobą po to, żeby rozwijać talenty, które Bóg w nim złożył, a zwłaszcza ten największy talent, jakim jest zdolność do przyjmowania miłości i do odpowiadania miłością na miłość.
Wzorem chrześcijańskiej dumy jest postawa Maryi. Matka Zbawiciela zdumiewała się i zachwycała wielkimi rzeczami, jakie Bóg dla niej uczynił i dzięki którym błogosławić Ją będą wszystkie pokolenia (por. Łk 1,48–49). W swojej pokorze czuła się obdarowana ponad miarę i trwała z ufnością przy Bogu także w obliczu skrajnie bolesnej próby, czyli pod krzyżem swojego udręczonego Syna. Pokora sprawia, że w każdej sytuacji dziękujemy za dobro, którego doświadczamy od Boga i od ludzi. W każdej też sytuacji stawiamy sobie wysokie wymagania, gdyż chcemy postępować w sposób godny godności, jaką Bóg nas obdarzył.
Człowiek pokorny wie, że życie, godność, wolność, zdolność do miłości, a także łaskę zbawienia otrzymał zupełnie za darmo, bez najmniejszej nawet zasługi ze swojej strony. Właśnie dlatego człowiek pokornego serca jest najpierw kimś ogromnie wdzięcznym Bogu i Bożym ludziom za dobro, które otrzymuje i którym się wzrusza. Nie wmawia sobie, że jest samowystarczalny i że własną mocą zapewni sobie trwałe szczęście. W żadnym aspekcie nie oszukuje samego siebie, ani nie tworzy sobie fikcyjnego poczucia własnej wielkości. Także w trudnych sytuacjach pozostaje radosny i pełen nadziei. Wie, że swoje istnienie i swoją godność zawdzięcza Bogu, a nie sobie. Zdaje sobie sprawę z tego, że dzięki łasce Boga jest kimś wielkim, a na skutek grzechu pierworodnego i swojej własnej niedoskonałości pozostaje kimś wielce zagrożonym.
Człowiek pokorny uznaje swoją wyjątkowość pośród wszystkich istot na tej ziemi. Wie, że jest w stanie myśleć i kochać na wzór Chrystusa. Wie, że żadne zwierzę nie zostało obdarzone przez Stwórcę podobnymi talentami i możliwościami. Z drugiej strony ma świadomość, że jest kimś zagrożonym nie tylko z zewnątrz, czyli poprzez ludzi, którzy nie słuchają Boga, lecz także od wewnątrz, czyli na skutek własnych słabości. Przykładem zagrożeń płynących z zewnątrz jest biblijny Józef, syna Jakuba, który został sprzedany do niewoli przez własnych braci. Przykładem zagrożeń wewnętrznych jest syn marnotrawny z przypowieści Jezusa. Miał on wspaniałego ojca, który nieodwołalnie go kochał i szlachetnie wychowywał. Mimo to ów młody człowiek przecenił siebie i w swojej arogancji szukał szczęścia tam, gdzie nie można go znaleźć.
Pokora w kontakcie z bliźnimi
Człowiek pokorny żyje w harmonii nie tylko z Bogiem i z samym sobą, lecz także w harmonii z bliźnimi. W każdej sytuacji pozostaje pogodny i życzliwy. Nie stawia siebie w centrum uwagi. Nie wynosi się nad innych. Przeciwnie, chętnie zauważa to, co dobre w drugim człowieku. Człowiek pokorny nie zazdrości. Przeciwnie, cieszy się dobrymi cechami i szlachetnym postępowaniem ludzi, których spotyka. Również wtedy, gdy zauważa poważne słabości jakiegoś człowieka, to go nie przekreśla, lecz czyni wszystko, żeby z pokorną i cierpliwą miłością pomóc temu człowiekowi w refleksji nad sobą, w nawróceniu i w szlachetnym postępowaniu tu i teraz.
Człowiek pokorny z wdzięcznością i pogodą ducha przyjmuje krytyczne uwagi, jakie inni ludzie kierują pod jego adresem. Uznaje bowiem swoje ograniczenia i szczerze pragnie pokonywać swoje słabości. Wie, że ciągle jeszcze za mało kocha i że nie ma granic rozwoju, bo został stworzony nie na swoje podobieństwo, lecz na podobieństwo Boga. Kto kształtuje w sobie cnotę pokory, ten w kontaktach z bliźnimi wypełnia polecenie św. Pawła: „Jeśli więc jest jakieś napomnienie w Chrystusie, jeśli jakaś moc przekonująca Miłości, jeśli jakiś udział w Duchu, jeśli jakieś serdeczne współczucie, dopełnijcie mojej radości przez to, że będziecie mieli te same dążenia: tę samą miłość i wspólnego ducha, pragnąc tylko jednego, a niczego nie pragnąc dla niewłaściwego współzawodnictwa ani dla próżnej chwały, lecz w pokorze oceniając jedni drugich za wyżej stojących od siebie. Niech każdy ma na oku nie tylko swoje własne sprawy, ale też i drugich!” (Flp 2,1–4).
Sprawdzianem naszej pokory jest to, że inni ludzie chętnie kontaktują się z nami, że się nam zwierzają, że szukają u nas porady i wsparcia, że w naszej obecności czują się rozumiani, szanowani i bezpieczni. Człowiek pokorny promieniuje spokojem, pogodą ducha i nadzieją. Nie ma bowiem niczego do ukrycia ani przed samym sobą, ani przed ludźmi, których spotyka. Nie musi udawać kogoś, kim nie jest. Człowiek pokornego serca żyje w potrójnej miłości: do Boga, do siebie i do bliźniego. Z dziecięcą prostotą przyjmuje miłość od Boga i ludzi. Czuje się aż za bardzo kochany i sam ofiarnie kocha, nie oczekując niczego w zamian.
Marek Dziewiecki
– kapłan diecezji radomskiej, wykładowca akademicki, psycholog, rekolekcjonista, dyrektor telefonu zaufania „Linia Braterskich Serc”. Autor ponad stu książek i audiobooków z zakresu małżeństwa i rodziny, wychowania, komunikacji międzyludzkiej, a także profilaktyki i terapii uzależnień
fot. 123rf.com