Niezłomny alpejczyk

Piotr Kłosowski | 1 lutego 2021

Nie ma nic, co można by porównać do euforii, jaką czujesz stojąc na nartach na szczycie świeżo pokrytej śniegiem góry (Cerith Gardiner).

Jan Płonka wpisał się na trwałe w historię polskiego narciarstwa pięknymi zgłoskami. Wszyscy, którzy go znali, pamiętają skromność i pogodę ducha, którą emanował wokół.

Późniejszy olimpijczyk przyszedł na świat 24 września 1920 roku w Kamienicy (dzielnica Bielska-Białej). W młodości uprawiał między innymi gimnastykę, siatkówkę, szybownictwo. O wszechstronności pana Jana świadczy jednak fakt, iż w powietrzu także radził sobie wyśmienicie. W 1968 roku zaproponowano mu więc objęcie stanowiska trenera kadry szybowcowej. Posady nie przyjął, gdyż to narciarstwo było dla niego najważniejsze.

Treningi w klubie rozpoczął w 1938 roku i wkrótce został najlepszym alpejczykiem wśród juniorów na Śląsku w slalomie gigancie i biegu zjazdowym.

Rozkwit talentu sportowca z Bielska przerwała II wojna światowa. Okupanci niemieccy, wiedząc o narciarskim kunszcie Polaka, chcieli, by startował pod niemiecką flagą. Jan Płonka odmówił i został w 1940 roku wywieziony na przymusowe roboty do Bawarii. Po dwóch latach ciężkiej pracy i niegodnego traktowania, zdołał uciec do Polski. Dystans przebył praktycznie pieszo, a jego towarzyszem był Włoch Zeno Colo, późniejszy mistrz olimpijski. Obaj zaprzyjaźnili się i po wojnie spotkali najpierw we francuskim Chamonix, a później na olimpiadzie w Oslo. Jan Płonka cenił skromność Włocha i chęć niesienia pomocy jeszcze z czasów robót w Bawarii, a także jego wyjątkowy kunszt techniki narciarskiej.

Ta treść jest zablokowana

Wykup prenumeratę z dostępem do wersji elektronicznej.

Piotr Kłosowski