Bierzmowanie – przede wszystkim sakrament inicjacji!

Wychowawca | 2 czerwca 2022

Wszyscy odpowiedzialni za przygotowanie młodzieży do bierzmowania zmagają się z problemem, jak to zrobić, aby bierzmowanie nie stało się uroczystym pożegnaniem z Kościołem w obecności i z błogosławieństwem biskupa. Wydaje mi się jednak, że najpoważniejszy problem nie leży w samej praktyce przygotowania do bierzmowania, gdzie najczęściej koncentruje się cała uwaga pragnących jakiś zmian, ale w teologii tego sakramentu, od której praktyka winna być zależna.

Analizując większość programów przygotowania do bierzmowania, można tylko się w tym utwierdzić, gdyż znacznie bardziej przygotowują one do ogólnie rozumianego życia chrześcijańskiego, niż wprowadzają przez mistagogię w życie łaską bierzmowania. Niektórzy zwykli nazywać bierzmowanie „sakramentem zaniedbanym lub zapomnianym”. W praktyce jednak żaden inny sakrament – z wyjątkiem sakramentu święceń – nie absorbuje tyle uwagi duszpasterzy i nie wymaga od kandydatów aż trzyletniego przygotowania. W tym sensie nie jest ani zaniedbany, ani zapomniany. A równocześnie wszyscy intuicyjnie czujemy, a może nawet już jesteśmy do tego przekonani, że coś nie działa. I to bardzo nie działa. Ale co?

Ośmielę się postawić tezę, że największym problemem sakramentu bierzmowania jest to, że nie bardzo w ogóle wiadomo, czym on właściwie jest i po co jest. Skoro duszpasterze mają problem z jasnym zdefiniowaniem go i ukazaniem jego znaczenia teologicznego i egzystencjalnego, dlaczego przygotowująca się do niego młodzież miałaby tak bardzo pragnąć żyć czymś, czego nie rozumie i co wydaje się jej być w ogóle zbędne?

W 2004 r., na Międzynarodowym Kongresie Liturgicznym w Rzymie poświęconym bierzmowaniu, amerykański teolog Nathan D. Mitchell wygłosił referat o znamiennym tytule: Bierzmowanie w drugim tysiącleciu: Sakrament poszukujący swojego znaczenia. To „poszukiwanie znaczenia” w jakimś sensie widoczne jest również w Katechizmie Kościoła Katolickiego, gdzie znajdziemy sformułowania użyte dla opisania owoców sakramentu bierzmowania. Niekiedy również budzą one niepokój i skłaniają raczej do postawienia kolejnych pytań, niż bycia zadowolonym ze znalezienia odpowiedzi. W dużej mierze moglibyśmy określić tę teologię jako „teologię uzupełnienia braków”, gdyż z katechizmu dowiemy się przede wszystkim co bierzmowanie uzupełnia w człowieku po chrzcie. Napisałem, że te wyrażenia budzą niepokój dlatego, że odnosi się wrażenie, iż łaska chrztu ma wiele braków, które później muszą zostać uzupełnione przez bierzmowanie. Można by tak było myśleć, gdyby łaska była rzeczywistością mierzalną, a nie duchową i personalną. Korzystając z metafory informatycznej, można zapytać, czy w chrzcie otrzymuje się jedynie 75% łaski uświęcającej, a dopiero w bierzmowaniu zostanie „uploadowana” do końca? Ale jeśli łaska uświęcająca jest zamieszkaniem Trójcy Świętej w człowieku, to jak należałoby rozumieć tę częściowość? Mieszkają tylko dwie Osoby, a Duch Święty do nich dołączy po bierzmowaniu? Od razu widzimy absurdalność tego sposobu myślenia.

Również inne wyrażenia mogą sugerować, że osoba ochrzczona a niebierzmowana nie jest jeszcze w pełni włączona w Kościół i nie otrzymała w pełni Ducha Świętego. Nawet jeśli po korekcie katechizmu przestano mówić o udzieleniu „w pełni Ducha Świętego” w bierzmowaniu, na rzecz wyrażenia „specjalne wylanie Ducha Świętego”, rodzi się dość oczywiste pytanie: czym się różni specjalne wylanie od wylania zwyczajnego, którym miałby być chrzest? Oczywiście jestem świadom, że udzielenie Ducha Świętego nie ogranicza się do samego bierzmowanie, tak jak wspominanie Paschy Chrystusa nie jest ograniczone tylko do Eucharystii. Wydaje mi się jednak, że niektóre próby wyjaśnienia, czym się różni zwyczajne wylanie Ducha Świętego od specjalnego, nie są oczywiste i nieraz wymagają zbudowania dość karkołomnych konstrukcji intelektualnych, do których nie są przekonani ani duszpasterze, ani – tym bardziej – młodzież przygotowująca się do bierzmowania. Coraz większej grupie osób może się wręcz wydawać, że znacznie bardziej spektakularne (i tym samym szczególniejsze) wylanie Ducha Świętego odbywa się na pierwszym lepszym modlitewnym spotkaniu grupy charyzmatycznej, niż w czasie bierzmowania administrowanego przez biskupa diecezji.

Drugim poważnym problemem związanym z bierzmowaniem jest oczywiście kwestia kolejności udzielania sakramentów wtajemniczenia chrześcijańskiego. Zdajemy sobie sprawę, że tu praktyka kompletnie się rozjeżdża z teorią. Z jednej strony wciąż skrupulatnie uczymy kolejności sakramentów, która wskazuje na Eucharystię jako szczyt inicjacji: chrzest – bierzmowanie – Eucharystia. Z drugiej jednak strony praktyka nie tylko zmienia kolejność tych sakramentów, gdzie szczytem staje się bierzmowanie jako punkt docelowy, ale również rozbija ich jedność przez pojawienie się spowiedzi przed Pierwszą Komunią. Nie jestem w stanie w tym miejscu szczegółowo przeanalizować całego historycznego procesu, który do tego doprowadził. Zaznaczę tylko, że najważniejszą przyczyną było zarezerwowanie w rycie rzymskim szafowania bierzmowania dla biskupa. Mimo to aż do XIII w. było czymś zwyczajnym w rycie rzymskim udzielanie sakramentów inicjacji w ramach jednej celebracji. Dopiero rozciągnięcie rzymskiej dyscypliny na tereny położone na północ od Alp, gdzie odległości między biskupstwami były znacznie większe, co wiązało się z rzadkością obecności biskupa w poszczególnych parafiach, sprawiły, że w praktyce bierzmowanie odłączyło się od chrztu i Eucharystii. Można zatem uczciwie stwierdzić, że odłączenie bierzmowania od liturgii chrzcielnej było niepożądanym skutkiem ubocznym rezerwacji szafowania bierzmowania dla biskupa.

W ten sposób docieramy do kolejnego poważnego problemu, jaki mamy z bierzmowaniem rozumianym jako „sakrament dojrzałości chrześcijańskiej”. Aż trudno uwierzyć, że określenie to zrobiło tak zawrotną karierę. Bez wątpienia wciąż w procesie przygotowania do bierzmowania ten wymiar dojrzałości odgrywa priorytetową rolę. Świadczy o tym charakter prowadzonych spotkań, gdzie chodzi przede wszystkim o to, aby „naładować głowę” kandydatów wiedzą o bierzmowaniu. Następnie wymaga się od nich wyuczenia szeregu modlitw (czy nie wymagaliśmy tego przy Pierwszej Komunii i w każdej kolejnej klasie szkolnej katechezy?) i odpowiedzi np. na 100 pytań, z których kandydaci zostaną skrupulatnie przepytani. Do tego oczywiście nie możemy zapomnieć o duszpasterstwie karteczkowym, gdzie każdy kandydat musi zebrać cały szereg autografów swoich duszpasterzy, którzy w ten sposób są spokojni, że ten młody człowiek świetnie się przygotował do bierzmowania podpierając ściany kościoła na niedzielnych Mszach św., majówkach, gorzkich żalach i różańcu w październiku. Piszę to z ironią, ale również przez łzy, bo nie mam pojęcia jak przekonać moich współbraci w kapłaństwie, że „duszpasterstwo karteczkowe” po prostu nie działa, a nawet więcej – antyewangelizuje.

Znów będzie tu możliwe tylko skrótowe wyjaśnienie, jak bierzmowanie z sakramentu inicjacji stało się sakramentem dojrzałości. Wpłynęły na to głównie dwa czynniki. W późnym średniowieczu rodzi się koncept koniecznego do bierzmowania wieku rozeznania, aby kandydat potrafił pojąć sens tego, do otrzymania czego się zbliża. Szczytową formę osiągnęło to w okresie oświecenia i rewolucji francuskiej, gdzie cały akcent zostanie postawiony na przygotowanie doktrynalne i sam fakt przyjęcia sakramentu, który wpierw muszę rozumieć, żeby mógł być owocny w moim życiu. Kwestia świadomości, wieku rozeznania i doktrynalnej formacji mocno wiąże się ze średniowieczną teologią bierzmowania jako wzmocnienia w walce i bycia żołnierzem Chrystusa. Niezwykle trafnie skomentował to kiedyś belgijski benedyktyn Bernard Botte, zastanawiając się czy nie należałoby jeszcze przesunąć bierzmowania na późniejszy wiek: „Twierdzi się, że bierzmowanie czyni z nas żołnierzy Chrystusa, a to rodzi pytanie, czy siedmioletnie dziecko może być żołnierzem Chrystusa? Nie należy nadużywać metafor, w przeciwnym razie trzeba będzie opóźnić bierzmowanie aż do wieku służby wojskowej”. Ten racjonalistyczny sposób formacji do bierzmowania osiągnął zawrotną wręcz karierę i do dzisiaj jest dominujący. Oczywiście konia z rzędem temu, kto umie wyjaśnić na czym dokładnie ma polegać owa chrześcijańska dojrzałość, jak ją mierzyć i jaki jest minimalny poziom, który należy osiągnąć, aby się „załapać” na bierzmowanie.

Ponadto nie należy mylić – a często się to robi – dojrzałości duchowej z dojrzałością fizyczną i psychiczną. Błędu takiego nie popełnił św. Tomasz z Akwinu, który w kontekście sakramentów inicjacji mówi raczej o drodze osiągania dojrzałości duchowej. Ponadto zawsze sakrament rozumie w perspektywie łaski (gratis data), a więc „daru do przyjęcia”, a nie ludzkiej „sprawności do zdobycia”, przez zaliczenie kolejnych katechetycznych wyzwań. Bierzmowanie nie jest zatem u niego dojrzałością już osiągniętą, niejako przypieczętowaniem i zamknięciem pewnego procesu wzrostu, ale wręcz przeciwnie, bierzmowanie, wraz z chrztem, warunkuje dalsze wzrastanie w wierze, gdyż – jako sakrament inicjacji – stoi u początków chrześcijańskiego życia.

Doktor Anielski mówi, że bierzmowanie nie tyle jest sakramentem dojrzałości chrześcijańskiej, co jest sakramentem dojrzewania chrześcijanina, czyli umożliwia zaistnienie dojrzałości chrześcijańskiej. Wyjaśniając bierzmowanie, św. Tomasz rysuje pewną analogię między życiem duchowym a życiem biologicznym człowieka. Tak jak po narodzinach człowieka następuje czas wzrostu i rozwoju, analogicznie w życiu duchowym, w życiu łaski, które znalazło swój początek we chrzcie świętym, potrzebny jest czas dorastania aż do dojrzałości, co się urzeczywistnia przez łaskę sakramentu bierzmowania. W tej analogii św. Tomasz wskazuje, że człowiek, który narodził się duchowo przez chrzest, wzrasta karmiony Eucharystią, dochodzi do momentu, kiedy musi wziąć się do roboty. Duch Święty przychodzi do niego i wzywa go do tego, aby nie tylko czerpał od Kościoła, ale również wziął za Kościół konkretną odpowiedzialność i zaangażował się w wyznawanie wiary oraz posługę w Kościele. Przez chrzest staliśmy się dziećmi Bożymi, zaś w bierzmowaniu odkrywamy, że jesteśmy też dziedzicami, a więc tymi, którzy winni z Ojcem współpracować w urzeczywistnianiu królestwa Bożego, którzy ochoczo powinni się zaangażować w misję, jaką Ojciec ma dla nas przygotowaną. Żartobliwie mówiąc, bierzmowanie to sakrament, w którym Duch Święty przychodzi do człowieka i wyrywa go ze swoistej strefy komfortu, mówiąc: „Koniec zabawek. Trzeba iść do roboty”. Dlatego też św. Tomasz z Akwinu zaznacza, że w bierzmowaniu człowiek otrzymuje wszystko to, co jest potrzebne do działalności na zewnątrz, a więc w misji, ewangelizacji, posłudze w Kościele. Dlatego też w procesie przygotowania do bierzmowania najważniejsze będzie wyznaczenie zadań w Kościele, które bierzmowani będą mogli podjąć dla urzeczywistnienia tego nowego posłania do posługi wobec całej wspólnoty. Największym problemem wydaje się właśnie to, że zupełnie nie widzimy miejsca i zadań dla bierzmowanych we wspólnocie Kościoła. Samo przyjęcie sakramentu staje się celem, a nie punktem wyjścia tego procesu, którym jest życie przyjętym sakramentem.

Wiele razy pytano mnie o to, co się powinno wydarzyć w bierzmowaniu. Ludzie mówią, że spodziewali się czegoś doświadczyć, że coś się zmieni, a tu po namaszczeniu czoła krzyżmem przez biskupa nic się nie wydarzało i nie widzą owoców tego sakramentu w życiu. Bardzo często okazuje się jednak, że po bierzmowaniu przywiązujemy się przez grzech ciężki do portu i żyjemy w takim „stanie zawieszenia” przez wiele lat. Jak może wtedy Duch wypełniać żagle i wypchnąć łódkę na szerokie wody? Prawdziwe duchowe przygody są wtedy poza zasięgiem człowieka. Dopiero żyjąc w stanie łaski uświęcającej, odnawiając łaskę bierzmowania, wchodząc w misję, z którą mnie posyła Pan, mogę doświadczyć prowadzenia przez Ducha Świętego i być obdarowany Jego darami – charyzmatami. My najczęściej oczekujemy, że Pan da nam jakiś dar – i wtedy podejmiemy różne zadania w Kościele. Ale Jego logika jest inna. Posyła nas z misją i mówi: „Idź”. My dyskutujemy, że nie mamy odpowiednich talentów, że brakuje nam do tego charyzmatów, że nie jesteśmy właściwie wyposażeni, żeby wyruszyć z tą misją. A Duch mówi: „Idź tam, realizuj misję, a ja w drodze, w tej misji wyposażę cię we wszystko, czego potrzebujesz”. Właśnie w tym wyruszeniu w misję, w podjęciu konkretnej diakonii – służby w Kościele – objawi się łaska sakramentu bierzmowania.

ks. Krzysztof Porosło –  ur. 1988, kapłan Archidiecezji krakowskiej. Studia z teologii dogmatycznej na Uniwersytecie Nawarry w Pampelunie (Hiszpania) zwieńczył w 2019 r. obroną doktoratu na temat pneumatologii Mszału hiszpańsko-mozarabskiego. Od 2019 r. wykładowca na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie. Od września 2020 r. centralny duszpasterz akademicki przy DA św. Anny w Krakowie. Autor i redaktor blisko 30 książek

fot. cherry-laithang/unsplash.com