Tajemnica więzi
Wychowawca | 8 marca 2022Jaka jest tajemnica więzi między ludźmi, między mężem i żoną? Co sprawia, że w miarę upływu czasu stają się sobie coraz bliżsi, coraz drożsi, coraz bardziej niezbędni? Z czego wyrasta ta tajemnicza relacja, dzięki której dwoje ludzi nie wyobraża sobie życia bez tego jedynego… bez tej jedynej…
Odpowiedź jest bardzo prosta, ale może przez swoją prostotę najtrudniejsza: tajemnicą więzi jest przyjaźń. Tylko świadomość, że mój mąż jest moim najlepszym przyjacielem może sprawić, że będę się czuła całkowicie bezpiecznie w naszej relacji. Prawdziwa, głęboka przyjaźń jest kresem możliwości człowieka i jego najgłębszym, najbardziej pierwotnym pragnieniem. Czy istnieje w nas głębsza potrzeba niż potrzeba przyjaźni? Jest to taki rodzaj miłości, który pozwala człowiekowi w najpełniejszy sposób doświadczyć szczęścia tak doskonałego, jak tylko w naszej lichej ludzkiej kondycji jest to możliwe. To paradoksalne, ale ani zmysłowa miłość romantyczna, ani miłość do rodziców czy dzieci nie daje nam takiego poczucia doskonałego szczęścia, jak przyjaźń. To doświadczenie nie zależy od okoliczności, ani od poziomu materialnego czy zdrowotnego, istnieje jakby wbrew okolicznościom. Pamiętacie ten fragment z Listu do Rzymian (8,31–39), że ani utrapienie, ani ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość nie jest nas w stanie odłączyć od miłości Boga? Z przyjaźnią jest podobnie. Trudności, jakich doświadczamy, zamiast niszczyć naszą więź, sprawiają, że stajemy się sobie jeszcze bliżsi. Stare porzekadło mawia, że „co nas nie zabije, to nas wzmocni” – i jest ono jakoś szczególnie prawdziwe w przypadku więzi przyjacielskiej.
Szkoda, że tak mało osób, które decydują się na wejście w małżeństwo, stawia sobie na początku swojej drogi pytanie: co jest celem małżeństwa? Nie są nim seks, dzieci, kariera, samochód, podróże czy domek za miastem. Celem małżeństwa jest głęboka więź przyjaźni. Nikt nie będzie spokojny, spełniony i szczęśliwy, jeśli do tego celu nie dotrze. Wszystkie okoliczności, jakie towarzyszą narodzinom uczucia pomiędzy dwojgiem ludzi – uroda, przyroda, księżyc, wzburzone morze, ognisko nocą, spojrzenia, pierwszy dotyk ręki, biała suknia i kwiaty w kościele – wszystko to służy nawiązaniu głębokiej, naprawdę głębokiej i trwałej więzi. Dopóki śmierć nas nie rozłączy. Bez przyjaźni małżeństwo jest absurdem, biurokratycznym wymysłem pozbawionym blasku i sensu.
Często w małżeństwo wchodzą ludzie, którzy nie do końca rozumieją, dlaczego ta relacja powstała. Być może na początku złączyła ich silna podnieta seksualna, a może jakieś niezaspokojone czy zaniedbane potrzeby z głębokiej przeszłości, z wczesnej młodości albo dzieciństwa. Taką relację bardzo trudno jest przepracować w przyjaźń, bo tworzą ją ludzie, którzy w drugiej osobie widzą przede wszystkim kogoś, kto istnieje, aby zaspokoić ich potrzeby, ich pragnienia, ich niedostatki. Taka relacja na początku może być cudowna, wspaniała i piękna, może dużo obiecywać, bo jest bardzo gorąca, intensywna i wyłączna. Jednak w miarę upływu czasu, w miarę dojrzewania z młodzieńczości w dorosłość, coś się zaczyna psuć, zaczynają się dramatyczne konflikty, od kłótni po przemoc werbalną, emocjonalną – a nawet fizyczną. Związek wchodzi w fazę przedzawałową. Wewnętrzne dzieci, które go tworzą, są coraz bardziej rozczarowane i agresywne, ponieważ nie otrzymują tego, czego oczekiwały. Nikt nie jest w stanie zaspokoić otchłani niezaspokojonych, a jednocześnie rozbuchanych potrzeb emocjonalnych. Im bardziej są zaspokajane, tym bardziej są głodne. W takiej relacji człowiek myśli, że reaguje jak dorosły, a tymczasem czyni to z pozycji dziecka, oczekując od swojego współmałżonka tego, czego niemowlę czy malutkie dziecko oczekuje od swoich rodziców. Taki związek ma szansę na przetrwanie tylko wtedy, kiedy oboje małżonkowie poproszą o pomoc osobę trzecią – terapeutę albo zaufanego, mądrego kierownika duchowego czy spowiednika. A najlepiej wszystkich naraz.
Czasem, chociaż ponoć częściej niż się przypuszcza, ludzie wchodzą w małżeństwo dla jakiejś korzyści. Komuś opłaca się ożenić z tą właśnie kobietą, bo jej układy rodzinne czy przyjacielskie wiele obiecują. Kobieta wchodzi w małżeństwo z powszechnie znaną osobą, bo zaspokaja to jej potrzebę próżności, a także aspiracje materialne. Ksiądz Krzysztof Grzywocz stwierdził kiedyś, że taka więź jest relacją ja – to. Drugi człowiek staje się narzędziem w celu uzyskania jakiejś korzyści: przyda mi się małżeństwo z tobą. Ludzie, którzy są w małżeństwie z wyrachowania, często szukają zaspokojenia emocjonalnego (niekiedy prawdziwie się zakochując) poza swoim związkiem. Taki układ na ogół jest naznaczony zdradą i cierpieniem. Bardzo trudno jest wprowadzić taki związek w sferę przyjaźni, brakuje w nim zaufania, partnerstwa, empatii.
Więź małżeńska, o jakiej człowiek marzy, to przyjaźń, której celem i nagrodą jest ona sama – bez warunków, bez liczenia korzyści i strat. Jestem z tobą dla ciebie. Człowiekowi, który tego nie doświadczył trudno jest wytłumaczyć, że sama przyjaźń jest celem. W tym przypadku doświadczenie poprzedza samo zrozumienie. Na początku jest wybór – człowiek porzuca swoją samotność, izolację, całe dawne życie i decyduje się na tę jedną osobę, z którą chce stworzyć zupełnie nową jakość życia. Nieraz dopiero po wielu latach znajomości osoby decydują się na głębszą relację. Małżeństwo nie wyłania się nagle z chaosu, bezrefleksyjnie i bez wyboru z grona bliższych czy dalszych znajomych. W dwóch osobach nagle pojawia się przekonanie, że taka relacja jest możliwa. Elred z Rievaulx pisze, że „przyjaciel ma być towarzyszem twojej duszy, a jego serce ma być tak mocno złączone i zjednoczone z twoim sercem, iż chciałbyś, aby z was dwojga powstał jeden; jemu masz powierzać się jakby drugiemu sobie, niczego przed nim nie ukrywać, niczego z jego strony się nie obawiać”. Dlatego małżeństwo wymaga tak starannego wyboru, przebywania razem, rozmawiania ze sobą. Nieodpowiedzialna decyzja o małżeństwie może prowadzić do wielkiej krzywdy. Ostrożność w decyzji nie wynika z tego, że człowiek nie ufa osobie, którą pokochał, ale z realnej oceny, czy ta osoba jest zdolna do prawdziwej przyjaźni.
Drugim krokiem po decyzji o wyborze jest jakby czas próby. Wybieram, ale jeszcze nie dopuszczam do intymności, do bliskości. Na tym etapie rozmawiamy ze sobą, jesteśmy razem, uczymy się siebie. Dwoje ludzi powoli tworzy wspólną przestrzeń, zawiera wspólne znajomości, stwarza własne tradycje, własny kod porozumienia, sposób patrzenia na świat, kształtuje swoje poczucie humoru, a także swoje poglądy na wydawanie pieniędzy i wychowanie dzieci. Ten etap płynnie przechodzi w trzeci krok, którym jest wejście w dynamikę przyjaźni; na tym etapie ludzie często decydują się na zaręczyny. Ten czas jest dany na pogłębienie więzi, na głębsze uczenie się jej i dojrzewanie. Człowiek powoli poznaje mroczne strony osoby, którą kocha – jej lęki, słabe strony, ograniczenia. Ten etap wymaga jakby powtórnego wyboru – kocham cię pomimo twoich wad i słabości, kocham cię razem z twoimi wadami i słabościami. To jest też czas na uzdrowienie tego, co być może przeszkadza w budowaniu przyjaźni – albo na rozstanie, jeśli osoba z którą jestem okazuje się niezdolna do prawdziwej przyjaźni, nie potrafi wejść w dojrzałą przyjaźń. Rozstanie na tym etapie, chociaż trudne i bolesne, daje jednak nadzieję na nowe życie, nie zabija ufności i nie rani niewinnych.
Ostatni etap to decyzja o tym, że dwoje ludzi chce być ze sobą na zawsze; budować wspólne życie, pod jednym dachem, w oparciu o miłość i fundamenty przyjaźni, które wcześniej wypracowali razem. To wspólne życie wymaga jednak nieustannego pogłębiania tej przyjaźni, uczenia się jej, reflektowania nad nią. Prawdziwa przyjaźń małżeńska jest prosta, chociaż nie jest łatwa, a pełnię umiejętności tworzenia więzi zdobywamy w długim procesie pokornego uczenia się. Zgoda na ten nieustanny proces uczenia się jest gwarancją dojrzałej więzi małżeńskiej. Przyjaźń, która tworzy tę więź, jest jak język, który stale się rozwija i zmienia. Człowiek musi się jej uczyć wciąż na nowo, bo ona nieustannie się zmienia wraz z mijającymi latami, okolicznościami i sytuacjami. Do tej przyjaźni potrzebna jest odwaga, aby przyznać się do błędu, aby stawić czoła nieszczęściu czy zagrożeniu. Odwaga jest cechą dojrzałych osób i dojrzałych więzi. Odwaga też sprawia, że małżeństwo staje się bezpieczną przystanią, a przecież poczucie bezpieczeństwa należy do istoty przyjaźni.
W małżeńskiej więzi nie ma miejsca na agresję, bo ona to poczucie bezpieczeństwa niszczy. Nie ma tez miejsca na nadmierną kontrolę, bo ona jest znakiem braku zaufania. Brat Roger z Taizé powtarzał często, że ufność serca jest u początku wszystkiego. Ona stwarza dobry klimat przyjaźni i sprzyja jej rozwojowi. Małżeństwo nie może być też miejscem, w którym niszczy się poczucie wartości drugiego człowieka, albo rozpowiada o wspólnych sprawach, dopuszczając się zdrady uczciwości małżeńskiej. Małżonkowie odsłaniają przed sobą nie tylko swoje ciała w akcie seksualnym, ale także całe serce. Niedyskrecja w małżeństwie jest formą przemocy, bo współmałżonkowie wiedzą o sobie wszystko. Wyjawienie tajemnicy, wykorzystanie wiedzy o współmałżonku przeciw niemu jest jak cios w plecy, jak strzał w tył głowy. Trudno jest wrócić do życia po takim doświadczeniu, trudno jest dalej trwać w takim małżeństwie.
Wybór i rozwój – dwa filary przyjaźni małżeńskiej. Uczymy się jej na żywym organizmie własnego małżeństwa, nie da się inaczej. To nigdy nie jest gotowe dzieło i łatwo je zniszczyć pychą, narcyzmem, zadufaniem. Co mogę zmienić w sobie, aby bardziej kochać mojego współmałżonka, mojego przyjaciela? – to jedno z podstawowych pytań, jakie warto codziennie sobie zadawać. Co jest we mnie takiego, co może utrudniać relację ze mną? Dar rozwoju zawsze wiąże się z prawdziwą pokorą.
Jak to zrobić? Po ludzku to niemożliwe. Dom małżeńskiej przyjaźni da się zbudować wyłącznie na jedynym fundamencie, jaki jest nam dany, a którym jest On: Ten, który Jest. W Nim wszystko jest możliwe, nawet zmartwychwstanie.
Elred z Rievaulx zaczyna swój Traktat o przyjaźni takimi słowami: „Oto jesteśmy, ja i ty – i mam nadzieję, że jest między nami Chrystus”. On jest drogą, warto nią pójść.
Pisząc ten post korzystałam z „Traktatu o przyjaźni” Elreda z Rievaulx oraz konferencji ks. Krzysztofa Grzywocza „W duchu i przyjaźni”.
Katarzyna Głowacka
– żona, mama i babcia, doradca rodzinny. Autorka bloga „Mama w Dużym Brązowym Domu” oraz szeregu artykułów na temat macierzyństwa i wychowania. Razem ze Wspólnotą Emmanuel współtworzy program dla małżeństw „Miłość i Prawda”
Artykuł ukazał się na blogu https://mamawduzymdomu.com 15.09.2018 r.
fot. unsplash.com