Widząc jego szczęście, jesteśmy szczęśliwi
wychowawca | 30 kwietnia 2021Znane powiedzenie Małe dzieci mały problem, duże dzieci duży problem w okresie dorastania osób upośledzonych umysłowo – podobnie jak w przypadku naszych sprawnych dzieci – jest powiedzeniem dość zasadnym. Choć z natury jesteśmy optymistami i nie lubimy snuć czarnych scenariuszy, to jednak jako rodzice 25-letniego, upośledzonego w stopniu znacznym, syna, wiemy że okres dojrzewania naszych dzieci jest czasem wyzwań nowych i często niełatwych.
Zacznę może od sprawy oczywistej i w normalnej sytuacji niebudzącej większych emocji: nasze dzieciaki rosną. Przyzwyczajamy się do wzrostu oraz większej masy ciała naszych synów i córek. To już nie są małe dzieci, które można po prostu wziąć na ręce i wynieść, jeśli jest taka potrzeba. A często nowe wydarzenia, miejsca, wizyty u lekarzy, rehabilitacja budzą sprzeciw, lęk i niezgodę. A oto my w ciele dorosłego mężczyzny mamy przestraszone małe dziecko, które krzyczy, ucieka lub reaguje agresją. Nie jest nam łatwo zapanować nad niektórymi sytuacjami, mierzyć się niekiedy z niespotykaną siłą fizyczną, nie mówiąc już o reakcji zdziwionego tymi zachowaniami otoczenia.
Te wydarzenia wciąż na nową uczą nas większej uważności na potrzeby lub upodobania naszego syna. A te, trzeba przyznać, w okresie dojrzewania bardziej się dookreśliły i choć ich realizacja jest czasami dla nas trudna, to wreszcie wiemy, co lubi a czego nie, co sprawia mu duże trudności. Uczymy się więc, jak aranżować rzeczy i sytuacje, aby były dla niego dogodne i nie stanowiły niepotrzebnego stresu.
Wykup prenumeratę z dostępem do wersji elektronicznej.Ta treść jest zablokowana
Nasz syn wciąż na nowo zaskakuje nas tym, że uczy się nowych rzeczy, które dotąd były poza jego zasięgiem, że nie ustaje w nauce samodzielności. Cieszy nas, że ma swoje zwyczaje i upodobania, niepowtarzalny charakterek, że jest coraz bardziej kontaktowy, czuły i że choć nie mówi nawet słowa, potrafi całym sobą pokazać nam swoją miłość, przywiązanie i tęsknotę, a także serdecznie roześmiać się, gdy widzi swoich bliskich. Widząc jego szczęście, my także jesteśmy szczęśliwi.
Agnieszka i Lesław Dietrichowie