Sztuka mówienia (prawdy)
Wychowawca | 8 marca 2023Konieczność odsłonięcia siebie, lęk przed oceną, zażenowanie i pewnie jeszcze wiele innych czynników sprawia, że czasami niełatwo jest o szczerość. „Gdzie jesteś, Adamie”? – pyta Bóg. I choć wie, że ten schował się w krzakach ze wstydu, pyta. A człowiek zamiast powiedzieć, jak jest, zaczyna szukać winnych i zasłaniać się nie tylko listkami figowymi… i tak to trwa. Chowamy się za ironią, zasłaniamy zbędnymi słowami, albo ciszą, uciekamy w cokolwiek, byle dalej od szczerości.
Bez ozdobników
Nie jest żadną tajemną wiedzą stwierdzenie, że bardzo ważna w każdej relacji jest (skuteczna) komunikacja. I wiadomo, że nie chodzi tu o potok słów, misternie ułożone przemówienia czy retoryczne zagrywki, a właśnie o szczerość, we wzajemnym szacunku i zrozumieniu ograniczeń drugiej strony. Powtarzane po wielokroć, na kursach przedmałżeńskich i małżeńskich, w gabinetach specjalistów i na rekolekcjach, słowa: „rozmowa, rozmowa i jeszcze raz rozmowa” są truizmem. A jednak doświadczenie kolejnych rozchodzących się i schodzących po kryzysach par pokazuje, że bez regularnej, szczerej rozmowy może być – oględnie mówiąc – trudno. Nie bez powodu kolejne małżeńskie wspólnoty zalecają co najmniej raz na miesiąc taki dialog, nie bez powodu w zakonach praktykuje się „kapitułę win” – żeby można iść dalej, by nieporozumienia, żale, pretensje i oczekiwania nie blokowały ludzi, a raczej były motorem do zmiany. Ale do tego, trzeba się zdobyć na szczerość i zaufać – co często jest nawet trudniejsze – że inni są szczerzy wobec nas. „Często powtarzam, że żadna filozofia nie jest prawdziwa, jeśli nie da się jej przełożyć na język góralski. I zdarza mi się, że to kryterium dopasowuję do różnych referatów, poglądów, z korzyścią dla sprawy”. Te słowa księdza Tischnera – mimo że odnoszą się to zawiłego, naszpikowanego mądrymi wyrażeniami, naukowego języka – można też odnieść do codzienności. Chodzi o możliwe prosty i jak najbardziej komunikatywny przekaz tego, co nam leży na sercu. Szczery i prawdziwy. Bez owijania w bawełnę, bez koloryzowania czy zakładania gotowych scenariuszy. W otwartości na drugiego.
Zobowiązanie do mówienia
„Mówienie wszystkiego” – albo inaczej: „odważne wystąpienie, w którym niczego się nie zataja” – starożytność określała jednym słowem – parezja. Określenie to rozwinęło się w kontekście prawa wolnych obywateli do otwartego wypowiadania się publicznie. Termin ten, ze sfery politycznej, szybko przeszedł do sfery etycznej. Chodziło już nie tyle o mówienie czegokolwiek otwarcie, ale o wcześniejszą refleksję nad prawdą i możliwość jej zakomunikowania. Z „wolności do mówienia wszystkiego” parezja stała się „otwartym mówieniem prawdy”, a nawet „zobowiązaniem do mówienia prawdy”, bez stosowania zbędnych, językowych zabiegów. Wierny był temu sam Sokrates, który w swojej mowie obronnej powiedział: „(…) ode mnie usłyszycie całą prawdę. Lecz, na Zeusa, nie będzie to w żadnym razie, mężowie ateńscy, przekazane w takim języku jak ich, pełnym starannie ułożonych zwrotów i określeń, lecz w języku potocznym, w którym określenia pojawiają się bez planu”. W podobny sposób wypowiadał się św. Paweł: „Tak też i ja przyszedłszy do was, bracia, nie przybyłem, aby błyszcząc słowem i mądrością głosić wam świadectwo Boże (…) A mowa moja i moje głoszenie nauki nie miały nic z uwodzących przekonywaniem słów mądrości, lecz były ukazywaniem ducha i mocy, aby wiara wasza opierała się nie na mądrości ludzkiej, lecz na mocy Bożej” (1 Kor 1.4–5).
Entuzjazm głoszenia
W Nowym Testamencie parezja pojawia się wiele razy, a tłumaczona jest przez „śmiałość”, „entuzjazm” oraz „swobodne przemawianie z zapałem apostolskim”. W chrześcijańskich pismach, słowo to odnosi się do opisania chrześcijańskiej postawy, zwłaszcza w sytuacjach zagrożenia życia. To wobec prześladowców, męczennicy występowali jako ci, którzy świadcząc o swojej wierze wyrażali najgłębsze osobiste przekonania, a nie jedynie prezentowali „sprawność językową” czy sztuczną retorykę. Prawda to nie tylko słowa, ale świadectwo życia, to „czystość serca”, o której mówi Chrystus w Kazaniu na Górze. Postawa szczerości przestaje być „tylko” autentycznością wobec ludzi, ale pozwala w jakimś stopniu „dotykać” samego Boga. „Czystość serca to jakby oczy, którymi widzi się Boga – pisał św. Augustyn w komentarzu do Ewangelii – a o posiadanie oka czystego trzeba mieć takie staranie, jakiego domaga się godność tej Istoty, którą można zobaczyć takim właśnie okiem”.
Wydarzenie spotkania
W dzisiejszym świecie relacje z ludźmi, samymi sobą a nawet Bogiem, mają też inny wymiar, o którym jeszcze pół wieku temu pisano głównie w powieściach science fiction. Coraz częściej nie tylko znajomi, ale też małżonkowie między sobą czy rodzice z dziećmi – rozmawiają przez Internet. W sieci można powiedzieć wszystko – być do bólu szczerym, bez resztek miłosierdzia, albo całkiem fałszywym, bez żadnej odpowiedzialności. Można też oczywiście być sobą. Ale pozostaje pytanie, czy to wystarcza, i czy w ogóle w tym wymiarze szczera relacja jest możliwa? Prawdziwe spotkanie z drugim człowiekiem jest wydarzeniem – jak mawiał ks. Tischner – które zmienia wszystko: „W twarzy człowieka ujawnia się to, kim człowiek jest. Albo inaczej: spotkanie z twarzą jest spotkaniem z prawdą człowieka”. W codziennym zabieganiu i mimo technicznych ułatwień, warto znajdować miejsce i czas, by to wydarzenie, mogło zaistnieć, bez masek i zasłon, bez sztucznych zapośredniczeń, we wzajemnej otwartości i zaufaniu, i ze świadomością, że w walce o szczerość życia nie chodzi już tylko o szczere mówienie prawdy, a o sposób życia”.
Świętość jest też parezją: jest śmiałością, jest zapałem ewangelizacyjnym pozostawiającym ślad na tym świecie. Aby było to możliwe, sam Pan Jezus wychodzi nam na spotkanie i powtarza stanowczo, z pogodą ducha: „nie bójcie się!” – Mk 6,50 (papież Franciszek, Gaudete et exultate).
Beata i Paweł Legutko – rodzice pięciorga dzieci. Ona – doktor filozofii, autorka książek, redaktorka. On – grafik po ASP w Krakowie, instruktor Centrum Młodzieży im. H. Jordana
www.unsplash.com