Dwa skrzydła
Wychowawca | 13 stycznia 2023Bo ja, doprawdy, ani się do wielkiej, ani do małej mądrości nie poczuwam. Więc cóż on właściwie mówi, kiedy powiada, że ja najmądrzejszy? (…) Wróciwszy do domu zacząłem miarkować, że od tego człowieka jednak jestem mądrzejszy. Bo z nas dwóch żaden, zdaje się, nie wie o tym, co piękne i dobre, ale jemu się zdaje, że coś wie, choć nic nie wie, a ja, jak nic nie wiem, tak mi się nawet i nie zdaje. Więc może o tę właśnie odrobinę jestem od niego mądrzejszy. A jak czego nie wiem, to i nie myślę, że wiem (Platon, „Obrona Sokratesa”).
„Czy komputer może zaszkodzić kobiecie w ciąży, pytają mnie pacjentki – rzucił prelegent na zajęciach szkoły rodzenia. – Tak, odpowiadam, jeśli jest podłączony do Internetu”. Można się uśmiechnąć, albo zrobić rachunek sumienia. Bo wiemy wszyscy, że dotyczy to nie tylko stanu błogosławionego. W dzisiejszym świecie dostęp do wiedzy, bardzo różnorodnej, mamy prawie nieograniczony, pytanie jak to się ma do wzrostu w mądrości.
W ciąży z pierwszym dzieckiem miałam ambitny plan przeczytania choćby kilku książek – poradników, nieświadoma zupełnie tego, co nas czeka. Nie zdążyłam. Ani przed godziną „0”, ani potem. I może dobrze, bo właściwie cały pierwszy rok „nie wiedziałam jak się nazywam”, a z rozwiązań, proponowanych przez otoczenie, sprawdziło się może jedno. Początkowo staraliśmy się trzymać dobrych rad, czasem wykluczających się, często przeczących intuicji. Myślę teraz o tym z lekkim zażenowaniem. Przy drugim dziecku wiedziałam już, że porodu nie da się przespać, i umiałam od razu sama przystawić córkę do piersi… Ale dopiero przy piątym, naszym ostatnim, miałam w sobie względny spokój. Już dawno widzieliśmy, że można mieć tytuły naukowe, sterty książek na półkach, stałe łącze internetowe, mnóstwo doradców z prawej i lewej strony… i mętlik w głowie. Wiedza może ułatwiać albo utrudniać. Owszem, daje większe pole manewru, przy podejmowaniu decyzji mamy więcej danych, ale – zwłaszcza w byciu rodzicami – nie wystarcza. I nie sprawi automatycznie, że będziemy wybierać właściwie.
Trochę inaczej niż u Sokratesa. Starożytna filozofia utożsamiała wiedzę z umiejętnością wybierania dobra. Jeśli wiem, co jest dobre – mawiał Sokrates – to będę to czynił. Nie ma innej opcji. Wszystkie złe czyny wynikają z braku wiedzy, albo wiedzy niedostatecznej. Może w idealnym platońskim świecie takie bezpośrednie przełożenie miałoby rację bytu, ale w rzeczywistości ludzkich relacji, emocji, wyborów i – dodadzą teolodzy – grzechu pierworodnego, nie jest tak prosto. Nawet jeśli teoretycznie byłoby to możliwe, to intuicyjnie czujemy, że człowieka do końca poznać się nie da. Wracając do dzieci – każde jest inne. I już wiemy – post factum, choć można się było domyślić wcześniej – że nie ma złotych rad, sprawdzających się w każdym przypadku. Przy którejś wizycie patronażowej, położna na do widzenia powiedziała: „no to teraz spokojnie się poznawajcie”. I to chyba jest dobry program na całe życie. Już od pierwszego dnia. A dzieci rosną, wraz z nimi rosną problemy i sytuacje, które wymagają od nas, rodziców, mądrych, a nie tylko książkowych decyzji – mysterium tremendum et fascinans. Mądrość przychodzi z wiekiem i doświadczeniami – to nie żaden truizm. Sam Platon uważał, że – właśnie z tego powodu – filozofem prawdziwym (czyli miłośnikiem mądrości) można być dopiero po czterdziestce… Wcześniej, choćby ktoś Akademię Platońską skończył w rok, to mądrości życiowej tak szybko nie zdobędzie.
Filozofia filozofią, ale wierzymy też, że mądrość jest darem. Naprzeciw Sokratesowi wychodzi król Salomon.
„W Gibeonie Pan ukazał się Salomonowi w nocy, we śnie. Wtedy rzekł Bóg: «Proś o to, co mam ci dać». A Salomon odrzekł: «(…)Teraz więc, o Panie, Boże mój, Tyś ustanowił królem Twego sługę w miejsce Dawida, mego ojca, a ja jestem bardzo młody. Brak mi doświadczenia! (…) Racz więc dać Twemu słudze serce pełne rozsądku do sądzenia Twego ludu i rozróżniania dobra od zła, bo któż zdoła sądzić ten lud Twój tak liczny?»” (1 Krl 3,5–9).
Dla Sokratesa synonimem mądrości jest świadomość własnej niewiedzy – to cenna wskazówka, zwłaszcza wtedy, kiedy przed oczami wychowawcza ciemność. Salomon z kolei prosił o mądrość, świadom swoich ograniczeń. Oboje ku niej zmierzali, ale różnymi drogami – pierwszy, mówiąc ogólnie, rozumem, drugi – wiarą. Czy trzeba między nimi wybierać, czy może warto je połączyć? Łaska przecież buduje na naturze, albo inaczej – Sokrates i Salomon są jak dwa skrzydła… Szukajmy więc, pytajmy, czytajmy i równoczesne prośmy o mądrość dla siebie i dla naszych dzieci, Tego, który sam jest Mądrością. By wychowywanie ich i nas samych mogło być naszą wspólną przygodą i drogą do coraz głębszej miłości.
Beata Legutko